Majmurek: Dlaczego Nawrocki mógł bezkarnie rozjechać kilka zakonnic na pasach? [OPINIA]

Karol Nawrocki, od momentu, gdy pokazał się szerszej publiczności w hali krakowskiego Sokoła, przejechał na pasach kilka symbolicznych zakonnic. Szafa kandydata PiS okazała się kryć równie wiele "trupów" co mały cmentarz. Mimo to Nawrocki może spokojnie wygrać wybory - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Karol NawrockiKarol Nawrocki
Źródło zdjęć: © PAP | Darek Delmanowicz
Jakub Majmurek

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W styczniu 2015 roku Adam Michnik, występując w programie Tomasza Lisa, powiedział, że Bronisław Komorowski przegra, tylko jeśli pijany przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży. Słowa te bardzo szybko źle się zestarzały. Jak się okazało, do klęski Komorowskiego nie trzeba było rozjechanej zakonnicy, wystarczyła bierna, arogancka, oderwana od społecznych emocji kampania, start Kukiza, który posłużył jako most umożliwiający przejście na stronę Andrzeja Dudy rozczarowanemu elektoratowi Platformy, zmęczenie ośmioma latami rządów PO-PiS, bardzo sprawny pomysł sztabu PiS na to, jak zaprezentować Polsce jej kandydata.

Dziś sytuacja jest inna. Karol Nawrocki, od momentu, gdy pokazał się szerszej publiczności w hali krakowskiego Sokoła, przejechał na pasach kilka symbolicznych zakonnic. Szafa kandydata PiS okazała się kryć równie wiele "trupów" co mały cmentarz: od sprawy kawalerki, przez ustawki w towarzystwie regularnych gangusów – co sam Nawrocki potwierdził – po doniesienia o aktywności w sopockim Hotelu Grand (którym z kolei zaprzecza).

Mimo to Nawrocki może spokojnie wygrać wybory. Wszystkie trupy w jego szafie nie przeszkadzają nie tylko żelaznemu elektoratowi PiS – który jak pokazują wyniki z pierwszej tury, obecnie wynosi około 30 proc. – ale blisko połowie wyborców. Dlaczego?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Komu pomoże wyższa frekwencja? "To bardziej mit"

Przykład Trumpa

Trudno oprzeć się tu skojarzeniom z Donaldem Trumpem. Wróćmy do początku 2016 r., gdy startowały pierwsze wygrane przez niego – ku zaskoczeniu wszystkich komentatorów – prawybory w partii republikańskiej. Trump powiedział, że mógłby stanąć na środku Piątej Alei w centrum Manhattanu, wyjąć pistolet i zastrzelić kogoś, a i tak nie straciłby żadnych głosów. Następna dekada potwierdziła, że miał rację.

Kolejne skandale, które powinny zatopić karierę każdego polityka – romans z gwiazdą porno, wszystkie prokuratorskie zarzuty, odmowa uznania wyniku wyborów w 2020 roku, nie wspominając o szeregu skandalicznych, obraźliwych wypowiedzi – nie były w stanie w żaden istotny sposób zachwiać poparciem Trumpa. Rosło ono z wyborów na wybory: w 2016 roku Trump zdobył niecałe 63 miliony głosów, w 2020 - 74,2 milionów (Biden wygrał wtedy dzięki nadzwyczajnej mobilizacji elektoratu demokratów, nie za sprawą załamania się poparcia Trumpa), a w 2024 - 77,3 miliona.

Im większe prawne problemy z wymiarem sprawiedliwości miał Trump, tym bardziej konsolidowało to wokół niego jego elektorat i w żaden sposób nie przeszkadzało mu sięgać po nowych wyborców. Trump od początku startował jako kandydat "spoza systemu", który wchodzi do polityki, by "wywrócić stolik" i pogonić skorumpowanych polityków i biurokratów. Jego problemy z prawem czy skrajnie negatywny wizerunek w większości tradycyjnych mediów tylko umacniały przekonanie wyborców, że cały system sprzysiągł się, by zniszczyć zagrażającego mu outsidera.

A emocja antysystemowa jest kluczowa w amerykańskiej polityce ostatniej dekady. Wybór między Trumpem a Hilary Clinton w 2016 – podobnie jak wcześniej w prawyborach między Clinton a senatorem Sandersem – był referendum, w którym Amerykanie udzielali odpowiedzi na pytanie: "czy system działa dla takich osób jak ja?". Wiemy, jaka przynajmniej dwukrotnie była odpowiedź. I choć Trump – dziecko biznesowych elit, miliarder i celebryta – jako reprezentant ludzi przekonanych, że system ich zawiódł, może się wydawać absurdalną ideą, to ten absurd rządzi najpotężniejszą demokracją świata już przez drugą kadencję.

Poczucie, że system nie działa, niskie zaufanie do instytucji, skłonność do teorii spiskowych podsycana przez nowy medialny ekosystem oparty o media społecznościowe, wytworzyły kulturę polityczną, w której antysystemowym liderom, zdolnym podpiąć się pod społeczne niezadowolenie, wolno znacznie więcej niż ich rywalom. Polityków takich jak Trump, nie tylko nie obowiązują - do niedawna wydawało żelazne - reguły politycznego decorum, ale też uchodzą im rzeczy wcześniej oznaczające koniec politycznej kariery w Stanach.

Wyznawcy i cynicy

Podobne mechanizmy działają w Polsce. U nas też prawicowym populistom wolno więcej niż ich liberalnym i lewicowym konkurentom. Choć oczywiście wpływ na to mają także lokalne, niewystępujące w Stanach czynniki.

