Mroziewicz: śmierć zakładników to wina Czeczenów
Publicysta "Polityki" Krzysztof Mroziewicz
uważa, że niezależnie od tego, kto strzelał i kto jest
bezpośrednim sprawcą śmierci ponad 150 zakładników w Osetii
Północnej, w ogólnej ocenie cała odpowiedzialność za to spada na
Czeczenów.
Siły rosyjskie odbiły z rąk terrorystów okupowaną od środy szkołę w Biesłanie w Osetii Północnej. Szczegóły tej akcji, jak również ostateczna liczba ofiar nie są jeszcze znane. Agencja Kyodo pisze o 150 zabitych, jednak danych takich nie potwierdza żadne rosyjskie źródło.
W opinii Mroziewicza terroryści nieprzypadkowo wybrali za cel ataku szkołę, gdyż na Wschodzie i w górach Kaukazu dzieci "stanowią świętość". Jak podkreślił, terroryści prawdopodobnie liczyli na to, że Rosjanie będą o tym wiedzieć i nie zaatakują, ponieważ wina za to, że dzieciom coś by się stało, spadnie na nich.
Jak podkreślił publicysta, rząd rosyjski stał od początku na twardym stanowisku, że "z terrorystami się nie negocjuje", a jeżeli podejmowane były jakieś próby negocjacji, były one jedynie sposobem na odwrócenie uwagi i gry na czas. W jego opinii po wydarzeniach w Osetii Północnej poparcie Rosjan dla prezydenta Rosji z pewnością nie spadnie, a może nawet jeszcze wzrosnąć.
Kryzys w Biesłanie trwał od środy rano. Terroryści domagający się wycofania wojsk rosyjskich z Czeczenii trzymali łącznie - według oficjalnych danych - 354 zakładników, z których 26 wypuścili w czwartek. Nieoficjalne źródła mówiły o ponad 1000 zakładników. Nie wiadomo, ilu ich naprawdę było.