Kolejny incydent w Kaszmirze
W indyjskiej części Kaszmiru wskutek wybuchu granatu zginęła nad ranem w sobotę jedna osoba, a 17 zostało rannych. Indyjska policja podejrzewa, że zamachowcami byli muzułmańscy rebelianci.
Zamachowcy rzucili granat ręczny w patrol sił bezpieczeństwa, obok przystanku autobusowego w stolicy indyjskiego Kaszmiru - Srinagarze. Rannych zostało dwóch funkcjonariuszy. Trzy inne, przypadkowe osoby są w stanie krytycznym.
W indyjskim Kaszmirze zginęło od 1989 roku, czyli początku muzułmańskiej rebelii, około 35 tys. osób.
Napięcie między Delhi a Islamabadem wzrosło ostatnio po ataku partyzanckim na indyjski obóz wojskowy w Kaszmirze ponad dwa tygodnie temu. Zginęło wtedy 30 osób. Wojska obydwu krajów pozostają w stanie gotowości od grudniowego ataku kaszmirskich separatystów na parlament w Delhi. Indie oskarżyły wówczas Pakistan o wspieranie terrorystów.
Według szacunków amerykańskiego Pentagonu, gdyby doszło do atomowej konfrontacji Indii z Pakistanem, w wojnie mogłoby zginąć od dziewięciu do dwunastu milionów ludzi. Informacja ta pojawiła się w amerykańskich mediach, które twierdzą, że dotarły do raportu ekspertów departamentu stanu USA, rozważających skutki czarnego scenariusza indyjsko-pakistańskiego konfliktu.
Według dokumentu, gdyby podczas ewentualnej wojny obie strony zdecydowały się użyć swoich wszystkich głowic jądrowych, oprócz milionów zabitych, rannych zostałoby od dwóch do pięciu milionów osób.
Wcześniej, amerykański departament stanu nie wykluczył w specjalnym komunikacie możliwości wybuchu konfliktu zbrojnego między Indiami a Pakistanem. (mp)