Misja "Sokoła", czyli komandosi na okręcie podwodnym
Okręt podwodny ORP "Sokół" wziął udział we wspólnej akcji marynarki wojennej i wojsk specjalnych. Jego misja objęta była tajemnicą. Jak dowiedział się portal polska-zbrojna.pl, podczas kilkudniowych manewrów komandosi z Formozy i marynarze ćwiczyli osłonę morskich szlaków żeglugowych.
19.10.2012 | aktual.: 19.10.2012 17:37
ORP "Sokół" podpływa do brzegu. Z jego pokładu desantują się żołnierze jednostki specjalnej Formoza. Chwilę później unieszkodliwiają obsługę brzegowych wyrzutni rakiet. Operacja na Morzu Bałtyckim była częścią zakończonych właśnie ćwiczeń Okrętowej Grupy Zadaniowej.
- Do desantu wykorzystaliśmy okręt podwodny, ponieważ rakiety, które bronią wybrzeża, nie są w stanie mu zagrozić - mówi kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik prasowy marynarki wojennej. - Okręt może oczywiście zostać wykryty przez specjalne systemy. Tyle że żaden kraj nie jest w stanie rozmieścić ich wzdłuż całego wybrzeża. Jeśli więc załoga okrętu wykryje lukę w systemie, może niepostrzeżenie dotrzeć do miejsca, w którym zostaną desantowani żołnierze - dodaje kmdr por. Zajda.
Komandosi z Formozy i żołnierze marynarki wojennej przez kilka dni trenowali osłonę morskich szlaków żeglugowych. W ćwiczeniach wykorzystano aż siedem okrętów oraz należące do marynarki śmigłowiec i samolot rozpoznawczy "Bryza", a także parę samolotów myśliwsko-bombowych Su-22 z sił powietrznych. Marynarze prowadzili m.in. działania antypirackie i antyterrorystyczne, osłaniali konwój przed atakami z powietrza i wody.
Podczas jednego z zadań w roli agresora zagrażającego konwojowi wystąpił ORP "Sokół". Miał zaatakować płynący do portu zbiornikowiec ORP "Bałtyk" oraz grupę osłaniających go okrętów, wśród których znajdowała się m.in. fregata rakietowa. - W takich sytuacjach okręt podwodny działa trochę na zasadzie samotnego myśliwego. Nie atakuje bardzo niebezpiecznej dla niego fregaty. Stara się jej unikać, wyprowadzić w pole i dopiero uderzyć w serce konwoju, czyli w tym przypadku w zbiornikowiec - opisuje taktykę kmdr por. Zajda.
Okręty podwodne to niezwykle groźna broń, ponieważ mogą długo pozostawać niewykryte. Dzięki temu są w stanie zaatakować konwój na dużych odległościach od brzegu i zwykle robią to z zaskoczenia.
Jak podkreśla kmdr por. Zajda, takie manewry dają szansę przećwiczyć warianty współpracy pomiędzy różnymi typami okrętów oraz rodzajami sił zbrojnych. Pomagają też budować poczucie bezpieczeństwa na morzu, które odgrywa kluczową rolę m.in. dla gospodarki.
Łukasz Zalesiński, polska-zbrojna.pl