Dyrektor Narodowego Centrum Onkologii w Krakowie: "Koronawirus w szpitalu spędza mi sen z powiek. Robimy wszystko, aby mu zapobiec"
Tutaj już nawet jeden pacjent zarażony koronawirusem oznaczałby duże problemy. W szpitalach onkologicznych w całej Polsce trwa zacięta walka o to, aby pacjenci z obniżoną odpornością nie byli narażani na dodatkowe powikłania, ponieważ dla niektórych z nich mogłyby być śmiertelne. Dyrekcja Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie wprowadza niezbędne środki ostrożności, w tym brak wizyt.
10.03.2020 | aktual.: 10.03.2020 21:13
W debacie publicznej w Polsce w ciągu kilku tygodni nie było ważniejszych tematów od dofinansowania onkologii oraz środków zaradczych, które trzeba podjąć w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa. Niestety, to właśnie ta pierwsza grupa pacjentów jest dzisiaj w największej grupie ryzyka. Na oddziałach onkologii w kraju każdego dnia trwa nierówna walka z COVID-19. Jak w rozmowie z Wirtualną Polską mówi dr Konrad Dziobek, "to jest temat, który spędza mu sen z powiek".
- Pacjenci leczeni z powodu nowotworów na skutek samej choroby albo terapii, której są poddawani, mają osłabioną czynność układu odpornościowego. Statystyki pokazują, że we Włoszech śmiertelność związana z koronawirusem wynosi około 3,5% oraz nawet do 20% u osób po 80 roku życia - istnieje ryzyko, że niektórzy pacjenci onkologiczni mogą być jeszcze bardziej narażeni - mówi dyrektor Narodowego Centrum Onkologii - Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Krakowie.
Centra Onkologii przygotowują się na epidemię
Zarówno on jak i inni lekarze w Polsce podchodzą z obawami do możliwości pojawienia się pierwszego przypadku koronawirusa w swoim szpitalu, co mogłoby oznaczać zagrożenie zdrowia i życia dla wielu pacjentów. Jak przekonują nasi rozmówcy, to również trudna decyzja z perspektywy terapeutycznej. Chodzi głównie o rozpoznanie głównej jednostki chorobowej u osób walczących z rakiem. Jeśli pacjent w trakcie chemioterapii uległby zakażeniu koronawirusem, lekarze muszą ocenić, na jakim oddziale powinien być hospitalizowany.
- Jeśli rozmawiamy np. o pacjencie po zakończonym leczeniu choroby nowotworowej i znajdującym się w okresie obserwacji, to może on być leczony na oddziale zakaźnym - twierdzi dr Konrad Dziobek. Natomiast jeśli zachoruje ktoś w poważnym stanie onkologicznym, to niepodanie mu kolejnej chemii, czy też nie podjęcie leczenia operacyjnego przyczyni się do zagrożenia życia. W zasadzie taki pacjent powinien być leczony w oddziale onkologicznym i konsultowany przez lekarza specjalistę chorób zakaźnych. Między innymi w tym celu w Krakowie tworzy się specjalne separatki dla pacjentów onkologicznych.
W krakowskim Oddziale Narodowego Instytutu Onkologii podjęto decyzję o zakupie maseczek ochronnych spełniających normę N95, które zabezpieczają personel medyczny przed zainfekowaniem groźnym wirusem. Obawiam się, że w przypadku rozwoju pandemii w naszym kraju, najbardziej obok pacjentów należy dbać o lekarzy i inny personel medyczny, bo jak zabraknie nam lekarzy, to sytuacja będzie bardzo trudna. Taka sytuacja ma miejsce w Lombardii we Włoszech - tam brakuje lekarzy i powołuje się nawet lekarzy emerytowanych - mówi dyrektor NIO w Krakowie dodając, że w takim przypadku 80-letni lekarz, gdyby zaraził się od pacjenta, to ryzykuje swoim zdrowiem i życiem. Jak jednak zaznacza dr Konrad Dziobek, nie wątpi, że "emerytowane koleżanki i koledzy gdy przyjdzie potrzeba stawią się na wezwanie".
Zakaz odwiedzin chorych. "To są dramatyczne sprawy"
W Krakowie od trzeciego marca działa już dziewięcioosobowy zespól do spraw zarządzania kryzysowego w związku z ryzykiem rozwoju epidemii wywołanej przez koronawirusa. Dodatkowo wszyscy pacjenci i wszystkie osoby wchodzące do szpitala mają przy wejściu mierzoną temperaturę ciała, prowadzone są również księgi wejść i wyjść oraz ograniczone do minimum punkty, przez które można dostać się do Instytutu. Zagrożenie COVID-19 niesie ze sobą również obostrzenia związane z codziennym funkcjonowaniem pacjentów.
- Niestety musiałem podjąć również decyzję o zakazie odwiedzin, to są dramatyczne rozstrzygnięcia, bo rodzina często chce odwiedzić chorego, ale nie możemy narażać pacjentów - słyszymy. Dyrektor zapewnia jednak, że zabiegi i operacje nie będą wstrzymywane.
W takich sytuacjach zmienia się również sposób poruszania się na terenie szpitala. Oddzielana jest część sal chorych, z których tworzy się separatki z łatwym dostępem do tlenoterapii, będącej jednym z podstawowych sposobów prowadzenia pacjentów z zapaleniem płuc pochodzenia wirusowego. Szpitale doposażają się również w kombinezony i fartuchy dla wszystkich osób wchodzących na oddziały, wydzielane są trakty komunikacyjne. Jak zdradza szef Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie, najprawdopodobniej będzie musiał zostać zamknięty szpitalny sklepik. Chodzi o dostosowanie pracy placówki do nowych zagrożeń. - Niektóre osoby z personelu pomocniczego niestety nie podchodzą do tego ze zrozumieniem, bo nagle słyszę, że "mam dalej do szatni", ale przestało mnie to zajmować. Bezwzględnie trzeba zadbać, w pierwszej kolejności o chorych - mówi dr Konrad Dziobek.
Marcin Makowski dla WP Opinie