Nina Chruszczowa: Olimpijska akrobacja Kremla
Podczas igrzysk w Pekinie w 2008 roku, Rosja zwróciła na siebie uwagę świata poprzez swoją krótką wojnę z Gruzją. Po Soczi, Putin, rozsierdzony obaleniem prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, celował w geostrategiczne złoto anektując Krym i instalując marionetkowe siły separatystów we wschodniej Ukrainie. Co stanie się po Rio? - pisze Nina Chruszczowa. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach w ramach współpracy z Project Syndicate.
05.08.2016 15:29
Rosjanie będą obecni wśród sportowców zebranych pod swoimi flagami podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro na stadionie Maracană. Niewiele brakowało, a do tego by nie doszło. W rezultacie rewelacji ujawnionych przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) mówiących o sponsorowanym przez państwo rosyjskie dopingu na wielką skalę, Rosja o włos uniknęła dyskwalifikacji wszystkich swoich zawodników.
Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, żeby nie dyskwalifikować wszystkich Rosjan, zostawiając tę kwestię w gestii poszczególnych federacji zarządzającymi sportami, została przyjęta przez jednych z zawodem, a z ulgą przez innych. Dla prezydenta Rosji Władimira Putina, który pokazywał wielokrotonie, że jest w stanie przekuć nawet największe międzynarodowe upokorzenie w propagandowe zwycięstwo dla Kremla, żaden wyrok nie byłby szczególnie szkodliwy.
Oczywiście dla Putina Igrzyska - a szczególnie zdobywane medale - są bardzo ważne. Podobnie jak jego starzy sowieccy mistrzowie, Putin łączy sportową chwałę z chwałą militarną. Właśnie dlatego osobiście lobbował za przyznaniem Rosji organizacji zimowych igrzysk w 2014 r. Bezprecedensowy koszt imprezy - 50 miliardów dolarów - był tego wart, biorąc pod uwagę, że Rosja zdobyła najwięcej medali (działania Rosji podczas olimpiady w Soczi stanowiły główną część afery dopingowej).
Nie znaczy to jednak, że sportowa gloria zastępuje wojskową. Podczas igrzysk w Pekinie w 2008 roku (gdzie Rosja była trzecia w klasyfikacji medalowej, za Chinami i USA), Rosja zwróciła na siebie uwagę świata poprzez swoją krótką wojnę z Gruzją. Po Soczi, Putin, rozsierdzony obaleniem prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, celował w geostrategiczne złoto anektując Krym i instalując marionetkowe siły separatystów we wschodniej Ukrainie.
Co stanie się po Rio? Mówi się, że Mołdawia, która czyni starania, by zbliżyć się do Zachodu, jest następna na liście Putina. Przejęcie Naddniestrza - prorosyjskiej enklawy graniczącej z Ukrainą, byłoby gospodarczo bardzo trudne dla Rosji, która jeszcze nie pozbierała się po nałożeniu przez Zachód sankcji z powodu Krymu. Ale byłby to wielki gest, a Putin uwielbia wielkie gesty.
Białoruś jest kolejną potencjalną ofiarą rewanżystowskiej kampanii Putina. Kraj ten, rządzony od 1994 roku przez autokratycznego Alaksandra Łukaszenkę, jest przypuszczalnie w kieszeni Putina. Ale Łukaszenka od dawna próbuje rozgrywać Rosję i Zachód, aby wyciągnąć z obu stron jak najwięcej korzyści. Od czasu aneksji Krymu, poszedł bardziej w kierunku Zachodu, choć ostatni manewr Rosji, aby ograniczyć dostawy ropy naftowej, może wystarczyć, by Łukaszenka przemyślał swoją politykę.
Dla Mołdawii czy Białorusi ujawnienie rosyjskiego programu dopingowego i niemal dyskwalifikacja Rosji z Olimpiady może okazać się bardzo złą wiadomością, bo Putin stara się przekształcić fakty tak, by pasowały do jego narracji o Zachodzie nieustannie spiskującym przeciw Rosji. W rzeczy samej, Kreml oraz rosyjski minister sportu Witalij Mutko, oskarżają Grigorija Rodczenkowa, byłego oficjela rosyjskiej agencji antydopingowej, który ujawnił aferę, o bycie zachodnim agentem. Jeśli dodamy do tego ostatnie decyzje NATO o wysłaniu na wschód niewielkich jednostek wojskowych, aby uspokoić Polskę i kraje bałtyckie, Rosja może uznać, że nadszedł czas, by utworzyć dużą strefę buforową między sobą a Zachodem.
