Trwa ładowanie...
20-06-2008 03:30

IV RP kontra Lech Wałęsa?

W Dzień Zwycięstwa 8 maja 2007 roku ówczesny szef ABW odtajnił dawne dokumenty Urzędu Ochrony Państwa, na podstawie których Sławomir Cęckiewicz i Piotr Gontarczyk napisali
fragment swojej książki - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Odpowiedź na pytanie, na jakiej podstawie i dlaczego to zrobił, jest jednocześnie odpowiedzią na inne pytanie: czy książka "Lech Wałęsa a SB. Przyczynek do biografii" jest samotną walką dwóch historyków o prawdę, czy wojną, którą Lechowi Wałęsie wydała IV Rzeczpospolita? - docieka Paweł Wroński.

IV RP kontra Lech Wałęsa?Źródło: PAP
d2uivhu
d2uivhu

Dokumenty UOP z lat 1992-96, które według autorów książki są dowodem na niszczenie archiwów przez Lecha Wałęsę, znajdowały się w zasobie archiwalnym Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i były opatrzone klauzulą "tajne".

Według fotokopii, które umieścili autorzy w swojej książce, klauzulę tajności zniósł szef ABW Bogdan Święczkowski. Cała polityczna kariera Święczkowskiego związana jest z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą oraz z PiS. Pytany o podstawę prawną decyzji szefa ABW, współautor książki Sławomir Cęckiewicz powiedział w czwartek, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, bo art. 27 ustawy o IPN mówi, że "prezes IPN może na tej podstawie wystąpić do jakichkolwiek organów państwowych, które posiadają dokumenty odnoszące się do funkcjonowania aparatu PRL". A sprawa dotyczyła "zaginięcia dokumentów PRL".

Interpretacja wydaje się naciągana, bo akta UOP nie są dokumentami odnoszącymi się do funkcjonowania aparatu PRL. Wystąpienie więc prezesa IPN Janusza Kurtyki o te akta rodzi pytanie, czy nie jest to nadużycie władzy. A to, że IPN może o akta występować, nie oznacza jednak, że Agencja Bezpieczeństwa Publicznego ma prawo je udostępniać -pisze Wroński.

Według informacji rzecznika ABW, w agencji toczy się wewnętrzne śledztwo, czy takie prawo jej ówczesny szef Bogdan Święczkowski miał. Istotne byłoby też wyjaśnienie, czy tę decyzję konsultował np. z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Skoro szef ABW konsultował z premierem aresztowanie b. posłanki Barbary Blidy, można przypuścić, że także w tej sprawie znaczenie miała decyzja premiera.

Trudno mieć pretensje do historyków, że wykorzystali dostarczone przez ABW dokumenty. Ale to rodzi pytanie, czy wszystkie strony przestrzegają reguł. (PAP)

d2uivhu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2uivhu
Więcej tematów