Wirus przy granicy z Polską. "Zagrożenie jest realne"
Europa zmaga się z rosnącą liczbą zachorowań na odrę. Z tym problemem może mieć do czynienia wkrótce i Polska. W kilku województwach niezaszczepionych jest już więcej niż 10 proc. dzieci. - Zagrożenie jest realne. Musimy być bardzo czujni, jeśli chodzi o rozpoznawanie odry - apeluje w rozmowie z WP dr Paweł Grzesiowski.
15.02.2024 | aktual.: 15.02.2024 19:40
W Europie rozprzestrzenia się fala zachorowań na odrę. Bardzo trudna sytuacja panuje w Rumunii. Tam, w minionym tygodniu, zarejestrowano 559 przypadków zarażenia się tą chorobą, a od stycznia 2023 do 13 lutego potwierdzono ją aż 5238 razy. W grudniu zeszłego roku ogłoszono w tym kraju epidemię.
Lekarz z bukaresztańskiego uniwersytetu medycznego, dr Cătălin Apostolescu, zaledwie kilka godzin przed oficjalnym ogłoszeniem stanu epidemii, podkreślał, że jeszcze rok i dwa lata temu odnotowywano jeden/dwa przypadki dziennie lub nawet tygodniowo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
62-krotny wzrost zachorowań
Poza tym odra rozprzestrzenia się także w innych krajach regionu europejskiego WHO, do których należą Turcja i wszystkie kraje byłego Związku Sowieckiego - w tym Rosja, Azerbejdżan, Kazachstan i Kirgistan.
Z najnowszych wyliczeń WHO wynika, że w 2023 roku w we wskazanym regionie zaraziło się wirusem odry ponad 58 tysięcy osób. To aż 62-krotny wzrost zachorowań w stosunku do roku poprzedniego. Natomiast w Polsce sytuacja wygląda najgorzej w województwach: podlaskim, lubelskim, podkarpackim, gdzie niezaszczepionych jest już więcej niż 10 procent dzieci.
"To absolutnie może się w Polsce powtórzyć"
Dr Paweł Grzesiowski, pediatra, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że już przed pandemią, w latach 2017-2018, mieliśmy wzrost zachorowań na odrę. - Największa liczba zachorowań przypadła na 2019 r. - aż półtora tysiąca przypadków w ciągu roku. To jak najbardziej może się w Polsce powtórzyć - ocenia.
- Tym bardziej, że w ciągu ostatnich lat sytuacja ze szczepieniami się pogorszyła - jeszcze więcej dzieci się nie zaszczepiło. Jeszcze większa grupa dzieci nie jest uodporniona na odrę. Ryzyko więc rośnie - dodaje.
"Zagrożenie w moim pojęciu jest realne"
Jak podkreśla dr Grzesiowski, województwa, które są na granicy wschodniej, czyli Lubelszczyzna, Podlasie i Podkarpacie, mają najniższe odsetki wykonanych szczepień. - W naszym regionie najwięcej zachorowań jest w Rosji i w poradzieckich republikach oraz w Turcji i Rumunii. Mamy więc sytuację, że nasza granica wschodnia i południowa jest słabiej zabezpieczona pod względem odporności poszczepiennej - ocenia.
- Zagrożenie w moim pojęciu jest realne. Należy więc bardzo mocno zaakcentować, że musimy być bardzo czujni, jeśli chodzi o rozpoznawanie odry - zaznacza. I dodaje, że jeden chory może zarazić nawet 15-18 nieodpornych wokół siebie.
Dr Grzesiowski dodaje, że epidemia może bardzo szybko się rozwijać. - Musimy robić wszystko, by szczepień było jak najwięcej. Należy zastanowić się nad strategią jak najszybciej uzupełnić te szczepienia - i dlaczego ci rodzice boją się szczepić swoje dzieci. To jest działanie moim zdaniem pilne, ponieważ z każdym rokiem sytuacja się tylko pogarsza - wylicza.
"Rodzice trafiają na dezinformację"
- Pracuję w dziedzinie szczepień od 30 lat i naprawdę sporadycznie spotykam antyszczepionkowców. Rodzice większości dzieci, które nie są szczepione, to nie są antyszczepionkowcy, tylko ludzie przestraszeni propagandą tego środowiska - zaznacza. I dodaje, że to jest zupełnie co innego.
Według niego, jeżeli ktoś takiej osobie poświęci czas, porozmawia, zrobi dla niej szkolenie, umożliwi spotkanie z profesjonalistą, który wytłumaczy na czym polegają oszustwa antyszczepionkowców, to przyniesie to efekt. - Ci rodzice najczęściej bowiem czytają wiadomości w internecie, a tam jest 95 proc. kłamstw, jeśli chodzi o niepożądany odczyn poszczepienny (NOP). Trudno się dziwić, że ci biedni rodzice, trafiając na dezinformację, wpadają w pułapkę. I potem już ze strachu boją się po prostu przyjść na szczepienie - dodaje ekspert.
Rozmówca Wirtualnej Polski mówi, że podstawą jest bezpośredni kontakt rodziny z osobą znającą zagadnienie. - Czy to będzie pielęgniarka środowiskowa, czy to będzie zespół edukatorów na dany teren - nieważne. Ważne jest, by dotrzeć bezpośrednio do tych ludzi. My przecież wiemy, kto się nie szczepi, znamy te nazwiska, więc to nie jest jakaś tajemnica. Należałoby po prostu te rodziny zacząć sukcesywnie odwiedzać, rozmawiać, poznawać ich historie - zaznacza.
- To już nawet nie jest kwestia edukacji, to jest taka bezpośrednia interwencja z rodziną, która nie szczepi dziecka. Nie powinniśmy czekać, aż ta rodzina sama się zgłosi. Sami musimy objąć ich bezpośrednią interwencją, nie ingerując w ich decyzję, tylko wyjaśniając - podkreśla.
Jakie objawy towarzyszą odrze?
Odra to choroba wywoływana przez paramiksowirusa, który występuje głównie u dzieci w wieku przedszkolnym. Do zakażenia odrą najczęściej dochodzi drogą kropelkową, rzadziej przy zetknięciu z moczem chorego na odrę.
Największe zagrożenie stanowi dla małych dzieci poniżej piątego roku życia oraz dla osób z obniżoną odpornością. Jedna czwarta chorych wymaga hospitalizacji, jedna na tysiąc chorych osób umiera.
Objawy odry u dzieci, które pojawiają się najwcześniej, przypominają zwykłe przeziębienie. Są to:
- ból gardła,
- katar,
- suchy kaszel,
- zaczerwienienie oczu,
- światłowstręt,
- zapalenie błon śluzowych.
Z czasem pojawia się jeszcze jeden, najbardziej charakterystyczny objaw odry – gruboplamista wysypka. Pojawia się w 4-5 dniu choroby i utrzymuje się około tygodnia. Najczęściej występuje razem z bardzo wysoką gorączką, sięgającą nawet do 40 st. C. Może jej towarzyszyć sinica, duszność, przyspieszenie tętna, a także typowa dla odry nadmierna senność i apatia.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski