InnowacjeOd wylewu do nirwany

Od wylewu do nirwany

Odwieczne pytanie o źródło ludzkiego szczęścia zostało rozstrzygnięte – żeby je posiąść, wystarczy wyłączyć kawałek mózgu. Tak przynajmniej twierdzi doktor Jill Bolte Taylor, która sprawdziła to na sobie.

Od wylewu do nirwany
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Amerykańska neurolog Jill Bolte Taylor utrzymuje, że po przebytym wylewie odkryła w mózgu przełącznik, który zapewnia absolutny spokój wewnętrzny. Kto go uruchomi, dostąpi iluminacji. Historia jej życia nie schodzi z listy bestselerów. A przecież początkowo Taylor chciała tylko zrozumieć, dlaczego jej brat żyje w innym świecie. Uważa się on bowiem za pierwszego jeźdźca Apokalipsy i twierdzi, jakoby powierzono mu zadanie uratowania ludzkości. Przesłanie to głosi w centrach handlowych, gdzie niekiedy występuje całkowicie nago.

Niech żyje „teraz”

Poszukiwania pani Taylor zaprowadziły ją z rodzinnej Indiany do Bostonu, gdzie w renomowanym ośrodku Harvard Medical Schozgowej i opracowała metodę oznaczania określonych neuroprzekaźników. Część materiału pobierano z mózgów ludzi za życia normalnych psychicznie, pozostałe próbki pochodziły od zmarłych, którzy – jak jej chory na schizofrenię brat – cierpieli na rozdwojenie jaźni.

Kiedy jednak pewnego poranka młoda pani doktor obudziła się w swoim mieszkaniu, sama stała się nagle przedmiotem doświadczenia związanego z jej mózgiem. Za lewym okiem poczuła kłujący ból, zdrętwiało jej prawe ramię, a gdy usiłowała mówić, z ust wydobywał się bełkot. 37-letnia zaledwie uczona, badająca centralny układ nerwowy, doznała wylewu krwi do mózgu.

Dziś, po 12 latach nie widać po niej najmniejszych śladów choroby. Promiennie uśmiechnięta wychodzi z samolotu na lotnisku w Indianapolis i skromnie przedstawia się jako „Jill”. Podobnie jak przed laty nosi długie włosy, a ubrana jest w różową koszulkę polo z barwnym logo w kształcie mózgu. Właśnie zakończyła cykl wykładów w Kalifornii, Nowym Jorku i na Florydzie, a teraz wraca nareszcie do miasteczka Bloo­mington, w którym mieszka.

Gdy jedziemy tam rozklekotaną hondą civic, Jill Taylor opowiada, jak wylew uczynił z niej lepszego człowieka. Zestresowaną badaczkę zmienił w kobietę obdarzoną pełnią świadomości. – Kiedy straciłam lewą półkulę mózgową, wyłączony został tym samym ośrodek mowy, a także znikły wszystkie dane związane z tożsamością: „to jest moje życie, te sprawy muszę załatwić jeszcze dzisiaj, to moje relacje...” Odpłynął cały emocjonalny bagaż. Wszystko to się nagle ulotniło i opanował mnie entuzjazm!

Taylor tłumaczy wylew wrodzoną wadą naczyń krwionośnych w centralnym systemie nerwowym. Naczynia włoskowate nieprawidłowo łączyły tętnice z żyłami i w rezultacie nadmierna ilość krwi tętniczej wpływała do żył, co doprowadziło do ich pęknięcia. Wada ta ujawniła się w dramatycznych okolicznościach pewnego grudniowego poranka 1996 roku w lewej półkuli mózgowej. A więc tej, która – jak wyjaśnia Taylor – u większości ludzi odpowiada za mowę i racjonalne myślenie, ale także za odczuwane potrzeby i lęki. Im więcej krwi wyciekało do tkanki mózgowej, tym większe miała poczucie wolności. – Pozbycie się lęków i przymusów życia codziennego było wspaniałym doświadczeniem. Nie mam wątpliwości, że nirwana istnieje!

