Finał procesu znanego kardiochirurga Mirosława G.
Po czterech latach procesu dziś finał sprawy znanego warszawskiego kardiochirurga Mirosława G. Jest on oskarżony o przyjmowanie łapówek od pacjentów a także mobbing wobec podwładnych.
04.01.2013 | aktual.: 04.01.2013 06:04
Prokuratura chce dwóch lat więzienia w zawieszeniu i 200 tysięcy złotych grzywny. Obrona wnosi o uniewinnienie. Adwokat kardiochirurga Adam Jachowicz przekonywał sąd, że zarzuty korupcyjne są bezpodstawne, a zeznania świadków prokuratury - niewiarygodne. Sugerował, że mogą być oni rozżaleni po utracie zmarłych bliskich, lub ulegli nagonce organizowanej na doktora G. przez CBA i prokuraturę pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry.
Także sam Mirosław G. w ostatnim słowie odrzucił oskarżenia, twierdząc, że jest niewinny. Lekarz domagał się również przeprosin od prokuratury. "Za te wszystkie oskarżenia, oszczerstwa, zarzut zabójstwa i za to, że jestem dewiantem seksualnym" - wyliczał doktor G. Zastanawiał się również dlaczego funkcjonariusze CBA nie zatrzymali go na gorącym uczynku.
Do spektakularnego zatrzymania Mirosława G doszło w lutym 2007 roku. Został w kajdankach wyprowadzony ze szpitala przez funkcjonariuszy CBA, co pokazano w wielu stacjach telewizyjnych. Były szef CBA Mariusz Kamiński mówił, że doktor Mirosław G. jest bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem A ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dodawał: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Początkowo prokuratura rzeczywiście postawiła Mirosławowi G,. zarzut zabójstwa pacjenta, ale sąd uznał, że to mało prawdopodobne i w konsekwencji śledczy się z niego wycofali.Teraz na Mirosławie G. ciąży zarzut mobbingu wobec podwładnych i ponad 40 zarzutów korupcyjnych. Kwota łapówek miała sięgać w sumie około 50 tysięcy złotych.
Prokurator podkreślał, że kardiochirurg ma dwoistą naturę. Z jednej strony jest świetnym lekarzem z drugiej bezspornie przyjmował łapówki. Nie liczył się z pracownikami, wywoływał u nich grozę, dotkliwie kwestionował kompetencje, charakter, a nawet wygląd zewnętrzny. "Doszło do dyskryminacji, naruszania praw pracowniczych - na kardiochirurgii była największa w całym szpitalu rotacja personelu.
Nawet najbardziej przychylne oskarżonemu środowiska nie próbują polemizować z utrwalonymi na dowodowych kasetach obrazami wręczanych oskarżonemu kopert. Wszyscy widzieliśmy, że oskarżony sprawdzał ich zawartość, a następnie chował do wewnętrznej kieszeni marynarki, spodni i fartucha" - przekonywał prokurator.
Oskarżony w toku całego procesu nie przyznał się do zarzuconych czynów. W śledztwie zapewniał, że nigdy nie uzależniał operacji od łapówki. Przyznał, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, ale on "oddawał je na potrzeby szpitala".