Łyżwiński: ratujcie mnie, chcą mnie wykończyć
Stan zdrowia Stanisława Łyżwińskiego nie pozwalał na kontynuowanie procesu przed sądem w Piotrkowie Trybunalskim, a mimo to rozprawa się odbyła - twierdzą obrońcy oskarżonego w procesie tak zwanej seksafery. W czasie przerwy żona Łyżwińskiego pokazała kartkę od męża, na której było napisane: "Ratujcie mnie, chcą mnie wykończyć".
Sąd wziął jednak pod uwagę stan byłego posła, bo na miejsce rozprawy wybrano salę rozpraw w najniżej położonym korytarzu. Łyżwiński porusza się na wózku inwalidzkim. Rozprawa, w której zeznawać miała żona byłego posła Wanda, tuż po rozpoczęciu została przerwana i prowadząca proces zarządziła przerwę. Powodem był stan Stanisława Łyżwińskiego, który wziął tabletki i został zawieziony do zamkniętego pomieszczenia. Po chwili w asyście dwóch policjantów został ponownie przewieziony na salę rozpraw.
Przesłuchanie trwało około dwóch godzin. Przewodniczący Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim sędzia Jacek Gasiński powiedział, że prowadząca proces miała prawo kontynuacji rozprawy. Łyżwiński został przewieziony z więziennego aresztu i porusza się na wózku inwalidzkim. Cierpi na ból kręgosłupa i paraliż lewej nogi.
Kolejna rozprawa w seksaferze wyznaczona jest na 18 marca. Wtedy wyjaśnienia ma składać Andrzej Lepper.