Oczywiście Putin, były agent KGB, nie przeprosi za skandal dopingowy. Jak powie każdy szpieg, kłamstwa i oszustwa czynione w służbie krajowi są nie tylko dopuszczalne, ale stanowią cały sens tajnych służb. Co znamienne, prowadzony przez państwo program dopingowy był nadzorowany przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa.
Podobnie jak szpiedzy, autokraci nie są zbyt przywiązani do zasad fair play - a Putin jest i szpiegiem, i autokratą. Propagandowa maszyna nie może skutecznie funkcjonować w kraju, gdzie polityka jest wolna, sprawiedliwa, uczciwa i transparentna. A propaganda jest kluczowa, by umożliwić przywódcy konsolidację władzy do tego stopnia, do jakiego zrobił to Putin.
Ale w ocenie Putina, nie różni się on niczym od pozostałych przywódców, demokratycznych, czy jakichkolwiek innych. Niedawny wyciek "Panama Papers" ujawnił, że używanie kont bankowych i firm-wydmuszek w rajach podatkowych aby ukryć swój majątek i uniknąć płacenia podatków jest powszechne, od premiera Islandii po ojca brytyjskiego premiera Davida Camerona. Bliscy współpracownicy Putina to jedynie kilka nazwisk na długiej i różnorodnej liście. Według Putina, wniosek jest taki, że wszyscy kłamią, ale jakoś tylko Rosjanie okazują się złoczyńcami.
Dla prezydenta Rosji przyłapanie na oszustwie jest błędem, ale nie powodem do wstydu. A kara za oszustwa ujawnia po prostu hipokryzję tych, którzy tę karę wymierzają. W tym sensie, całkowity zakaz dla rosyjskich olimpijczyków byłby jeszcze lepszy dla pozycji Putina wewnątrz kraju - i jeszcze gorszy dla krajów, na które ma oko.
Teraz, gdy rosyjskie marzenia sportowe do pewnego stopnia odżyły, Putin może tymczasowo zawiesić swoją misję zdobywania wojskowej chwały - choćby ze względu na obawy o ewentualne przeniesienie piłkarskich mistrzostw świata w 2018 roku z Rosji do innego kraju. W rzeczy samej, Putin udaje, że traktuje doniesienia o dopingu poważnie, prosząc nawet Rosyjski Komitet Olimpijski o założenie niezależnej agencji antydopingowej.
Ale nawet ten ruch jest obliczony na wzmocnienie pozycji Putina, bo wysyła przekaz, że - nie uginając się przed zagranicą - nawet w obliczu wielkiej niesprawiedliwości, Rosja, będąc wielkim krajem, okazuje łaskę i szczodrość. Tymczasem fakt, że rosyjscy atleci będą - "niesprawiedliwie" - pod dodatkowym nadzorem podczas igrzysk w Rio, daje idealne wytłumaczenie ich potencjalnego słabego występu.
Nie ma wątpliwości, że Putin jest mistrzem manipulacji. Ale jego próby odwrócenia znaczenia decyzji o dodatkowym nadzorze rosyjskich sportowców są obarczone mniejszym ryzykiem niż gdyby Rosja została całkowicie zdyskwalifikowana. Pytanie tylko, czy Rosja, obawiając się ostrzejszych reperkusji, następnym razem pomyśli dwa razy zanim znów złamie międzynarodowe prawa.
Nina Chruszczowa – profesor stosunków międzynarodowych na uniwersytecie The New School w Nowym Jorku. Autorka książek Imagining Nabokov: Russia Between Art and Politics oraz The Lost Khrushchev: A Journey into the Gulag of the Russian Mind. Jest wnuczką Nikity Chruszczowa, przywódcy ZSRR.
Copyright: Project Syndicate, 2016