Niesamowity 25‑letni Nick Kleckner. Zrobił to, co filmowy Forrest Gump
Nick Kleckner zrobił to, co filmowy Forrest Gump. Przemierzył Amerykę wszerz, na piechotę. Forrest biegł, Nick szedł, ale tak samo jak bohater filmu Roberta Zemeckisa zdobył swym wyczynem wielką popularność.
06.10.2012 | aktual.: 24.10.2012 10:56
Tom Hanks za rolę Forresta Gumpa, Amerykanina dotkniętego autyzmem, który na skutek różnych zbiegów okoliczności bierze udział w ważnych historycznych wydarzeniach w USA, dostał Oscara. Nick Kleckner nie dostał nic, ale też niczego nie chciał. Przeszedł przez Amerykę nie dla nagród, nie dla sławy i pieniędzy, ale wyłącznie dla siebie. Po to, by coś zrozumieć.
Jego podróż rozpoczęła się w kwietniu tego roku na Florydzie. Wyruszył z miejscowości Atlantic Beach w północnej części tego stanu, by po 178 dniach marszu, pokonaniu ponad czterech tysięcy kilometrów i zużyciu pięciu par butów, stanąć na plaży po przeciwległej stronie kontynentu, w Huntington Beach, w Kalifornii.
Kleckner, tak jak Gump, zapuścił długą brodę i podobnie jak bohater filmu ku swojemu zdumieniu zgromadził grono licznych zwolenników. Swój wyczyn dokumentował na Twitterze i na blogu, który tak jak cała wycieczka powstał po części przypadkiem. Jego zaczątkiem były e-maile wysyłane do matki, które przyjaciel przerobił na blog. Potem uzupełniał go już sam bohater, przybierając pseudonim „Hobo Nick” (ang. Nick Włóczęga).
25-letni Kleckner wyruszył bez konkretnego planu, poza samym zamiarem przejścia na drugą stronę USA. Chciał przerwać monotonię codziennego życia i przeżyć coś innego. Kiedy ruszał nie miał ze sobą ani pieniędzy, ani żywności, ani nawet wody. Początkowo żywił się odpadkami, nierzadko zaglądając do śmietników. Później korzystał z pomocy przypadkowych ludzi, którzy dawali mu na jedzenie drobne pieniądze, czy karty gotówkowe. Spał gdzie popadnie przeważnie w śpiworze pod gołym niebem, nie korzystając z hoteli, mimo że kiedy o jego podróży stało się już głośno, otrzymał ofertę noclegów w jednej z amerykańskich sieci hotelowych. Kleckner nie skorzystał też z oferty PayPala i nie przyjął czekającego na niego konta z 1 tys. dolarów wkładu. To czego sam nie zużył, w tym pieniądze z datków, rozdawał spotkanym po drodze bezdomnym. Dlaczego?
Wyjaśnieniem może być transparent, który „Nick Włóczęga” w otoczeniu swoich fanów rozwinął po zakończeniu podróży na plaży w Kalifornii. „Jeśli rozdasz to, co masz, zyskasz wszystko, czego potrzebujesz”.
- Ludzie są znacznie lepsi niż mi się wydawało – powiedział Kleckner pytany, co wyniósł ze swojej wycieczki. Oprócz grona fanów podróż 25-latka obserwowali jego rodzice. - Najtrudniej było, gdy przez kilka dni nie miałam od niego żadnych wieści. Szedł wtedy przez pustynię łączącą Arizonę i Kalifornię – opowiada matka „Nicka Włóczęgi”. - Dzięki Bogu wszystko skończyło się dobrze. Razem z jego ojcem nie mogliśmy się doczekać, kiedy wreszcie uściskamy go w Kalifornii i zobaczymy, jak już się porządnie wymyje i ogoli – wspomina kobieta.
Artykuły o wyczynie Nicka Klecknera oprócz prasy amerykańskiej pojawiły się między innymi w Argentynie, Peru, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Francji. Do swojego programu zaprosiła go sieć CNN i słynna Ellen DeGeneres, która gromadzi przed telewizorami miliony widzów. Zgłosił się także gospodarz „The Jeff Probst Show” i wiele mniejszych, lokalnych stacji. Nick wciąż jednak zdumiony jest swoją popularnością.
- Nie jestem w niczym leszy niż inni i nigdy tego się nie spodziewałem – mówi, choć przyznaje, że swoją popularność będzie chciał wykorzystać. Nie chodzi mu jednak o zdobycie pieniędzy.
- Chcemy stworzyć coś w rodzaju ogólnokrajowego ruchu, który ma być inspiracją dla innych - wyjaśnia Nick, myśląc o sobie i swoich zwolennikach. W planach jest także następna wyprawa. Gdzie? Na razie nie wiadomo, ale każdy, kto ma pomysł, może napisać do "Nicka Włóczęgi". Jego email: hobonick2.0@gmail.com.
Z Nowego Jorku dla Wirtualnej Polski
Tomasz Bagnowski