Gdzie się sądzić

Kiedy przed kilkoma laty Jacques'a Lebouefa, francuskiego sędziego przebywającego w Polsce na międzynarodowej konferencji, zaprowadzono tuż po 14.00 do warszawskiego sądu, pomyślał, że trwa właśnie przerwa pomiędzy sesją przedpołudniową a popołudniową. W rzeczywistości sąd o godzinie 14.00 - jak zwykle - zakończył działalność. Dotychczas tylko jeden sąd w Polsce (w Krakowie) pracuje na dwie zmiany. Od 1 maja podobnie ma być w sądach warszawskich. We Francji wszystkie sądy pracują do 18.00, a w Holandii i Wielkiej Brytanii nawet do 20.00.

29.04.2003 | aktual.: 29.04.2003 08:27

Polskim sądom wciąż nie przyświeca stara rzymska zasada salus rei publicae suprema lex (dobro publiczne najwyższym prawem). Nic więc dziwnego, że sądy i sędziów darzy zaufaniem zaledwie co piąty obywatel. Według danych Pracowni Badań Społecznych, pracę sądów dobrze ocenia tylko 19,2 proc. obywateli. Rocznie każdy z ośmiu tysięcy polskich sędziów rozpatruje około 920 spraw. W naszym kraju na 100 tys. mieszkańców przypada siedemnastu sędziów, podczas gdy na przykład w USA i Szwecji - czterech, a w Wielkiej Brytanii - dwóch. Mamy tylko o 40 proc. mniej sędziów niż Stany Zjednoczone, podczas gdy mieszka tam ponadsześciokrotnie więcej ludzi niż w Polsce. Oznacza to, że polskie sądy pracują źle. Dzieje się tak dlatego, że wadliwy jest cały system funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Po pierwsze, sądy pracują zbyt krótko. Po drugie, sądownictwo nie działa elastycznie: nie przenosi się spraw z sądów przeciążonych do tych, które rozpatrują ich niewiele. Po trzecie, zarządzaniem w sądach nie zajmują się
menedżerowie, lecz sędziowie, którzy powinni odpowiadać wyłącznie za kwestie prawne i proceduralne. Po czwarte, nie ma związku między wynagradzaniem sędziów a ich efektywnością. Po piąte, decydujący głos w sprawach dotyczących sędziów ma samorząd sędziowski, co sprawia, że w środowisku tym obowiązuje klanowa solidarność, nie eliminuje się sędziów złych lub skorumpowanych, a postępowania dyscyplinarne są z reguły umarzane. Po szóste, sędziowie mają immunitet, który nie chroni ich niezawisłości, lecz pozwala unikać odpowiedzialności za błędy, nadużycia, a wręcz pospolite przestępstwa.

Statystyczny proces karny (w pierwszej instancji) trwa w Polsce ponad sześć miesięcy, cywilny - siedem miesięcy. Skomplikowane sprawy są rozpatrywane nawet przez pięć, sześć lat. To jedne z najgorszych wskaźników w Europie - gorzej w statystykach wypadają jedynie sędziowie z Rumunii, Albanii, Rosji i Ukrainy. Tymczasem w amerykańskich sądach pierwszej instancji większość spraw rozpatruje się w ciągu jednego posiedzenia (dla sędziów pracują sztaby asystentów i asesorów). Średni czas trwania postępowania karnego wynosi tam dwa tygodnie. Wynika to m.in. z faktu, że około 90 proc. spraw karnych w Stanach Zjednoczonych kończy się bez przeprowadzania procesu karnego. Jeżeli oskarżony przyzna się do winy, rozpoczyna się "targowanie o wyrok" (plea bargaining). W Polsce odpowiednikiem tej procedury jest poddanie się przez oskarżonego karze (art. 355 kpk) - dotyczy to tylko przestępstw zagrożonych karą do pięciu lat pozbawienia wolności. Ten tryb postępowania jest jednak bardzo rzadko stosowany.

Opublikowany przed rokiem przez tygodnik "Wprost" pierwszy ranking sądów stał się inspiracją dla podobnych przedsięwzięć w Czechach, na Węgrzech i Słowacji. Ranking w czeskim dzienniku "Mlada Fronta Dnes" opracowano na podstawie metody przyjętej przez dziennikarzy "Wprost" i udostępnionej czeskim kolegom. W rankingach węgierskim i słowackim nieco zmodyfikowano naszą metodologię. W drugiej edycji rankingu "Wprost" również wprowadziliśmy zmiany, uwzględniając dodatkowo apelacje rozpatrywane przez sądy okręgowe oraz czas oczekiwania na wyznaczenie pierwszej rozprawy.

Pierwsze miejsce w naszym rankingu zajął w tym roku Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu. Swą pozycję lidera zawdzięcza dobremu funkcjonowaniu zarówno sądów karnych, jak i cywilnych - w odrębnych rankingach zajęły one odpowiednio drugie i trzecie miejsce. Niektóre wyniki tarnobrzeskich sądów mieszczą się w europejskiej czołówce: apelacyjny proces karny trwa tam na przykład przeciętnie trzy dni. W pobliskim sądzie w Lublinie taki proces trwa prawie siedem miesięcy. Na wyrok w sprawie cywilnej trzeba w Tarnobrzegu czekać trzy miesiące od wniesienia pozwu, podczas gdy w zbliżonym wielkością sądzie w Płocku - niemal czternaście miesięcy, czyli prawie pięciokrotnie dłużej. Żeby osiągać dobre wyniki, tarnobrzescy sędziowie nie czekali na dodatkowe dofinansowanie, etaty czy ustawową reorganizację sądów. - Sprawy apelacyjne rozpatrujemy niemal od ręki - nie ma mowy o odległych terminach. W przeciwieństwie do wielu innych sądów nie praktykujemy też wakacyjnych przerw w rozprawach. Pełną parą pracujemy cały rok - mówi Józef
Dyl, wiceprezes Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Większość tarnobrzeskich sędziów pracuje znacznie więcej niż wynika z formalnego zakresu ich obowiązków.

Piotr Kudzia
Grzegorz Pawelczyk
Współpraca: Magda Rychter

Ranking sądów okręgowych (pięć najlepszych i pięć najgorszych):

1 Tarnobrzeg
2 Rzeszów
3 Katowice
4 Elbląg
5 Poznań
...

37 Płock
38 Bielsko-Biała
39 Nowy Sącz
40 Częstochowa
41 Lublin

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)