Osobliwe, że choć mózg pani Taylor po operacyjnym usunięciu wady anatomicznej jest już całkowicie zdrowy, to twierdzi ona, że od tamtej pory potrafi wedle swego uznania wyłączać lewą, racjonalną półkulę mózgową. – Do złamania mocy ośrodka mowy wystarczy, że zrelaksuję sobie czoło i żuchwę – wykrzykuje, a jej niebieskie oczy zdradzają zachwyt. – Nie dbam o przeszłość ani o przyszłość. Jestem bez reszty zanurzona w teraźniejszości i czuję się dobrze!

Zapomina o wszelkich dawnych kłopotach. A ileż się niegdyś nacierpiała z powodu rozwodu rodziców! Jednak już dawno ponownie zbliżyła się do rodziny. 89-letni ojciec i chory na schizofrenię 51-letni brat mieszkają, tak jak ona, w Bloomington. Do 82-letniej matki jedzie się od nich godzinę samochodem. Wróciwszy na łono rodziny, Jill, która ma teraz 49 lat, uczy anatomii mózgu studentów medycyny miejscowego Uniwersytetu Indiana i mieszka – nie mając męża ani dzieci – w drewnianym domku przy cichej ulicy. Pies terier tarza się w przydomowym ogródku, a w środku pomrukują dwa koty.

Zdaniem pani doktor i bez wylewu można zaznać duchowego szczęścia. Każdy człowiek ma tę zdolność i może się nauczyć wyłączać lewą półkulę mózgu. – Nie ma najmniejszych wątpliwości, że dzięki nowoczesnej technice uczeni dokładnie zbadają układ scalony, który zapewnia duchowy spokój.

Swoje spostrzeżenia Taylor opisała kilka lat temu w książce wydanej własnym sumptem, ponieważ żadna oficyna nie była nią zainteresowana. Opublikowana w październiku 2006 roku pozycja „My Stroke of Insight” (Mój wylew poznania), choć nie miała żadnej reklamy, znalazła czytelników i sprzedała się w sześciu tysiącach egzemplarzy w ciągu półtora roku. A potem nastąpiło coś, o czym marzy każdy autor. Jeden z egzemplarzy wpadł w ręce współpracownika konferencji TED (Technology, Entertainment, Design)
w Kalifornii. Jest to bardzo prestiżowe, odbywające się co roku spotkanie, na którym prominenci – jak np. przykuty do wózka inwalidzkiego fizyk Stephen Hawking czy polityk Al Gore – dzielą się swą wiedzą dla dobra ogółu.

Podczas konferencji TED w lutym organizatorzy przewidzieli 18 minut na wystąpienie pani Taylor. Wtedy bezzwłocznie wzięła ona w obroty swą lewą półkulę, aby składnie i precyzyjnie ująć myśli w referacie. Napisała tekst, nauczyła się go na pamięć i sześć razy wygłaszała go przed różnymi grupami studentów na Uniwersytecie stanu Indiana.

Uwagi słuchaczy skłoniły ją do zmiany zakończenia. Skreśliła naukowy passus i zastąpiła go osobistą refleksją, np. „mój wyzwolony duch niczym ogromny wieloryb mknął po morzu cichej euforii”. Taylor podkreśla z nutą melancholii, że nie był to właściwie wykład, tylko występ.

Tysiąc obecnych na sali słuchaczy przyjęło go minutową owacją na stojąco, wielu miało w oczach łzy. Niesłychana była reakcja internautów. Już ponad dwa miliony ludzi obejrzało w sieci prelekcję doktor Taylor. Natychmiast 12 domów wydawniczych zaczęło ubiegać się o prawo do edycji książki. W końcu ukazała się ona w oficynie Viking prawie w niezmienionej wersji, ale rozbudowana o losy autorki. Teraz znajduje się na liście bestselerów dziennika „The New York Times”. We wrześniu ukaże się tłumaczenie niemieckie.

