Lekcja pokory dla Patryka Jakiego. Zamiast tweetów o torturach
Niecałe 70 godzin zajęło brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości postawienie przed sądem 31-letniego Polaka. Kierując po pijanemu ciężarówką miał przyczynić się do wypadku, w którym zginęło 8 osób. Gdyby to działo się w Polsce, pijany kierowca czekałby na akt oskarżenia około pół roku.
28.08.2017 | aktual.: 28.08.2017 20:22
Brytyjski sąd udzielił właśnie Patrykowi Jakiemu i jego szefowi, ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze, poglądowej lekcji ze sprawnego i zaangażowanego działania. Nie polega ono na reagowaniu tweetami na najbardziej bulwersujące sprawy, ale szybkim działaniu w realnej rzeczywistości.
31-letni Ryszard M., polski kierowca TIR-a, w nocy z piątku na sobotę spowodował jeden z najtragiczniejszych wypadków w historii Wielkiej Brytanii. Na autostradzie zginęło osiem osób, zaś troje walczy o życie w szpitalu. Polak usłyszał osiem zarzutów spowodowania śmierci i cztery zarzuty spowodowania poważnych uszkodzeń ciała w wyniku niebezpiecznego prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu (1 promil alkoholu we krwi). Jak relacjonuje Maciej Woroch z TVN24, już w poniedziałek kierowca stanął przed sądem, prokurator miał komplet akt na temat sprawy, sędzia mógł zadać kluczowe pytanie: czy podsądny przyznaje się do winy. Nie przyznał się, bo nie pamięta. Sprawa będzie kontynuowana w najbliższych dniach.
Jak to się robi w Polsce?
31 grudnia pijany na umór Vladyslav K., 28-letni Ukrainiec, bez prawa jazdy wsiada do terenowego samochodu. Z prędkością 90 km/h pędzi ulicami Jeleniej Góry, wpada w poślizg, a zjeżdżając na chodnik, zabija dwie nastolatki.
Co dzieje się dalej? Po dwóch dobach Vladyslav K. widzi się z prokuratorem, a ten przedstawia mu zarzuty. Następnie K. zasłania się niepamięcią (trudno się dziwić, miał 2 promile). Akt oskarżenia pisano przez 6 miesięcy. Dopiero 29 czerwca trafił do sądu w Jeleniej Górze. 9 sierpnia następuje przełom i odbywa się pierwsza rozprawa pirata-zabójcy.
Tymczasem w Polsce bohaterem dnia w mediach jest wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, którego emocjonalną reakcją na napad na parę Polaków w Rimini był wpis na Twitterze: ”Za Rimini dla tych bydlaków powinna być kara śmierci. Choć dla tego konkretnego przypadku przywróciłbym również tortury” - napisał wiceminister sprawiedliwości.
Internauci połączyli pozornie dwie odległe sprawy. Zestawiając je, trudno jednak nie zauważyć, że w Polsce mamy rozemocjonowanych ministrów i bezwładny wymiar sprawiedliwości. Tymczasem w Wielkiej Brytanii minister sprawiedliwości, lord David Lidington, jest na Twitterze równie aktywny jak dąb Bartek, jednak podległe mu służby jakoś dają radę.
Duet "surowa kara"
Zarówno Patryk Jaki, jak i Zbigniew Ziobro walczą o szybkie i surowe karanie pijanych kierowców. To im podlega prokuratura, a od niej zależy tempo prac w najbardziej bulwersujących opinię publiczną sprawach. - Nie można dłużej tolerować sytuacji, w której wymiar sprawiedliwości jest bezradny wobec tych, którzy drwią z prawa i stwarzają śmiertelne zagrożenie - to wypowiedź Zbigniewa Ziobry z 2013 roku, kiedy zapalił dwa znicze w miejscu tragicznego wypadku w Łodzi.
Nie dalej jak rok później w surowych karach licytował go Patryk Jaki, mówiąc o odbieraniu samochodów pijanym sprawcom wypadków. To po tragedii w Kamieniu Pomorskim, gdzie pirat drogowy uśmiercił 6 osób.
Wprawdzie duetowi ministrów udało się przygotować zmiany w prawiee zaostrzające kary dla piratów. Od czerwca tego roku pijany sprawca śmiertelnego wypadku trafi do więzienia na minimum dwa lata, bez możliwości zawieszenia kary. Najważniejszy efekt jednak - czyli szybkość i nieuchronność kary - toczy się wciąż starym trybem. Akt oskarżenia po kilku miesiącach.