Kanapki kontrolowane
Polska z obawy przed ptasią grypą dmucha na
zimne. Mięso i mleko przywożone przez turystów ze Wschodu jest
konfiskowane na granicy - pisze "Życie Warszawy".
Zabierane są nawet kanapki. Zakaz przewożenia przez granicę mięsa, mleka i wszelkich ich przetworów istnieje od maja 2004 roku, czyli od dnia wejścia Polski do Unii Europejskiej. Jednak dotychczas przepis ten nie był zbyt dokładnie przestrzegany.
Turyści czy przygraniczni handlarze wwozili podręczny prowiant wedle swego uznania. Dopiero od sierpnia, z obawy przed ptasią grypą, przepisy zaczęły być egzekwowane z większą surowością. Przyznaje to Ryszard Chudy, rzecznik prasowy Izby Celnej w Olsztynie. Teraz częściej przeprowadzamy bardzo szczegółowe kontrole bagażów i samochodów - mówi. Sprawdzani są szczególnie obywatele z Rosji i Kazachstanu, bo tam ptasia grypa już się pojawiła. Powszechną metodą utylizacji zabranej przybyłym żywności jest jej palenie - wyjaśnia gazeta.
Pracownicy służby celnej, która zajmuje się konfiskowaniem żywności, przyznają, że na wschodniej granicy w związku z nowymi przepisami nie ma dużo dodatkowej pracy. Bywają takie dni, że zabieramy tylko 10 kg jedzenia. To nie jest dużo - mówi Mariusz Kowalczuk rzecznik prasowy Izby Celnej w Białymstoku.
"Życie Warszawy" zauważa, że obcokrajowcy, którzy przekraczają granicę nie oburzają się wzmożonymi kontrolami. Zresztą od maja zeszłego roku informowano wszystkich o przepisach. Na granicach były plakaty i ulotki. (PAP)