Jamie Stokes: Polacy boją się rozmawiać z nieznajomymi?
Miejsce akcji: polski cmentarz pierwszego listopada, wieczorem. Bohaterowie: dwóch Brytyjczyków, 20,000 Polaków i wysoki na 15 metrów statyw fotograficzny. Fabuła: dwóch Brytyjczyków staje na drodze 20,000 Polaków, podczas próby zrobienia zdjęcia ze szczytu 15-metrowego statywu.
02.11.2012 | aktual.: 03.11.2012 07:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mieliśmy plan i uznaliśmy go za dobry. Zamiast stawać na drodze ludziom zaangażowanym w wypełnianie tradycji odwiedzania zmarłych, postanowiliśmy ustawić się na końcu ślepej ścieżki i w spokoju wznieść nasz statyw. Jakimś sposobem wybraliśmy jednak najruchliwszą ślepą ścieżkę - tuziny osób postanowiło przejść właśnie nią, mimo alternatywy w postaci licznych nieślepych ścieżek wokoło i faktu, że ta jedna nie prowadziła już nigdzie.
Jak na dobrze wychowanych Brytyjczyków przystało, zawstydziliśmy się, że utrudniamy nawet przejście ścieżką, po której nie ma sensu przechodzić. Obwiązaliśmy nasz statyw taśmą i, za każdym razem, gdy ktoś się zbliżał, wstrzymywaliśmy nasze fotograficzne działania i ostrożnie oświetlaliśmy mu dla bezpieczeństwa przejście za pomocą latarek.
Po powtórzeniu tej czynności około 50 razy trudno było już nie skomentować faktu, że jedynymi osobami, które podziękowały nam za oświetlenie drogi, były idące w kolumnie zakonnice. Wszyscy pozostali zwyczajnie przeszli obok po podświetlonym przez nas torze, bez skinięcia głową, komentarza czy nawet jednego spojrzenia.
Być może powiecie, że nie powinno nas tam być i dlatego nie zasłużyliśmy na żadne uprzejmości, ale jest to zjawisko, które zaobserwowałem w Polsce już wiele razy. Ludzi prawie nigdy nie dziękują obcym za drobne uprzejmości. Zawsze przytrzymuję ludziom drzwi i w 80. procentach przypadków nie słyszę podziękowania. Nie proszę tutaj o bukiet róż czy zaproszenie na imieninowe przyjęcie, szybkie "Dzięki" lub choćby skinięcie głową wystarczyłoby mi jako znak, że moja uprzejmość nie została kompletnie zignorowana.
Gdy wspominam o tym znajomym Polakom, mówią, że my, Brytyjczycy, jesteśmy za to zbyt wylewni w okazywaniu uprzejmości i że mówienie ciągle "Proszę" i "Dziękuję" brzmi fałszywie. Mógłbym się zgodzić, gdyby nie fakt, że niektórzy Polacy potrafią używać uprzejmości w taki sam sposób. Jaki jest więc problem z pozostałymi 80. procentami?
Jak zwykle, zwróciliśmy się prośbą o interpretację problemu do swych żon. Żona numer jeden zasugerowała, że Polacy są zwyczajnie zbyt pochłonięci własnymi problemami, by zauważać, że obcy ludzie robią dla nich coś miłego - przygnębiające, lecz może i przekonujące wyjaśnienie. Żona numer dwa stwierdziła, że Polacy nie czują się pewnie w rozmowach z nieznanymi sobie ludźmi. Wyczuwam, że może być to prawda. Też często miewam wrażenie, że Polacy wobec innych Polaków instynktownie zachowują się chłodno i podejrzliwie (co, dziwne: inaczej wobec obcokrajowców). Czy to dlatego, że boją się, że jeśli się odezwą, spotkają się z natychmiastowym osądem?
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski