PolskaGiertych: lektury, to nie sprawa Ministerstwa Kultury

Giertych: lektury, to nie sprawa Ministerstwa Kultury

Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych
jest przekonany, że jego rozporządzenie w sprawie lektur szkolnych
będzie opublikowane. Podkreślił, że te kwestie podlegają jego
resortowi, a nie Ministerstwu Kultury, które w sprawie kanonu
zgłasza zastrzeżenia.

05.07.2007 | aktual.: 05.07.2007 09:36

Pan minister Ujazdowski niepotrzebnie wdaje się w ten publiczny spór - powiedział Giertych w czwartkowych radiowych "Sygnałach Dnia".

Podkreślił, że ma obietnicę ze strony premiera "rychłego opublikowania" rozporządzenia. Zadeklarował, że jest otwarty na dyskusję w sprawie kanonu lektur, ale dopiero po opublikowaniu rozporządzenia.

Pytany o powody dlaczego książki Gombrowicza są pominięte w kanonie, Giertych powiedział, że ma "pewien zarzut" do "Trans- Atlantyku", który do tej pory był lekturą obowiązkową. Jego zdaniem, "duża część książki, główny wątek, to poszukiwanie przez bohatera kochanka w Argentynie". "Nie wiem czy tego typu literatura musi być w kanonie obowiązkowym" - dodał.

Szef MEN podkreślił, że w jego rozporządzeniu jest przepis, zakładający, że "jeśli nauczyciele i uczniowie chcą jakąś książkę studiować, to mogą, szczególnie w trybie rozszerzonym".

Jak poinformował rzecznik rządu Jan Dziedziczak, premier przed podjęciem ostatecznej decyzji w sprawie nowego kanonu lektur szkolnych chce poznać opinie wybitnych naukowców-polonistów. Minister kultury proponuje, aby naukowcy opracowali zmiany w rozporządzeniu podpisanym przez ministra edukacji. Rozporządzenie po zmianach mogłoby - według Ujazdowskiego - wejść w życie przed 1 września.

Giertych podpisał rozporządzenie wprowadzające nowy kanon lektur we wtorek. Ujazdowski nazwał to "błędną decyzją" i wystosował pismo do Rządowego Centrum Legislacji o wstrzymanie publikacji rozporządzenia.

Dziedziczak zapewnił, że spór między ministrami na pewno zostanie rozwiązany w lipcu. Pytany o ewentualną dymisję któregoś z ministrów, odpowiedział, że "nie jest to sprawa na dymisję".

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)