Nałęcz: ja pozostaję przy swojej opinii, a Rywin przy swojej
Zarówno Lew Rywin, jak i ja pozostaniemy przy swoich opiniach - tak szef komisji śledczej Tomasz Nałęcz (UP) skomentował list od Rywina. Zdaniem Nałęcza, Rywin powinien wysłać swój list do redakcji "Wprost", która mogłaby go wydrukować, a czytelnicy dokonać oceny.
Lew Rywin zaapelował w liście do Nałęcza o "powstrzymanie się od obrażania" jego osoby. Podejrzany o płatną protekcję producent filmowy ma za złe Nałęczowi jego sformułowania z felietonu w tygodniku "Wprost" i mówi, że tym samym wicemarszałek Sejmu i szef komisji śledczej przyłączył się do tych, którzy przed rozstrzygnięciem sądu i komisji już uznali go za winnego.
Rywinowi chodzi o felieton z 23 marca pt. "Glejt bezkarności", w którym Nałęcz nazywa Rywina "lepkorękim producentem" i autorem "największego skandalu korupcyjnego".
"Ja w tym felietonie użyłem sformułowań, jakimi normalnie posługują się felietoniści" - powiedział w czwartek dziennikarzom w Sejmie Nałęcz.
Dodał, że stara się nie łączyć zajęć felietonisty "Wprost" z zajęciami wicemarszałka Sejmu i przewodniczącego sejmowej komisji śledczej.
Nałęcz podkreślił, że "mieszanie do tego parlamentu i komisji śledczej jest pomieszaniem dwóch różnych form jego aktywności, które stara się rygorystycznie rozdzielać".
W swoim cotygodniowym felietonie we "Wprost" Nałęcz pisze też m.in., że telewizja publiczna "ostentacyjnie wspierała autora największego skandalu korupcyjnego".
Pojawiają się też zdania, że rada nadzorcza TVP powinna wyjaśnić "tajemnicze związki" między władzami telewizji i Rywinem. Nałęczowi wydaje się podejrzane, że TVP lansowała wszystkie sukcesy filmu "Pianista", "awansując Rywina do rangi herosa" filmu.(aka)