Karolina Korwin-Piotrowska: Smutek
Smutny to widok. Najsilniejsza, teoretycznie, kobieta w Polsce, publicznie upokorzona, na oczach wyborców, wszystkich Polaków. Smutny to widok. Żal mi tej coraz bardziej zmęczonej i nieumiejącej już tego ukryć kobiety, która, czego by nie mówić, harowała jak wół cały czas. Dla siebie, dla Polski i dla innych.
08.12.2017 09:43
Może nam się nie podobać, może nas wkurzać, ale pracowitości nikt jej nie odmówi. Taka cicha myszka. Masa jest wśród nas takich myszek, harujących dla innych, znacie je, prawda? Właśnie zakończyło się trwające miesiące, sadystyczne odliczanie w stylu "jak długo jeszcze". Jakby to był kolejny nasz sport narodowy, jakieś cholerne medialne igrzyska, w których nagrodą jest puchar z napisem "jak najbardziej upokorzyć kobietę". Nikt by tego nie zniósł. Nikt. To nie jest tylko zabawna "broszka", to nie jest "nasza Beatka", to jest publicznie niszczona, ku uciesze gawiedzi postać. Jak wiele z nas wie, co ona czuje. Zbyt wiele z nas.
Typowa Polka
Bo Beata Szydło jest dzisiaj jak typowa, statystyczna Polka. Musi znieść wszystko, bo polska dzielna kobieta zniesie wszystko, każde upokorzenie, każdy ból, przeprosi ładnie, że ośmieliła się żyć, przeszkadzać, mieć jakieś wymagania, za wybuch złości przeprosi i do kącika grzecznie ze spuszczoną głową pójdzie. W ręku będzie trzymać kwiatki, bo przecież kobiecie trzeba dać kwiatki. Szacunku już nie. Kwiatek, jakiś zwiędły wiecheć ze wstążką, ma załatwić wszystko. Niech się tym kwiatkiem wypcha. I jeszcze buch pocałunek w mankiet. Niech ma. Szacunek made in Poland. Wiecheć i ślina na dłoni.
Widzi teraz Pani Premier, jak naprawdę to wygląda. Ile jest warta kobieta, w kraju, w którym przecież Matka Boska jest czczoną królową, ale który jest rządzony przez spoconych, nadętych i przekonanych o swej sile bezkarnych mizoginów. Polska jest dzisiaj przekonanym o swej sile i wyjątkowości, bezkarnym w swym postępowaniu mężczyzną. A on wie, że może upokorzyć.
Jak kobieta, jak Beata Szydło dzisiaj, podniesie głos, bo zwyczajnie, tak po ludzku się wkurzyła, słyszy, że jest przekupą, że hormony wywaliły, że nie umie się zachować. Jeśli próbuje walczyć, słyszy, że jest trudna, że jej jeszcze mało. Że i tak się "nachapała". Że się rzuca. Jeśli zechce odbić rzuconą piłkę, wyzwisko, określenie rodem z bruku, usłyszy, że jest chamką, że może potrzeba jej seksu i niech się wyluzuje.
Do tego seksistowskie komentarze z obu stron politycznej barykady, obrzydliwe, chamskie, brudne i lepkie, ale tak się, Pani Premier, u nas oficjalnie traktuje kobiety. Kobiety na to patrzą. Słuchają komentarzy mężczyzn i kobiet, bo dzisiaj wszyscy są ekspertami na Facebooku. Kobiety się chyba temu, co robią media i politycy z Beatą Szydło, nie dziwią. My to mamy na co dzień. Ja, ty, ona to ma i zna. Szacunek po polsku. Tak to w realu, a nie w reklamie wygląda.
Żal kobiety
Beata Szydło nie była postacią z mojej bajki. Ale dzisiaj zwyczajnie mi jej żal. Jako człowieka i jako kobiety, którą koledzy z partii, media, od miesięcy publicznie linczowali i rozliczali ze wszystkiego. Odliczając dni, godziny, minuty… To musiało być straszne. Ta samotność i bezbronność na samej górze. To wyczekiwanie innych na koniec.
Ale taka jest prawda. To tak wygląda. Bez względu na to, na kogo Polki głosują, co jedzą, co czytają, do kogo się modlą, kogo popierają, mają, jak to mówią, "przechlapane", bo są kobietami. Mają biust, okres, hormony, emocje, ale odbiera się im prawo do mózgu. Dokładnie jak Beacie Szydło. Paradoksalnie, wczoraj, na naszych oczach, publicznie upokorzono boleśnie jedną z nas. I jak zwykle mamy to gdzieś. Nikogo to nie obeszło.
W sumie przecież nic się nie stało. Premierem już nie jest, będzie ktoś inny, bardziej wygadany, bardziej "europejski", bo ona tylko taka miła i "poczciwa", jak raczył zauważyć jeden z jej partyjnych kolegów. Jakby poniosła konsekwencje tego, że była taka, jaką od niej oczekiwano by była. Miła. No to ma.
Tak, smutny to widok.
Karolina Korwin-Piotrowska dla WP Opinie