Kissinger przymykał oczy na zbrodnie junty w Argentynie
Były sekretarz stanu Henry Kissinger
popierał juntę wojskową w Argentynie w latach 1976-1983,
odpowiedzialną za skrytobójcze mordy i inne przejawy łamania praw
człowieka - wynika z archiwalnych dokumentów.
"Nasza zasadnicza postawa jest taka, że chcemy, aby wam się udało" - powiedział Kissinger w październiku 1976 roku w Nowym Jorku w rozmowie z jednym z członków junty, admirałem Cesarem Augusto Guzzettim.
Dodał następnie: "Wyznaję staroświecki pogląd, że przyjaciół trzeba popierać. W USA się nie rozumie, że macie wojnę domową. Czytamy o prawach człowieka, ale nie o całym kontekście. Im szybciej odniesiecie sukces, tym lepiej".
Stenogram rozmowy Kissingera z Guzzettim opublikowano na stronie internetowej National Security Archive, prywatnej organizacji badawczej w Waszyngtonie.
Generalicja objęła w Argentynie władzę w okresie chaosu i nasilonej aktywności radykalnej lewicy, która stosowała metody terrorystyczne - porwania i zabójstwa członków konserwatywnej elity rządzącej.
Junta w odwecie rozpętała terror przeciw ekstremistom, m.in. z organizacji Monteneros, którego ofiarami padło jednak również wielu działaczy szeroko pojętej lewicy, nie używającej przemocy.
Ocenia się, że w czasie argentyńskiej "brudnej wojny", prowadzonej przez dyktaturę, specjalne bojówki reżimu zamordowały około 30000 ludzi. Większość zaginęła bez wieści. Obecny rząd prezydenta Nestora Kirchnera wszczął dochodzenia przeciw odpowiedzialnym za zbrodnie.
W okresie zimnej wojny i globalnej konfrontacji z komunizmem rząd USA obawiał się przejęcia władzy przez lewicę w krajach Ameryki Łacińskiej, traktując to jako zagrożenie swych strategicznych interesów. Pucz w Chile w 1973 r., w którym obalono socjalistyczny rząd prezydenta Allende, inspirowała CIA.