Kradł, by utrzymać sklepik, więc mieszkańcy się złożyli
Mieszkańcy miejscowości w hrabstwie Hertfordshire złożyli się, żeby sklepikarz, który okradał pocztę, by utrzymać dalsze działanie swego sklepu, mógł zwrócić skradzione pieniądze - pisze internetowy serwis BBC.
25.03.2010 | aktual.: 26.03.2010 10:34
55-letni właściciel sklepu w Fowlmere, Graham Warnes, dostał wyrok kary więzienia w zawieszeniu za kradzieże pieniędzy, których jako ajent punktu pocztowego, dopuszczał się w latach 2007-2009.
Kiedy trzy lata temu zaczęły się trudności, zaczął regularnie kraść pieniądze należące do brytyjskiej Poczty Królewskiej, aby podtrzymać funkcjonowanie sklepu. Prowadzi go od 21 lat i, jak mówił w sądzie, uważa za bardzo ważne miejsce dla mieszkańców.
Kradzieże odkryto w sierpniu zeszłego roku, kiedy poczta przeprowadzała audyt. Warnes od razu przyznał się do przywłaszczenia ponad 28 tys. funtów. Sprawa jednak i tak znalazła finał w sądzie.
Warnes był w stanie zwrócić ukradzione pieniądze, ponieważ mieszkańcy Fowlmere udzielili mu pożyczek, kiedy dowiedzieli się, co się stało.
Obrońca Warnesa powiedział: - Ludzie, którzy angażują się w przestępstwa finansowe zazwyczaj czynią to z chciwości lub żeby sfinansować poziom życia, na jaki normalnie nie mogliby sobie pozwolić. Nie miało to zastosowania w tej sprawie. Motywem w tym przypadku było usiłowanie zapewnienia dalszego funkcjonowania sklepu.
Graham Warnes dostał 9 miesięcy w zawieszeniu na 12 miesięcy i musi społecznie przepracować 200 godzin. Będzie musiał też zapłacić 965 funtów kosztów sądowych.
Filię poczty, którą prowadził zamknięto i otwarto nową w miejscowym pubie. Warnes nadal prowadzi swój sklep.
Rektor miejscowego Kościoła anglikańskiego Canon Linda Church powiedziała: - Graham był uczciwy w stosunku do wszystkich. Przyznał się, mówiąc "zrobiłem to, a nie powinienem". Nie próbował szukać usprawiedliwień. Wie, że popełnił błąd i chce to teraz naprawić - mówiła.
- W rezultacie powstała olbrzymia fala wsparcia i część mieszkańców pożyczyła mu pieniądze, a ci, którzy tego nie zrobili, zapewnili, że będą nadal korzystać z jego sklepu i nie pójdą po zakupy gdzie indziej - wyjaśniła. W jej ocenie dowodzi to, że duch wspólnoty w społeczności wciąż żyje.
Warnes obiecał, że będzie starać się co sił, aby jak najszybciej zwrócić pożyczone mu pieniądze. Ma nadzieję, że uda mu się to w ciągu półtora roku, najdalej - dwóch lat.