Krytyczny raport w sprawie Magdalenki?
Pierwsze wnioski ze śledztwa w sprawie akcji policji w Magdalence będą gotowe prawdopodobnie w połowie stycznia. Szefowa działu śledztw ostrołęckiej Prokuratury Okręgowej, Grażyna Matusiak, zapowiada, że nowy rok przyniesie w tej sprawie przełom.
"Etap przesłuchań został już zakończony. Jesteśmy w trakcie analizy akt" - powiedziała Matusiak. Dodała, że po przeanalizowaniu materiału dowodowego prokuratura planuje jeszcze przesłuchanie m.in. zastępcy komendanta stołecznego policji insp. Jana Pola. Nadzoruje on m.in. wydział do walki z terrorem kryminalnym KSP.
Policyjna akcja w podwarszawskiej Magdalence została przeprowadzona w nocy z 5 na 6 marca 2003 roku. Policjanci chcieli zatrzymać bandytów Roberta Cieślaka i Igora Pikusa (związanych z gangiem "Mutantów"), zamieszanych w zabójstwo policjanta w Parolach w 2002 r.
Podczas akcji zginęło dwóch policjantów (jeden na miejscu, drugi zmarł w szpitalu), a kilkunastu zostało rannych. Na terenie posesji, na której ukrywali się bandyci, były rozmieszczone zamaskowane urządzenia wybuchowe. W wyniku wymiany ognia budynek, w którym znajdowali się przestępcy, częściowo spłonął. Obaj bandyci zginęli, jak się później okazało, w wyniku zaczadzenia.
Ostrołęcka prokuratura, której powierzono prowadzenie śledztwa, z pierwszym wnioskiem o jego przedłużenie wystąpiła na początku lipca ub.r. Prokuratura Apelacyjna przedłużyła je wtedy do 23 października. Pojawiły się jednak informacje, że może zabraknąć czasu na przesłuchanie wszystkich osób. Ostatecznie śledztwo przedłużono do 23 stycznia 2004 r.
Policyjny raport
W efekcie wewnętrznego postępowania w policji powstał raport Komendy Głównej Policji. Napisano w nim m.in., że "na etapie przygotowania akcji (...) nie wykonano wszystkich możliwych czynności i ustaleń, które mogły być istotne przy opracowywaniu strategii działania pododdziałów terrorystycznych". Nie było informacji operacyjnych o rozmieszczeniu na terenie posesji urządzeń wybuchowych.
Autorzy raportu zwrócili uwagę, że w Magdalence policja przyjęła "szablonowe rozwiązanie, pozbawione elementu zaskoczenia". Zabrakło też "wariantu zapasowego" na wypadek niepomyślnego rozwoju sytuacji. W szczególności nie było zapasowej amunicji i karabinów Kałasznikowa, za błąd uznano "niezabezpieczenie pomocy medycznej przed rozpoczęciem działań". Podkreślono, że te uchybienia i nieprawidłowości nie były bezpośrednią przyczyną śmierci i odniesionych ran przez policjantów.
Zespół opracowujący raport zwrócił się jednak do komendanta głównego policji m.in. o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec zastępcy szefa Centralnego Biura Śledczego KGP - dowódcy pododdziału antyterrorystycznego, a także o zobowiązanie komendanta stołecznego policji do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec naczelnika Wydziału do walki z Terrorem Kryminalnym KSP. Postępowania te zostały zawieszone ze względu na toczące się śledztwo prokuratorskie.
Zarzuty zostaną postawione?
Ostrołęcka prokuratura przesłuchała ponad 100 osób - policjantów biorących bezpośredni udział w szturmie, a także stanowiących ich wsparcie oraz tych, którzy wchodzili w skład komisji resortowej powołanej przez szefa policji (sporządzającej raport KGP w tej sprawie), grupę ekspertów pod przewodnictwem byłego dowódcy GROM-u generała Sławomira Petelickiego oraz załogi karetek pogotowia.
Matusiak nie chciała w poniedziałek ujawnić, czy w sprawie Magdalenki zostaną postawione zarzuty. Twierdziła, że jest jeszcze na to za wcześnie. Już w listopadzie ubiegłego roku prokurator informowała, że jeśli zostaną one postawione, będą obejmować "niedopełnienie przez funkcjonariuszy policji obowiązków służbowych w zakresie przygotowania i przeprowadzenia akcji zatrzymania oraz narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".