Indie rozwiązują konflikt w separatystycznym regionie Nagaland
Rząd Narendry Modiego podpisał traktat pokojowy z separatystami z północnego wschodu i obiecuje inwestycje w tym odległym skrawku kraju. Gaśnie konflikt, który mógł się zakończyć oderwaniem od Indii ich peryferyjnych stanów. Teraz strategiczne terytorium ma być bramą na Wschód, na działania Modiego niechętnie patrzą jednak Chiny.
31.08.2015 | aktual.: 31.08.2015 10:02
Negocjacje pokojowe toczące się pomiędzy rządem w Nowym Delhi a separatystami ze stanu Nagaland już od 1997 roku budziły wielkie kontrowersje. Świadczy o tym fakt, że chociaż końcowe porozumienie podpisano na początku sierpnia, to do tej pory nie ujawniono jego treści. Układ, który zawarto z najbardziej znaczącą grupą rebeliantów, da większą autonomię zamieszkującemu góry północno-wschodnich Indii ludowi Naga i może pomóc w rozwinięciu relacji handlowych z państwami Azji Wschodniej. Zmniejszy też wpływy Chin w tym regionie, ale nie oznacza końca kłopotów.
Walka o niepodległość
Wzgórza Naga, na terenie których toczy się konflikt, zostały anektowane przez Brytyjczyków w 1881 roku, a ich mieszkańcy zaczęli domagać się prawa do samostanowienia na początku XX wieku. Po uzyskaniu przez Indie niepodległości zostali niemal siłą nakłonieni do dołączenia do federacji i trzeba było zbrojnego powstania, żeby Nagaland został oddzielnym stanem.
Separatystom to jednak nie wystarcza i od 60 lat walczą o własne państwo, na które miałyby się składać górskie terytoria należące dziś do Indii i Mjanmy (Birmy) zamieszkiwane przez 2 mln Nagów. Przez lata partyzantów wspierali Chińczycy, którzy dostarczali im pieniędzy, broni i organizowali szkolenia. Rozmowy pokojowe rozpoczynały się i były zrywane, bo zawsze znajdowała się frakcja, która nie chciała pójść na kompromis i zrezygnować z dążenia do niepodległości.
Od rozpoczęcia powstania w konflikcie zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, tylko w zeszłym roku 465 osób. W tegorocznych atakach partyzanci zabili co najmniej 30 rządowych żołnierzy, więc wiadomość o podpisaniu porozumienia przyjęto z ulgą. Kłopot w tym, że na terenie Nagalandu działa jeszcze kilka mniejszych grup zbrojnych. Podczas zorganizowanej w stolicy konferencji prasowej premier Narendra Modi zaznaczył, że traktat to sygnał, by wszystkie one złożyły broń. Negocjacje mogą się jednak okazać trudne, bo chociaż region jest zacofany, to ma daleko sięgające aspiracje.
Niedocenieni i napiętnowani
Premier Modi przyznał, że Nagowie i Indie długo wzajemnie się nie rozumieli. Zresztą mieszkańcy całego północnego wschodu kraju od dawna czują się zaniedbani przez Delhi. W tym odległym regionie brakuje możliwości godnej pracy i uzyskania wykształcenia, mieszkańcy Nagalandu i pozostałych sześciu stanów indyjskiego północnego wschodu podróżują więc do bardziej rozwiniętych części Indii.
Z powodu swoich rysów, przypominających chińskie, odmiennej kultury i obyczajów, są tam jednak uważani za obcych. Dobitnie pokazała to seria ataków na północno-wschodnich studentów w miastach takich jak Bengaluru, Mumbaj, Pune i Delhi. W indyjskiej stolicy ciężko pracujący północno-wschodni imigranci żyją w gettach, są wykorzystywani przez pracodawców, zmuszani do płacenia wysokich stawek za wynajmowanie mieszkań i nękani przez sąsiadów.
- Ludzie myślą, że mogą nas źle traktować, bo nie mamy tu rodzin. Razem ze znajomymi rozważamy powrót do domu - powiedziała dziennikowi "Daily Mail" pracująca w Delhi Rimi Awngshi. Gazeta powołuje się na badania według których 81 proc. pochodzących z północnego wschodu kobiet było w indyjskiej stolicy atakowanych lub zastraszanych. W ubiegłym roku po sprzeczce ze sklepikarzami życie stracił tam 19-latek ze stanu Arunachal Pradesh.
Tymczasem do górskich peryferii nie sięga prawo, policja działa tam słabo, korupcja jest wszechobecna, w całym regionie działają zaledwie trzy stacje kolejowe, brakuje dróg, a często nawet dostępu do elektryczności. Mimo to mieszkańcy są dumni ze swojej odrębności. Od przeszło 50 lat separatyści ze Wzgórz Naga domagają się powiększenia swojego stanu o sąsiednie terytoria zamieszkałe przez Nagów. Oznacza to części stanów Assam, Arunachal Pradesh i Manipur. Tyle że, jak pisze "Indian Express", tamtejsze władze nie chcą oddać ani skrawka swojej ziemi.
Brama na Wschód
O tym, że zmiany terytorialne są jednak możliwe świadczy utworzenie w ubiegłym roku stanu Telangana, pomimo sprzeciwu wielu mieszkańców Andhra Pradesh, z którego został wykrojony. Przesunięcie granic stanowych będzie wymagało zmian w konstytucji, a zatem wsparcia opozycji i partii regionalnych, ale ustępstwa mogą ostudzić zapał partyzantów. Tym bardziej, że wśród zwykłych ludzi rzadko słychać już głosy domagające się niepodległości. Przyczynił się do tego wzywający do pokoju Kościół Baptystyczny, którego członkami jest 80 proc. mieszkańców Nagalandu.
Od rozwiązania problemu zależy sukces lansowanej przez premiera Modiego doktryny "Act East" zakładającej aktywne kształtowanie relacji z państwami Azji Wschodniej, co ma wspomóc rozwój gospodarczy. Graniczące z Bangladeszem, Bhutanem, Chinami i Birmą terytorium ma być bramą na Wschód, ale zanim się nią stanie, rząd będzie musiał poradzić sobie z jego problemami. Chodzi nie tylko o partyzantów. Region, połączony z resztą kraju korytarzem o szerokości 27 kilometrów, trzeba lepiej zintegrować, doinwestować i zadbać o jego bezpieczeństwo.
- Północny wschód cierpi z powodu braku infrastruktury. Ludziom pozwolono uwierzyć, że nie są częścią rozwijającego się kraju - powiedział Modi na jednym z wieców. Chociaż mieszkańcy nie wierzą w całkowite zakończenie konfliktu, to oczekują od rządu wymiernych działań. Ten obiecuje, że wpompuje miliardy w infrastrukturę. Zapowiedział, że zainwestuje 280 mld rupii (15,8 mld zł) w tamtejsze koleje. Dziesiątki miliardów mają popłynąć na rozwój sieci telefonii komórkowej i elektrowni, powstaną też uczelnie rolnicze. Pierwszą jaskółką idących zmian jest otwarcie w kwietniu połączeń pomiędzy jedynym w stanie Nagaland lotniskiem a Kalkutą i Delhi.
Na działania Modiego niechętnie patrzą Chiny. Pekin ostrzy sobie zęby na sporny stan Arunachal Pradesh, w którym Indie wzmocniły niedawno garnizony. Ich zdecydowana postawa w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy może sprawić, że Chińczykom będzie znacznie trudniej destabilizować północno-wschodni skrawek terytorium sąsiada.