Leszek Miller: rozwiązanie tej koalicji musiało nastąpić

W Klubie Parlamentarnym PSL i w partii funkcjonowała grupa przeciwna tej koalicji. To przecież nie było dla nikogo tajemnicą. Ja z podziwem obserwowałem postawę prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego Jarosława Kalinowskiego, który miał z tym niemalże codziennie do czynienia, musiał jakoś godzić te sprzeczne interesy - powiedział premier Leszek Miller, gość radiowych "Sygnałów Dnia".

03.03.2003 | aktual.: 03.03.2003 10:15

Sygnały Dnia: Panie Premierze, w dzisiejszym wywiadzie dla "Sygnałów Dnia" Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego winą obarczył za rozpad tej koalicji Sojusz Lewicy Demokratycznej, twierdząc, że właściwie to Sojusz nie realizuje obietnic przedwyborczych.

Leszek Miller: No, a cóż ten polityk ma mówić? Ja może jeszcze przypomnę Państwu, że przecież od samego początku, od momentu niemalże utworzenia naszej koalicji, w Klubie Parlamentarnym PSL i w partii funkcjonowała grupa przeciwna tej koalicji. To przecież nie było dla nikogo tajemnicą. Ja z podziwem obserwowałem postawę prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego Jarosława Kalinowskiego, który miał z tym niemalże codziennie do czynienia, musiał jakoś godzić te sprzeczne interesy. Być może po prostu te ostatnie decyzje wynikają stąd, że w Polskim Stronnictwie Ludowym ostatecznie zwyciężyła grupa, która nie chciała tej koalicji. No więc jeśli tak, to stało się to, co się stało. Jeden zresztą z polityków PSL-u powiedział, że prędzej czy później rozwiązanie tej koalicji musiało nastąpić. No to lepiej prędzej, niż później.

Sygnały Dnia: Marek Sawicki powiedział również, że 20 posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie głosowało w sprawie winiet, m.in. Jacek Piechota. Czy wobec tych osób, które nie głosowały, a także wobec członków rządu, którzy nie głosowali, wyciągnie Pan konsekwencje?

Leszek Miller: 20 osób było nieobecnych i część z tych osób jest usprawiedliwiona. To są wypadki losowe, choroby i tak dalej, i tak dalej. Część nie jest. Akurat jeśli chodzi o Jacka Piechotę, to prowadził on bardzo ważne negocjacje z partnerem amerykańskim na temat offsetu. Natomiast oczywiście, że nie można przejść nad tym do porządku dziennego i jestem przekonany, że szef klubu Jerzy Jaskiernia i całe kierownictwo klubu wyciągnąć stosowne konsekwencje, zwłaszcza teraz, kiedy nie mamy już większości w Sejmie i kiedy każde głosowanie jest tak samo ważne i każdy głos jest tak samo ważny. Po prostu koledzy z SLD, ale także i z Unii Pracy, muszą zrozumieć, że nie ma nic ważniejszego niż czynny udział w pracach Sejmu, obecność w Sejmie, że nawet rozmaite wyjazdy zagraniczne, nawet potrzebne, muszą zostać podporządkowane ofiarnej pracy w Parlamencie, że tylko wówczas można będzie przeprowadzać ważne dla Polski ustawy, no i oczywiście zabiegać o poparcie także i tych posłów, którzy chcą te ustawy poprzeć,
tych posłów, dla których ważniejszy jest interes Rzeczypospolitej, a nie tylko własne partykularne interesy.

Sygnały Dnia: Koalicja rozpadła się w sobotę tak oficjalnie, natomiast czy prawdą jest, Panie Premierze, że w piątek z Pana Kancelarii wysłano polecenia do wszystkich wojewodów, aby przygotowali wnioski o odwołanie wicewojewodów należących do Polskiego Stronnictwa Ludowego?

Leszek Miller: Nie. Czekaliśmy spokojnie na wynik ostatecznych rozmów, ale pewnie Pan ma na myśli dzisiejsze spotkanie, które ma się odbyć. Pan minister Janik zaprasza wicewojewodów rekomendowanych przez Polskie Stronnictwo Ludowe. Myślę, że również spotkamy się z sekretarzami stanu, z podsekretarzami stanu rekomendowanymi przez Polskie Stronnictwo Ludowe. I to też jest nowy obyczaj. Otóż...

Sygnały Dnia: Ale to spotkanie będzie pożegnalne, jak rozumiem?

Leszek Miller: Tak. Chcemy tym osobom podziękować za ofiarną pracę. Duża część z tych ludzi po prostu ciężko pracowała w okresie istnienia naszej koalicji, wiele dla tej koalicji uczyniła, wiele uczyniła dla rozmaitych decyzji, które były podejmowane, i trzeba im serdecznie za to podziękować. Przy czym to nie jest ich wina, oczywiście, ale to też jest pewna konsekwencja, która musi być przestrzegana. Otóż jeżeli ugrupowanie wychodzi z koalicji, to wszyscy rekomendowani przez to ugrupowanie (mówię, oczywiście, o tym poziomie politycznym) muszą wraz z ugrupowaniem odejść właśnie w myśl tej zasady. Nie można być jednocześnie w rządzie i nie można być jeszcze w opozycji. To też musi być czytelne dla wszystkich. I będzie czytelne. (Polskie Radio/mk)

Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Henryk Szrubarz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)