Kontratak Biedronki
Jeronimo Martins - właściciel sklepów
Biedronka zmienił taktykę w sporach z byłymi pracownikami. Widząc,
że mają kłopoty z dostarczeniem sądowi dowodów nadużyć, woli
procesy - pisze "Gazeta Wyborcza".
Zdaniem Edwarda Gollenta, prezesa ogólnopolskiego Stowarzyszenia Poszkodowanych przez JM, na coraz lepsze samopoczucie spółki (a w konsekwencji rezygnację z wypłacania odszkodowania przed procesem) wpływa to, że sądy nie domagają się od Biedronki przedstawiania ewidencji czasu pracy.
- Sądy chcą, aby to byli pracownicy przygotowali szczegółowe wykazy swoich nadgodzin. Na jakiej podstawie mają to zrobić, skoro nie dysponują ewidencją? - pyta Gollent. - Przecież o to właśnie toczy się spór, że ewidencję fałszowano w celu ukrycia nadgodzin.
Na niekorzyść poszkodowanych pracowników zaczynają też zeznawać powoływani przez JM świadkowie - osoby aktualnie zatrudnione w Biedronkach. - Miałem informacje, że co najmniej kilkoro z nich było w ostatnim czasie wożonych na szkolenia do centrali spółki w Warszawie. Po powrocie niektórzy diametralnie zmieniali swoje wcześniejsze zeznania - dodaje Gollent.
Jego zdaniem prokuratura powinna sprawdzić, czy nie wywierano wpływu na zeznania świadków. Stowarzyszenie na razie wstrzyma się ze złożeniem zawiadomienia.(PAP)