Korki i rury. Rzecz nie o hydraulikach, ale skrzyżowaniu w Lublinie
Zasłonić czy odsłonić: oto jest pytanie. Teraz widać i z przystanku, i ze stacji benzynowej, i z zakorkowanego skrzyżowania. Półnagie kobiety na rurach - cieszą jednych, a oburzają drugich.
Raz głową w dół, raz w górę. Nogami na lewo, rękoma na prawo. I półnago. Kobiety na rurach widoczne są doskonale. Oświetlone wyraźnie, za dużymi oknami.
Mijają je setki kierowców, a niejeden rzuci okiem, gdy czeka na przydługich światłach. Westchnie, zawiesi wzrok, zapomni ruszyć.
Tuż obok przystanek. Jakby nowoczesny, z elektroniczną tablicą. Odmierza czas do każdego autobusu. Ale nie wszyscy się niecierpliwią. Bo i stąd widać rozświetlone okna.
Zaś za oknami się dziwią. Dziwią, bo to przecież sport. Powietrzna akrobatyka. Krzesełko, strażak, karuzela, inne figury. Żadna sensacja.
Podziw czy zgorszenie?
Pod wiatą kłębią się pasażerowie, siatki z zakupami i sprzeczne poglądy. Oburzenie zmieszane z podziwem, a moralne dylematy z obawami o bezpieczeństwo. Werdykty są dwa.
- Ale kogoś musi anatomia interesować, że nie potrafi oczu oderwać. Niech się tam we własnym sosie gotują - grzmi staruszka.
Werdykt: zasłonić.
- Podziwiam, że mają taką wytrzymałość. Takie mięśnie - zachwyca się kobieta w średnim wieku. - Każdy robi jak uważa. Panie ten sport wybrały, więc je popieram.
Werdykt: odsłonić.
- Gdyby były chociaż mniej więcej ubrane - krzywi się kolejna staruszka. - Może przechodzić dziecko i widzi kobietę w takim stroju. To demoralizuje.
Werdykt: zasłonić.
- Jakie zgorszenie? Bo ktoś ma ładną sylwetkę? - dziwi się młody mężczyzna. - Ktoś może być leniwy, nie ćwiczyć i zazdrościć, ale to jego problem
Werdykt: odsłonić.
- Są moralne zasady, więc trzeba szyby przyciemniane wstawić. Nawet jak autobus jedzie, to kierowca się przygląda, a przez to może nie być skupiony na jeździe.
Werdykt: zasłonić.
Słabo widzę
Okien nie da się nie zauważyć. Choć jedni wlepią w nie wzrok, a inni tylko ukradkiem zerkną. Nieśmiało rzucą okiem. To, co zobaczą, wzbudzi nie tylko podziw i oburzenie, ale niektórych skłoni do refleksji.
- Nie mam przy sobie okularów… - młoda dziewczyna grzebie w torbie. - Tak mniej więcej widzę, co tam się dzieje. Ale bardzo nieostro.
- Tańczą na rurach - wyjaśniam.
- W żaden sposób mnie to nie obraża - stwierdza krótko. - Starsi pewnie czują się zażenowani.
- Tak myślisz?
- Wiele rzeczy im przeszkadza. Każda, która jest inna, bo kiedyś tak nie było - macha ręką. - Jakby się czepiać każdego szczegółu, to ciężko byłoby cokolwiek zrobić.
Wskakuje do autobusu, który ledwo hamuje na oblodzonym asfalcie. Widoki zaczyna przysłaniać śnieżna zamieć. Skuleni pasażerowie przemykają pod wiatę.
- Jestem w takim wieku, że nie powinnam wypowiadać się na temat młodości - mówi starsza kobieta.
- Dlaczego?
- To, co mnie się może nie podobać, to innemu może się podobać. I on stwierdzi, że taka gimnastyka jest dla niego.
Przystanek pustoszeje, a za oknem kolejne figury. Głowa w dół, noga w bok. Ręce w górę. Obrót.
Do pełna z widokiem
Pomiędzy dystrybutorami werdykty są bardziej jednoznaczne. Bywa, że kierowcy nie patrzą na liczniki. Paliwo leje się do pełna, a oni obserwują figury.
- Niezłe widoki masz, chłopie! - Jeden z klientów przystaje w drzwiach.
- Aż się poślizgnąć można - śmieje się pracownik, gdy sypie kolejną garść soli.
Pod dystrybutor podjeżdża biały dostawczak. Kierowca otwiera bak, a sam staje przed maską. Obserwuje.
- Okiem rzucę, jak żona nie widzi - mówi. - Ale nie przyjeżdżam specjalnie po to - zastrzega.
- Czyli pana to nie razi.
- Nago nie są, równie dobrze mógłby tam być aerobik. Sport jak sport. To nawet może aktywność fizyczną promować.
Bak pełen. Mężczyzna zapala silnik. Odjeżdża. Ale stają kolejni. I obserwują.
- Jak ktoś leje do pełna, to ma co robić - pracownik chwali zaletę stacji. - Ale ja już przywykłem.
Na stacji żartują nawet, że w końcu cała Polska się tu zjedzie. Wtedy to i krzesełka można by ustawiać.
Zachowanie dziwne
Choć są i tacy, którzy nie mają pewności, co właściwie dzieje się za oknem. Jak starsze małżeństwo, które wolnym krokiem zmierza na przystanek.
- Niezrozumiałe - oznajmia mężczyzna.
- Tak, dziwne zachowanie... - wtóruje mu żona.
- Stoją, nie ruszają się. Jakieś słupki są ustawione.
- Nie! Coś na stole robią.
- Na rurach tańczą - wtrącam.
- Taaaak! - Oboje chichoczą.
- Ubrane skąpo - wtrącam znów.
- Tego to ja bez okularów nie widzę.
- Mi to nie przeszkadza. Takie samo w telewizji jest - stwierdza mężczyzna.
Policja uspokaja również tych, którzy niepokoją się o bezpieczeństwo: wypadków jest tyle, co przed otwarciem klubu.
- Patrzę, co się na drodze dzieje, a damy są w domu - zarzeka się jeden z kierowców.
Choć wzrok reszty z nich wędruje ze świateł na okna, a żeby popatrzeć jest chwila, bo na skręt w lewo czeka się wyjątkowo długo. Niekiedy ciężko zdążyć na jednej zmianie świateł.
To powietrzna akrobatyka
Zaś po drugiej stronie okien się dziwią, bo przychodzą uprawiać sport, a nie demoralizować. Wzmocnić ręce, barki, nogi i brzuch. Rzeźbić sylwetkę i wylać litry potu. Nie prowokować do dyskusji na przystanku.
-To dla mnie szok, że ludzie tak reagują na dyscyplinę sportową - dziwi się Dominika, trenerka. - To akrobatyka powietrzna. Mamy tu zarówno kalistenikę, jak i elementy baletu - zauważa.
I choć dyscyplina jest wymagająca, to ograniczeń wiekowych nie ma. Również płeć nie gra roli. Na zajęcia uczęszcza nawet kilku panów. Mało tego, trenerka ma nadzieję, że przechodnie spoglądają na.... przyszłe mistrzynie świata
- Zależy mi na tym, żeby moi kursanci byli najlepsi. Widzę w niektórych potencjał na mistrzynie - snuje plany. A że niektórym tak bardzo się podoba? - To po prostu wspaniały sport i kompilacje pięknych figur - kwituje.