Michał Listkiewicz o słowach Nawrockiego: mam żal, zostałem wykorzystany
Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Michał Listkiewicz, uważa, że został wykorzystany przez Karola Nawrockiego i polityków PiS-u w "brudnej politycznej grze". - Humorystyczna historia sprzed lat posłużyła im jako oręż. To paranoja - mówi Wirtualnej Polsce Listkiewicz.
Podczas niedawnej rozmowy ze Sławomirem Mentzem Karol Nawrocki został zapytany o udział w kibolskich ustawkach. Lider Konfederacji zapytał o bójkę kiboli "70 na 70". Nawrocki nie zaprzeczył. Stwierdził, że występował "w różnych modułach szlachetnych walk".
Wirtualna Polska ujawniła szczegóły tych walk. Jak informowaliśmy na naszych łamach, 25 października 2009 roku, po spotkaniu Lechii Gdańsk z Lechem Poznań, miała miejsce zorganizowana bójki kiboli. Kandydat na prezydenta wspierany przez PiS, Karol Nawrocki, brał udział w tzw. ustawce. Wśród uczestników znaleźli się nie tylko kibice, ale także osoby związane z przestępczością zorganizowaną.
Nawrocki: więcej o ustawkach mógłby powiedzieć Tusk
Podczas piątkowej debaty kandydatów Rafał Trzaskowski zapytał o tę kwestię Karola Nawrockiego. - Więcej o ustawkach mógłby powiedzieć pana szef, Donald Tusk, który chwalił się swoim udziałem w ustawkach w artykułach, a także w rozmowie z Michałem Listkiewiczem. Mam nadzieję, że porozmawialiście sobie, jak to wygląda - odpowiedział Nawrocki.
Nawiązał tym samym do wywiadu, jakiego były prezes PZPN, Michał Listkiewicz, udzielił w 2020 r. Onetowi i Przeglądowi Sportowemu.
"Wielkim fanem sportu był np. premier Donald Tusk [...] bardzo kibicował Lechii Gdańsk. Pamiętam, że przed mistrzostwami Europy 2008 w Tychach mieliśmy zgrupowanie, a premier był akurat z wizytą na Śląsku. Asystent selekcjonera Leo Beenhakkera, "Bobo" Kaczmarek, bardzo dobrze znał się z Tuskiem i zaprosił go do nas na kolację. Po kolacji "Bobo" mówi: "Donald, zostań z nami, pogadamy". Zaraz znalazło się jakieś wino i Kaczmarek znów wkroczył do akcji. Zagadnął: "Pamiętasz, Donald, tamte derby Arka – Lechia? Jak wpadliśmy, to kibice Arki spie... ze swojej górki!" - opowiadał Listkiewicz.
"A Tusk, wtedy przecież urzędujący premier, mówi do mnie: "Panie Michale, w trzy minuty górka z żółto-niebieskiej (barwy Arki - przyp. DF) zrobiła się biało-zielona! Kibice Arki stali w wodzie po kolana i mogli wyjść, dopiero gdy im na to pozwoliliśmy!". Odpowiedziałem: "Panie premierze, to trochę chuligański czyn". A Tusk wytłumaczył: "Wie pan, każdy w młodości miał jakieś szalone epizody! I tak powinno być. Jeśli ktoś nie zrobił w młodości czegoś, czego później trochę się wstydzi, to nie jest pełnokrwistym człowiekiem". Przyznałem mu rację - kontynuował były prezes PZPN.
Słowa Listkiewicza przytaczał też szef sztabu Karola Nawrockiego i poseł PiS Paweł Szafernarker. Były one szeroko cytowane w mediach społecznościowych przez polityków związanych z obozem prawicy i zwolenników Nawrockiego.
Michał Listkiewicz: byłem zszokowany
Michał Listkiewicz nie kryje ogromnego zaskoczenia takim obrotem spraw. Jak mówi, nie spodziewał się, że znajdzie się w centrum politycznej awantury.
- Wracałem właśnie z Czech, gdzie gościłem u swojego przyjaciela, księdza Zbigniewa Czendlika. Dostałem telefon od znajomego, że wziąłem udział w debacie prezydenckiej. Zażartowałem, że tym razem nie zdecydowałem się na kandydowanie, ale może zrobię to za pięć lat. Powiedziano mi wtedy, o co chodzi. Odtworzyłem sobie słowa Karola Nawrockiego podczas debaty i byłem zszokowany. Zostałem wykorzystany przez jednego z kandydatów i mam o to żal - mówi Wirtualnej Polsce były szef PZPN-u.
- Kluczowy jest kontekst całej wypowiedzi. Przytaczana historia została przeze mnie opowiedziana w tonie humorystycznym, żartobliwym. To nie była opowieść o tym, że Tusk był bezwzględnym kibolem. Zresztą, kiedy ówczesny selekcjoner, Leo Beenhakker, dowiedział się, o czym rozmawiamy i przetłumaczono mu nasze słowa, pokładał się ze śmiechu. To była zwykła anegdota, a posłużyła po latach jako oręż polityczny. Dla mnie to paranoja – dodaje Listkiewicz.
- Zachęcam zresztą do lektury tekstu Tomasza Wołka z 2007 r. o kibicowskich dokonaniach Donalda Tuska. Jak widać, czasy się zmieniają. Dzisiaj każde zdanie, nawet wypowiedziane przed laty i o humorystycznym wydźwięku, może zostać użyte w brudnej politycznej grze – tłumaczy.
Zaznacza, że jako były działacz piłkarski jest zdecydowanym wrogiem walk kibiców.
- Kiedyś nie było zorganizowanych ustawek. Często kończyło się na rozkwaszonym nosie i podartej koszuli. Natomiast walki z udziałem niebezpiecznych narzędzi to coś, co mnie przeraża. Trudno mówić, że uczestniczą w nich sympatycy drużyn. To przestępcy. I nie chodzi im o żadną obronę honoru klubu, tylko o agresję. Gdyby zapytać któregoś z nich o skład, pewnie nie wymieniłby dwóch piłkarzy. To nie ma nic wspólnego z piłką nożną. Podkreślam, że nie mówię w tym momencie o Karolu Nawrockim. Znam doniesienia mediów na ten temat, natomiast nie mnie ustalać, w czym brał udział i w jakim stopniu, ani tym bardziej to oceniać - tłumaczy.
- Nie znam ani pana Karola, ani pana Rafała. Miałem zaszczyt poznać prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsę, Bronisława Komorowskiego czy Lecha Kaczyńskiego, który wiele zrobił dla uratowania Euro 2012 dla Polski. Natomiast nie mam żadnych relacji z obecnymi kandydatami. Swoje poparcie dla jednego z nich wyrażę w niedzielę na Kaszubach, gdzie mieszkam – kończy Listkiewicz.
Dariusz Faron jest dziennikarzem Wirtualnej Polski