Nauczycielka o koleżance: wykończymy ją
Żeby jej uwierzyli, przez rok potajemnie nagrywała rozmowy. Teraz może za to odpowiedzieć przed sądem. Koleżanki z pracy chciały ją wykończyć psychicznie, zemścić się - czytamy w "Rzeczpospolitej".
15.09.2008 | aktual.: 15.09.2008 09:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czesława Wereszczyńska jest nauczycielką w Szkole Podstawowej nr 5 w Łukowie, 35-tysięcznym powiatowym mieście na Lubelszczyźnie. Jest na zwolnieniu lekarskim, w ostatnich miesiącach spotkało ją wiele nieprzyjemności. Zaczęło się od porysowanego samochodu. Potem ktoś w środku nocy dzwonił dzwonkiem przy jej drzwiach. Najbardziej upokarzające było jednak to, gdy w płaszczu znalazła zawinięte w chusteczkę odchody.
Zdaniem Wereszczyńskiej za tymi „przypadkami” stoją dwie nauczycielki. Marzena Rzymowska (żona radnego i znajoma zastępcy prokuratora rejonowego Jolanty Niewęgłowskiej) oraz Jolanta Słotwińska (żona komendanta powiatowego policji Wiesława Słotwińskiego).
Konflikt między nauczycielkami zaczął się w 2005 r. Przez redukcję etatów Wereszczyńską przeniesiono do przedszkola. Nie zgodziła się z tym i złożyła pozew do sądu pracy. Na mocy wyroku wróciła do szkoły, ale – jak twierdzi – nie była tam mile widziana.
Wtedy Wereszczyńska zainteresowała się awansem Rzymowskiej. Jej zdaniem był nielegalny, bo tamta nie miała wymaganych kwalifikacji. Zawiadomiła prokuraturę. Śledczy postawili nawet zarzuty Rzymowskiej i dyrektorowi szkoły, ale sprawę umorzono. Doszły mnie słuchy, że Rzymowska mi nie odpuści, że coś do herbaty mi dosypie albo do jedzenia – mówi Wereszczyńska.
W obawie zaczęła potajemnie nagrywać koleżanki z pracy. W pokoju ukryła dyktafon. Z nagrań wynika, że już w marcu 2007 r. skonfliktowane z Wereszczyńską nauczycielki zaczęły knuć intrygę. Marzena Rzymowska: słuchajcie, a może by ją psychicznie jakoś wykończyć, na przykład jej palto gównem wysmarować albo coś... coś jej robić.
W kwietniu 2007 r. Wereszczyńska poszła do prokuratury. Skarżyła się, że jest ofiarą mobbingu. W maju tego roku nauczycielki znalazły dyktafon i zawiadomiły prokuraturę, że są podsłuchiwane. Wereszczyńska wniosła o ściganie ich za kierowanie gróźb karalnych, ale postępowanie umożono. Prawdziwość nagrań nie została zakwestionowana. O tym, czy śledczy będą się zajmować podsłuchami, zdecyduje sąd.