Matka przyszła na komisariat szukać córeczki. Była pijana

Zaczęło się w sobotę po północy od nietypowej interwencji policji. Mundurowi zostali wezwani przez mężczyznę, który skarżył się, że ktoś dobija się do jego drzwi. Okazało się, że za zakłócanie spokoju odpowiadała partnerka mężczyzny, która w momencie przyjazdu funkcjonariuszy zdążyła już wejść do mieszkania.

Oboje byli pijani i w takim stanie opiekowali się 4-letnią córką koleżanki. Policjanci, po ustaleniu adresu matki, odwieźli dziewczynkę do domu. Nikt jednak nie otworzył im drzwi, 4-latkę zabrano więc do domu dziecka. Następnego dnia po dziecko zgłosiła się 28-letnia matka. Policjanci szybko stwierdzili, że jest pod wpływem alkoholu - miała 0,39 promila.

Gdy policjanci usłyszeli, że 28-latka nie otworzyła drzwi, ponieważ była pijana, postanowili sprawdzić, co dzieje się z jej pozostałymi dziećmi. Kobieta stwierdziła, że 7- i 3-letni syn, oraz 7-miesięczna córka, znajdują się pod opieką cioci. Na miejscu okazało się, że do najmłodszego dziecka wezwano pogotowie.

Na szyi i policzku dziewczynki znajdowały się siniaki. Mundurowi postanowili zatrzymać matkę i jej partnera, który również był pod wpływem alkoholu. Kobiecie postawiono zarzut narażenia zdrowia lub życia dziecka. Po przesłuchaniu została we wtorek zwolniona do domu przez prokuraturę. Miała twierdzić, że córeczka uderzyła się w stolik kawowy.

4-latka wciąż znajduje się w domu dziecka, o jej losie zadecyduje sąd rodzinny. Rzecznik policji w Rudzie Śląskiej, Roman Aleksandrowicz, w rozmowie z TVN 24 tłumaczył, że 28-latkę spotkała tragedia. Rok temu zmarł jej mąż, została sama z czwórką dzieci. Wobec kobiety nie było nigdy żadnych zastrzeżeń.