Jak pokazały badania Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego, PiS wychował sobie dwie specyficzne grupy elektoratu, gotowe wybaczyć swoim politykom niemal wszystko: "wyznawców" i "cyników". "Wyznawcy" są głęboko przekonani, że każdy, kto nie popiera entuzjastycznie PiS, jest wrogiem Polski, zwłaszcza Tusk i jego partia. Dla tych wyborców "domknięcie systemu Tuska" w postaci zwycięstwa Trzaskowskiego będzie oznaczać egzystencjalne zagrożenie dla dalszego trwania narodowej wspólnoty. Są więc w stanie zagłosować na każdego, kto powstrzyma ten scenariusz. W dodatku wyborcy ci z założenia nie wierzą w zarzuty wobec polityków PiS, jakie pojawiają się w uznawanych przez nich za wrogie media, zwłaszcza jeśli mają one niemiecki kapitał.

"Cynicy" z kolei uważają, że wszyscy politycy są siebie warci, wszyscy kradną, oszukują, kryją całe stosy trupów w szafie. Informacje o Nawrockim – jeśli nie uznają ich za element brudnej gry drugiej strony – w niczym więc ich nie zdziwią, w niczym nie oburzą i w niewielkim stopniu zmienią ich wyborcze preferencje.

KO też doczekała się swojego fanatycznego elektoratu, jest on jednak znacznie mniej liczny od tego PiS. Widać też w tej kampanii, że postawa cynicznego zmęczenia polityką rozprzestrzenia się także po liberalnej i lewicowej stronie. Ogarnięci nią wyborcy nie są się w stanie oburzyć kolejnymi rewelacjami na temat Nawrockiego, ale mają wielki problem z tym, że obóz liberalny raz jeszcze domaga się od nich, by dla ratowania Polski głosowali na kandydata, którego nie akceptują. W tym roku większość takich wyborców pewnie ostatecznie poprze Trzaskowskiego, co jednak biorąc pod uwagę całą polityczną układankę, niekoniecznie wystarczy mu do zwycięstwa.

Kto będzie mniejszym złem

Dla zwycięstwa Nawrockiego kluczowe będzie co innego: to jak duży jest antysystemowy elektorat, który nawet jeśli uważa Nawrockiego za postać mętną, podejrzaną i nieprezydencką, to tak bardzo ma dość rządu Tuska, liberalnych elit i ich oburzenia na "kandydata-sutenera", że gotów będzie zagłosować za Nawrockim. Bo prezydenta podejrzanej konduity z PiS uważa mimo wszystko za "mniejsze zło" niż "domknięcie systemu" wokół PO.

Jeśli Nawrocki wygra, to będzie to nie tylko znaczyło, że kandydatom PiS wolno więcej, nie tylko będzie to sygnał, że mają licencję na rozjeżdżanie ciężarnych zakonnic na pasach, ale też, że obecny rząd w niespełna dwa lata rządów stał się dla większości – najpewniej minimalnej, ale zawsze – większym złem niż ktoś z takim bagażem jak Nawrocki. Wszystko to w warunkach nie najgorszej gospodarczej koniunktury, gdy poziom życia nie spada, a ogólną sytuację można uznać za lepszą niż w końcówce rządów PiS z jej drożyzną.

Będzie to znaczyło, że obecny układ władzy ma fundamentalny problem z komunikacją, z politycznym przywództwem i swoją opowieścią o Polsce. Jeśli nie uratuje go nadzwyczajna mobilizacja i zwycięstwo Trzaskowskiego, to z prezydentem Nawrockim może już nie być przestrzeni na korektę przed następnymi wyborami parlamentarnymi.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Wybrane dla Ciebie

Polska poderwała myśliwce. "Najwyższa gotowość"
Polska poderwała myśliwce. "Najwyższa gotowość"
Fico: Putin chce spotkania z Zełenskim nie tylko w Moskwie
Fico: Putin chce spotkania z Zełenskim nie tylko w Moskwie
Sikorski odebrał "archiwum katyńskie". "Dzieło życia"
Sikorski odebrał "archiwum katyńskie". "Dzieło życia"
Jakie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy? Zełenski zabrał głos
Jakie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy? Zełenski zabrał głos
Ekonomista zachwycony rozwojem Polski. "Powinna być wzorem"
Ekonomista zachwycony rozwojem Polski. "Powinna być wzorem"
"Niewątpliwy skandal". Były premier oburzony słowami Bielana
"Niewątpliwy skandal". Były premier oburzony słowami Bielana
Weszli z tęczowym krzyżem do bazyliki św. Piotra. Serdecznie ich powitano
Weszli z tęczowym krzyżem do bazyliki św. Piotra. Serdecznie ich powitano
Wyniki Lotto 06.09.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 06.09.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Nie żyje Kazimierz Pietrzyk. Polityk i działacz sportowy miał 83 lata
Nie żyje Kazimierz Pietrzyk. Polityk i działacz sportowy miał 83 lata
"Dron konstrukcji styropianowej". Co spadło na Lubelszczyźnie?
"Dron konstrukcji styropianowej". Co spadło na Lubelszczyźnie?
Izraelska armia wysadziła wieżowiec w Gazie. Gigantyczna eksplozja
Izraelska armia wysadziła wieżowiec w Gazie. Gigantyczna eksplozja
Zawyły syreny na Pradze Południe. Wiadomo, co się stało
Zawyły syreny na Pradze Południe. Wiadomo, co się stało