"Niesamowita Polska". Przedziwna hybryda na pierwszym miejscu architektonicznych zaskoczeń
Miejscowi znają tę oszałamiającą budowlę. Jednak na każdym, kto w Jastrzębiu-Zdroju nie był i nie natrafił na ten ewenement w sieci, obiekt musi robić wrażenie. Teraz staje na czele rankingu najbardziej osobliwych perełek przewodnika Niesamowita Polska.
11.02.2022 | aktual.: 11.02.2022 19:07
To naprawdę zaskakująca bryła architektoniczna. Na przeciętnym bloku w Jastrzębiu-Zdroju wyrosła konstrukcja, która nawet postawiona w tradycyjny sposób, na poziomie gruntu, mogłaby uchodzić za ekscentryczną. Zajmując dach klasycznego peerelowskiego budownictwa wielorodzinnego wymknęła się wszelkim kategoriom i przekroczyła granice rozsądku.
Zdążyła już wrosnąć w krajobraz i jej widok dla miejscowych jest tylko przypomnieniem niedogodności, jakie znosić muszą mieszkańcy bloku, na którym pasożytuje ta narośl. Powstała w latach 90., teraz jest już tylko ruiną niedokończonego projektu.
Budowla jest snem mieszkającego w Hamburgu Polaka, który pracował jako detektyw. Jerzy Godlewski postanowił zbudować penthouse na dachu bloku przy ul. Północnej 14. Mrzonka zamieniła się w koszmar. O dziwacznym obiekcie przypomniał profil "Make Life Harder", dzięki czemu zawrzało w sieci.
Według zamierzeń dom na bloku miał mieć basen, gigantyczne akwarium, ogród z imponującą kolekcją flory i fauny. Na dachu zaplanowano lądowisko dla helikoptera.
Budowa nie została ukończona. Inwestycja bez pozwoleń została zablokowana w zaawansowanym stadium. Nie doszło do rozbiórki i konstrukcja niszczeje, doprowadzając do zgryzoty mieszkańców bloku.
Ale obiekt żyje swoim życiem i co jakiś czas staje się bohaterem medialnym. Pojawił się w "Szkle Kontaktowym" w TVN, magazynie architektonicznym "Bryła" czy na wielu sieciowych stronach, gromadzących dziwolągi. Dom określany jest mianem "multipli wśród bloków".
Tajemniczy dom na bloku na ul. Północnej Jastrzębie Zdrój DJI Phantom 2
"Polska jest niesamowita". Przedziwna hybryda na pierwszym miejscu architektonicznych zaskoczeń
Jaka jest historia obiektu określanego mianem "Multipli wśród bloków"? "Bryła" opisuje, że przy ul. Północnej w Jastrzębiu-Zdroju miała stanąć fabryka włókiennicza, ale projekt zakończył się na etapie fundamentów budynków. Po 1989 roku teren przejęła spółdzielnia mieszkaniowa i rozpoczęła tu budowę wieżowca. W połowie inwestycji zabrakło pieniędzy i zamiast 10 pięter stanęło 5. Pokryto je dachem i wprowadzono lokatorów. Kilka mieszkań na najwyższej kondygnacji kupił Godlewski, który wprawdzie mieszkał w Niemczech, ale z Jastrzębiem-Zdrój łączyły go rodzinne więzy.
To wtedy powstała imaginacja o dobudowie kolejnych pięter, ale według autorskiego, futurystycznego projektu. Miał on nawiązywać do kształtu samolotu, który wylądował na bloku. Myślałem o tym, żeby na dachu zrobić ogród. Pojawił się jednak problem, ponieważ trzeba byłoby wchodzić tam przez klapę. Nie pasowało mi to. Zaprosiłem architekta, zaczął coś rysować i tak nam wyszło 1000 metrów kwadratowych nadbudowy" - opowiedział Godlewski "Gazecie Wyborczej".
W 2000 roku inspekcja budowlana wstrzymała prace w związku z wątpliwościami dotyczącymi dokumentacji technicznej, ale w 2002 udało się dać odpór tym problemom. Ale wtedy pojawiła się nowa przeszkoda w postaci sprzeciwu władz spółdzielni. Wtedy okazało się, że spółdzielnia nie ma kompletu dokumentów.
"Przedziwna hybryda z Jastrzębie-Zdroju na pierwszym miejscu architektonicznych zaskoczeń. Jest oszałamiająca, ale nie cieszy mieszkańców bloku
W 2014 roku powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zadecydował o konieczności o rozbiórki całej nadbudowy, co do dziś nie doszło do skutku. To dlatego, że nie ma zgody co do tego, kto powinien sfinansować prace.
Teraz cierpią mieszkańcy Górniczej Spółdzielni Mieszkaniowej. W związku z nieprawidłową konserwacją stropodachu, mieszkania lokatorów z pięter sąsiadujących z budową są nieustannie zalewane. Na dodatek woda deszczowa dostaje się do instalacji elektrycznych, powodując realne zagrożenie.
Mieszkańcy nie podzielają więc podekscytowania rzesz zwiedzających i nie chcą wpuszczać ich na niebezpieczny teren nieukończonej budowy poprzez swoje klatki schodowe. Nie pragną, by sensacja architektoniczna stała się obiektem turystycznych wycieczek, ale mają świadomość, że jeśli koszty rozbiórki poniesie spółdzielnia, to tym samym koszty poniosą oni.