Niszczycielskie zapędy ekipy Clintona
Wyprowadzając się z Białego Domu podwładni prezydenta Billa Clintona pozostawili tam nieporządek, a nawet celowo spowodowane szkody - orzekł Generalny Urząd Rachunkowości (GAO), biuro kontrolujące rząd z ramienia Kongresu.
GAO podał w raporcie, że w czasie zmiany ekip rządzących w styczniu 2001 roku rzeczywiście doszło do szkód, kradzieży, aktów wandalizmu i złośliwych żartów w rezydencji przy 1600 Pennsylvania Avenue. Związana z Kongresem agencja oszacowała szkody na 13-14 tys. dolarów.
Republikańska administracja natychmiast po inauguracji prezydenta Busha skarżyła się na bałagan i zniszczenia, pozostawione przez urzędników Clintona. Demokraci odpierali te zarzuty, twierdząc, że nowa ekipa odgrywa się na byłym prezydencie.
GAO zajął się sprawą na wniosek ultrakonserwatywnego kongresmana Boba Barra, jednego z największych wrogów Clintona i inicjatorów jego oskarżenia przed Kongresem (impeachmentu) po ujawnieniu afery z Monicą Lewinsky.
Kontrolne biuro Kongresu wylicza w swym raporcie, że wandale m.in. uszkodzili w Białym Domu klawiatury komputerów, rozmazali klej na biurkach, a na ścianach w ubikacji i na automatycznych sekretarkach telefonicznych pozostawili teksty obrażające w wulgarnych słowach prezydenta Busha.
Z przylegającego do Białego Domu budynku Eisenhower Executive Office, gdzie pracuje personel pomocniczy, skradziono pieczęć prezydencką.
Według GAO, w podobnym stanie pozostawiały już w przeszłości Biały Dom niektóre poprzednie ustępujące ekipy - w tym pracownicy George`a Busha seniora (ojca obecnego prezydenta), przekazujący władzę Clintonowi w 1993 r.
Raport nie spodobał się administracji, która w odpowiedzi oświadczyła, że GAO podjęło wysiłek, aby pomniejszyć znaczenie szkód wykrytych w Białym Domu. (jask)