Czas na Jodie Foster

Jednak książka wnosi niewiele nowego. Wskazówki, w jaki sposób osiągnąć stan szczęśliwości poprzez wyłączenie lewej półkuli, robią wrażenie wydumanych i banalnych. Autorka poleca zapalać świece zapachowe, słuchać pięknej muzyki i spacerować po deszczu. Głębszemu poznaniu sprzyja też prawidłowe trawienie. „Kiedy aktywizują się moje jelita, cieszę się wraz z komórkami mego ciała, bo pozbywają się odpadów” – pisze Taylor. Tego typu mądrości można przeczytać w niezliczonych poradnikach wszelkiej maści uzdrawiaczy, które zalegają półki księgarni. Ale w tym wypadku mamy do czynienia z publikacją doktora neurologii, co czyni tę lekturę jeszcze bardziej intrygującą. – W głębi duszy czujemy, że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni, ale nauki przyrodnicze nie zdołały jeszcze tego udowodnić. Moja historia stanowi jakby pomost między nauką i sferą duchową – mówi Taylor.

Byli współpracownicy nie do końca nadążają za tokiem myśli dawnej koleżanki. Neurolog Francine Benes, kierowniczka banku tkanek mózgowych przy Uniwersytecie Harvarda i była szefowa Taylor, bardzo ceni ją jako człowieka. – Ale kiedy była u nas, nie ujawniała swojej skłonności do mistycyzmu. Również w książce wiele wskazuje, że Taylor nie przestrzega klasycznych metod naukowych. Właściwie nie wiadomo, na ile poważnie była wtedy chora. Tekst na okładce amerykańskiego wydania z przesadą wspomina o „rozległym wylewie”. Jednak nie miał on – jak wszystko na to wskazuje – zbyt poważnych skutków. Paraliż ramienia cofnął się już po kilku godzinach, a chora była tak sprawna, że rehabilitacja okazała się w ogóle niepotrzebna.

Zaburzenia mowy opisała w dramatyczny sposób, ale – jak sama relacjonuje – zadzwoniła podczas wylewu do lekarki rodzinnej i radziła się, do którego szpitala ma się udać. Tam zaś broniła się zrazu przed operacją, o czym pisze: „Każdemu kategorycznie oznajmiłam, że nigdy nie zgodzę się na to, by mi otwierali czaszkę”. Jakim jednak sposobem mogła to uczynić osoba, która, jak twierdzi, utraciła zdolność mówienia, rozmawiania i pisania? I jak można sporządzić tak dokładny opis wylewu, jeśli odpowiedzialna za pamięć lewa półkula została właśnie przez niego zniszczona?

Taylor bazuje na teorii podziału funkcji mózgu (lewa półkula odpowiada za funkcje racjonalne, a prawa – za emocje), która jest już przestarzała. Wprawdzie obie części pełnią różne zadania, ale nie znaczy to, że mają na nie monopol. Nowsze badania wykazały, że nawet w kwestii mowy prawa półkula ma także sporo do powiedzenia. Taylor słucha tych zastrzeżeń i komentuje, że mogą być one produktem jedynie lewej półkuli, a następnie dopuszcza do głosu uwolnioną od trosk prawą stronę mózgu. – Nie jestem przecież w stanie uczynić każdego szczęśliwym – cedzi przez zęby. Poza tym jej praca jest adresowana do laików i „dlatego nie jest to rozprawa naukowa”.

Z tego też powodu jej historią zainteresowało się teraz Hollywood. Zawarła już z wytwórnią Image Entertainment wstępną umowę o ekranizacji. Na początku czerwca br. jadła w Los Angeles owoce morza w towarzystwie Jodie Foster i doszły do wniosku, że byłoby dobrze, gdyby to ta aktorka zagrała główną rolę. Historia Jill Taylor tylko na jednej osobie nie robi żadnego wrażenia – na jej bracie. Jill nie wierzy mu, jakoby był pierwszym jeźdźcem Apokalipsy, więc on wcale nie słucha siostry, gdy ta chce go zainteresować nirwaną.

Jörg Blech © Der Spiegel

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)