Jacek Cichocki o śmierci technika Jaka-40: trzeba wykluczyć działanie osób trzecich
Prokuratura i policja prowadzą czynności ws. śmierci technika pokładowego Jaka-40, ale na razie nie ma żadnych innych śladów, które by wskazywały na działanie osób trzecich, ale na to trzeba jeszcze trochę czasu i analiz - powiedział w programie "Jeden na jeden" w TVN24 szef MSW Jacek Cichocki.
29.10.2012 | aktual.: 29.10.2012 11:13
Technik pokładowy Remigiusz M., który wylądował na lotnisku w Smoleńsku, godzinę przed katastrofą Tu-154M, w weekend został znaleziony martwy w piwnicy swojego bloku. Według śledczych, okoliczności zdarzenia wskazują na samobójstwo.
Cichocki podkreślił, że działanie osób trzecich, to najważniejsza hipoteza, którą trzeba wykluczyć przy samobójstwie. - Zwłaszcza jeśli jest to takie samobójstwo, że ktoś nie zostawia po sobie listu, przynajmniej dziś nie wiemy, żeby był. Więc to zawsze prokuratura musi sprawdzić - powiedział Cichocki.
Przyznał także, że Remigiusz M. był ważnym świadkiem w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Nie wiem, jak rozwija się śledztwo smoleńskie, które prowadzi prokuratura i jak świadkowie są w śledztwie uszeregowani, ale to niewątpliwie jedna z najważniejszych osób w tym śledztwie - powiedział Cichocki.
Zeznania Remigiusza M. ws. katastrofy smoleńskiej
Chorąży Remigiusz M. był już na emeryturze. W śledztwie w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154M był przesłuchiwany jako świadek. M. w wywiadach dla mediów twierdził, że kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze prezydenckiego samolotu na zejście do wysokości 50 m. Z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do 100 metrów.
Chorąży M. twierdził, że już po wylądowaniu Jaka-40, pozostając w kabinie, słyszał przez radio rozmowę między załogą Tu-154M i kontrolerem i słyszał wyraźnie, że kontroler miał zezwolić na zejście do "wysokości decyzji" 50 m, na której załoga miała zdecydować, czy wyląduje. Według M. również załoga Jak-a dostała zgodę na zejście do 50 m. Jak-40 wylądował w trudnych warunkach, około godziny przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Na jego pokładzie było kilkunastu dziennikarzy mających relacjonować uroczystości rocznicowe w Katyniu.