ŚwiatKępka włókien zdradziła Saddama

Kępka włókien zdradziła Saddama

Kępka włókien wystająca z ziemi zwróciła uwagę żołnierza amerykańskich sił specjalnych i doprowadziła go do kryjówki Saddama Husajna - pisze amerykański dziennik "International Herald Tribune" w korespondencji z Iraku.

17.12.2003 | aktual.: 17.12.2003 17:01

Żołnierz przeszukiwał w ostatnią sobotę zapuszczone gospodarstwo w miejscowości Ad-Daur (Dawar) nad Tygrysem w trakcie trwającej dziewiąty dzień operacji wokół Tikritu, rodzinnego miasta Saddama, zmierzającej do schwytania byłego dyktatora.

Wojsko przybyło do Ad-Dauru, bo tam prowadził trop wskazany podczas przesłuchań przez osobę z klanu plemiennego, który pozostawał w bliskich stosunkach z Saddamem.

Siedem tygodni wcześniej żołnierze amerykańskiej 4. Dywizji Piechoty przeszukiwali to samo gospodarstwo, też działając na podstawie informacji uzyskanych podczas przesłuchań, i znaleźli pewną ilość broni. Kapitan Hugh Charles-Walters z 4. dywizji powiedział Associated Press, że nie wykryli wtedy niczego, co wskazywałoby, że ktoś się tam ukrywa.

W sobotę pierwsze przeszukanie gospodarstwa nad Tygrysem i oddalonego od głównych zabudowań parterowego domku otoczonego palmami i gajem pomarańczowym również nie przyniosło oczekiwanego wyniku.

Żołnierze sił specjalnych zaczęli jednak przeczesywać obejście po raz drugi. Właśnie wtedy jeden z żołnierzy zwrócił uwagę na kępkę włókien sterczącą między grudkami ziemi. Tam gdzie stał, wystawał tylko mały kawałek jakiegoś podgumowanego dywanika, ale żołnierz go dostrzegł i uznał, że coś jest nie tak.

Razem z innymi żołnierzami wyciągnął dywanik z ziemi i wtedy odsłoniła się prostokątna styropianowa płyta z dwoma uchwytami. Gdy komandosi podnieśli płytę, okazało się, że zasłania otwór do jakiejś podziemnej kryjówki.

Żołnierze mieli już wrzucić do niej granat, kiedy nagle w otworze pojawiły się dwie ręce.

Amerykanie pochylili się i wyciągnęli brudnego brodatego mężczyznę, jak się okazało Saddama Husajna.

"Diabeł tkwił w szczegółach" - napisał "IHT" w tytule informacji o spostrzegawczym żołnierzu.

Właścicielem gospodarstwa, gdzie ukrył się były dyktator, okazał się 38-letni Kais Namek al-Duri, który w latach 1991-95 pracował jako strażnik w jednym z pałaców prezydenckich w Bagdadzie.

Podczas sobotniej obławy Amerykanie aresztowali Kaisa i jego dwóch młodszych braci. Jego żona, nauczycielka Chalida al-Duri, powiedziała we wtorek dziennikarzom, że jej rodzina nie wiedziała, iż Saddam ukrywa się na terenie ich gospodarstwa. Ona sama ostatni raz była w nim w piątek, w przeddzień zatrzymania byłego dyktatora. "Nie widziałam tam Saddama, widziałam tylko kozy" - oświadczyła.

Inni członkowie rodziny al-Durich też twierdzą, że nic nie wiedzieli o obecności Saddama. Jednak jeden z wujków właściciela gospodarstwa, Musa Saleh Ahmed, powiedział, że gdyby były dyktator poprosił ich o pomoc, ukryliby go u siebie.

"Pewnie, że chroniłbym go przed niewiernymi" - oświadczył Ahmed, mając na myśli amerykańskich żołnierzy.

Rodzina al-Durich mówi, że Saddam przybył zapewne z farmy swego brata w Tikricie i przepłynął łodzią rzekę Tygrys, by schronić się w chacie, nic im nie mówiąc.

Mimo kłopotów, jakie ściągnęło na nich schwytanie Saddama, krewni właściciela gospodarstwa mówią, że nie mają pretensji do byłego dyktatora.

"Był naszym prezydentem - powiedziała Chalida al-Duri. - Nie uczynił nam tego, co (prezydent USA George W.) Bush. Bush pozbawił nas elektryczności, gazu, wody i ropy. Nie ma bezpieczeństwa. Jak mamy uważać, że jest lepszy od Saddama?".

Mieszkańcy Ad-Dauru zwracają uwagę, że ironia losu sprawiła, iż Saddama schwytano w miejscowości, z której na początku lat 60., kiedy był dysydentem politycznym, przeprawił się wpław na drugą stronę Tygrysu i uciekł swym prześladowcom. Na pamiątkę tego zdarzenia ludność miejscowości każdego 28 sierpnia świętowała rocznicę udanej ucieczki Saddama, urządzając zawody pływackie.

Niektórzy mówią jednak, że to, iż brawurowa ucieczka Saddama i jego upokarzające schwytanie nastąpiły w tym samym miejscu, nie jest wcale zbiegiem okoliczności. "My muzułmanie wierzymy w los. Bóg tak chciał" - powiedział jeden z mieszkańców Ad-Dauru, Dhaif Rajhan Mahmud.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)