Kto zastąpi posłów po eurowyborach?
W eurowyborach zamierza wziąć udział wielu posłów, także z Pomorza. I kiedy oni już śnią o Brukseli, są tacy, którzy po cichu liczą na to, że może się uda zająć ich miejsce w Warszawie.
W naszym województwie w wyścigu o mandat do Parlamentu Europejskiego partie wystawiły swoje największe nazwiska. Z PiS wystartuje: Jacek Kurski, Jolanta Szczypińska i Tadeusz Cymański. Z PO kandydować będzie Jarosław Wałęsa, a z SLD swoją gotowość wyborczą zgłosiła Joanna Senyszyn.
Jeśliby im się udało wygrać w tych wyborach i otrzymać mandat eurodeputowanego, ich kluby będą musiały znaleźć następców. Nie jest to takie trudne. Bo zgodnie z ordynacją wyborczą miejsce posła, który otrzyma mandat eurodeputowanego, zajmie następna osoba z tej samej listy wyborczej i w tym samym okręgu, z największą liczbą głosów.
Przyjrzeliśmy się tym, którzy są na liście oczekujących, czyli tak zwanym "zastępowm". Okazuje się, że są to dobrze znane na Pomorzu twarze.
Tercet: Kurski, Szczypińska i Cymański mogliby zastąpić: Daniela Chrapkiewicz, która ma już za sobą dwuletni epizod poselski w poprzedniej kadencji, Andrzej Jaworski znany jako były prezes Stoczni Gdańsk, obecnie urzędujący jako radny w Sejmiku Samorządowym Województwa Pomorskiego, i wreszcie Piotr Karczewski były wojewoda pomorski.
Miejsce Jarosława Wałęsy zajęłaby najbardziej znana gdańska radna - Agnieszka Pomaska, obecnie szefowa kampanii do Europarlamentu na Pomorzu. A fotel po Joannie Senyszyn przejąłby Władysław Szkop - lekarz ze Słupska, były poseł, a teraz człowiek SdPl.
Gdyby Jarosław Wałęsa z Platformy Obywatelskiej otrzymał mandat eurodeputowanego, jego miejsce w Sejmie zajęłaby Agnieszka Pomaska - gdańska radna. Przez partyjnych kolegów określana mianem młodej, zdolnej i ambitnej. Pomaska zasłynęła wcześniej montowaniem cichej opozycji przeciwko "swojemu" prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi, twierdząc, że nie zamierza być kukiełką, która podnosi ręce do góry, kiedy prezydent pociąga za sznurki.
Pytana o parlament studzi jednak własne nadzieje. - Wszyscy już ze mnie robią posła. Ale ja jestem ostrożna - powiada. I zaraz dodaje, że jako szefowa kampanii do parlamentu europejskiego Platformy Obywatelskiej na Pomorzu ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie niż to, czy zajmie fotel w Sejmie czy nie. Gdyby się jednak miejsce zwolniło, nie odmówi.
Nie powtórzy się więc sytuacja z 2004 roku, kiedy to długo szukano kogoś, kto przyjmie mandat po Januszu Lewandowskim, który się dostał do Europarlamentu. Przyjęcia mandatu kolejno odmawiali: Aleksander Hall, Leszek Czarnobaj i Zenon Odya. Wreszcie przyjął go czwarty z listy - Sławomir Nowak, rozpoczynając tym samym szlak politycznej kariery.
Joanna Senyszyn z SLD - na pytanie, kto po niej znalazłby się w naszym parlamencie, odpowiada, że następny na liście jest Władysław Szkop. Ale od razu dodaje, że droga do Brukseli jeszcze daleka. Bo ona nawet nie zna w tej chwili swojego numeru na liście wyborczej. Więc rozmawianie o następcy jest tylko dzieleniem skóry na niedźwiedziu.
Dla Władysława Szkopa parlament to nie pierwszyzna. Siedział już w ławach sejmowych przez trzy wcześniejsze kadencje. Gdyby w czerwcu Szkop zajął miejsce po Senyszyn, to SLD zostałby o jeden mandat uszczuplony, ponieważ jest on członkiem SdPl [SLD i SdPl w tamtych wyborach były na jednej liście - dop. aut.].
Jeszcze inaczej wygląda sprawa PiS. Piotr Zwara - sekretarz pomorskiej rady regionalnej PiS na pytanie o ewentualnych następców odpowiada ze śmiechem, że to byliby sami swoi. I wymienia Danielę Chrapkiewicz oraz Andrzeja Jaworskiego, którzy weszliby do Sejmu za Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego. Miejsce zaś po Jolancie Szczypińskiej mógłby zająć Piotr Karczewski - były wojewoda pomorski.
Daniela Chrapkiewicz już raz weszła do parlamentu jako "zastępowa". Było to w 2005 roku. Zastąpiła wtedy Hannę Foltyn-Kubicką, która poszła do Europarlamentu na miejsce po Annie Fotydze. Chrapkiewicz przez dwa lata była posłem niewidzialnym, jedną z wielu szabli PiS. Rzadko zabierała głos. Andrzeja Jaworskiego za czasów rządów PiS nazywano szarą eminencją braci Kaczyńskich na Pomorzu. Etnolog z wykształcenia przez pewien czas był prezesem Stoczni Gdańsk, pozostawiając tam po sobie między innymi wspomnienie wysokiej pensji (podniesionej przez radę do 31 tysięcy złotych). Głośno przyznaje, że wspiera Radio Maryja i że jego celem jest Parlament Europejski. Piotr Karczewski jako były wojewoda dał się zapamiętać tylko tym, że odszedł z urzędu tak cicho, jak nastał.
Ryszarda Wojciechowska