Dramat na Ursynowie. "Zaczęli mnie dusić, kopać w głowę"
- Zaczęli mnie dusić, kopać w głowę, uderzać głową o chodnik. Spadły mi okulary, oni je podeptali - opowiada Wirtualnej Polsce pan Łukasz, mieszkaniec jednego z bloków na warszawskim Ursynowie. - Zostałem pobity przez grupę pijaków. Co się musi stać, żeby ktoś zareagował? Muszą kogoś zabić? - pyta rozgoryczony. Zarówno on, jak i jego sąsiedzi od lat zmagają się z wulgarnymi, pijanymi i coraz bardziej agresywnymi ludźmi, którzy tuż obok ich mieszkań urządzili sobie miejsce spotkań. Lokatorzy domagają się odebrania licencji na sprzedaż alkoholu pobliskiemu sklepowi. - Dopóki nie zgłoszą problemu na piśmie, nie możemy nic zrobić - tłumaczy rzeczniczka burmistrza Ursynowa.
15.08.2015 10:49
- Oby tylko wrzeszczeli i się bili. Oni załatwiają się gdzie popadnie. Wszędzie śmierdzi. Teraz robią to pod drzewem, ale zimą wchodzą na klatkę - opowiada Wirtualnej Polsce mieszkanka bloku przy ulicy Meander w Warszawie. - Jestem już stara, ale przez całe życie nie usłyszałam tylu przekleństw co przez chwilę tu, gdy mam otwarty balkon. Uszy więdną - dodaje jej sąsiadka. Obie mieszkają tu od lat. Straciły już nadzieję, że cokolwiek się zmieni. - Jest bardzo źle, a tu jeszcze to pobicie. To się robi bardzo groźne - dodaje mieszkający w bloku obok mężczyzna.
Problemem jest sklep z alkoholem?
Pan Łukasz został pobity w ostatnią sobotę. Był w domu, próbował pracować, ale nie mógł dłużej znieść dobiegających zza okna przekleństw i wrzasków. Zszedł na dół, by zwrócić uwagę ludziom, których - jak mówi - od kilku godzin słyszała cała okolica. Ci rzucili się na niego i zaczęli okładać. Część ataku udało mu się nagrać telefonem komórkowym. - Chcieli mi go wyrwać. Wiedzieli, że wszystko zarejestrowałem - wspomina. Na miejsce przyjechała policja.
- Dwóch mężczyzn oraz kobieta zostało zatrzymanych w dniu 8 sierpnia - potwierdza st.asp. Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji. Zostali przesłuchani i zwolnieni. Są podejrzani o udział w bójce i pobicie. Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności. Kobieta dodatkowo podejrzana jest o formułowanie gróźb karalnych. Grozi za to do 2 lat więzienia. Wszyscy troje są znani policji. Będą odpowiadać z wolnej stopy.
Mieszkańcy twierdzą, że źródłem ich problemów jest pobliski sklep spożywczo-monopolowy. To tam w alkohol mają zaopatrywać się kłopotliwi goście. - Napisaliśmy pismo z prośbą o nieprzedłużanie temu sklepowi koncesji na sprzedaż alkoholu do 18 procent, czyli piwa. Uważamy, że tych ludzi nie będzie stać na wino za 15 złotych czy wódkę za 40 i sobie pójdą. Chcemy pozbyć się piwa z tego sklepu. Nie chcemy pozbywać się koncesji na cały alkohol, bo sami z tego sklepu korzystamy - precyzuje pan Łukasz. - Pewnie wtedy ci ludzie przeniosą się gdzieś dalej, ale to już nie będzie nasz problem - przyznaje.
Wieloletni problem
- Problemy w tej okolicy są od wielu lat - mówi WP Piotr Makohin , wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Wyżyny w Warszawie. - Może się zdarzyć, że jakaś zaczepka jest, ale generalnie ci ludzie zajmują się sami sobą. Zdecydowanie czasem są za głośni i w nieodpowiednich porach, ale to zaczepianie ludzi to nie jest główny cel. Myślę, że główny cel to jest napicie się. To nie są ludzie, którzy po to się spotykają, żeby wszczynać burdy. Trzeźwi ludzie, też się zdarza, że się pobiją - dodaje wiceprezes. Spółdzielnia pozytywnie zaopiniowała wniosek właściciela sklepu do Urzędu Dzielnicy ws. przedłużenia koncesji na sprzedaż alkoholu. Według wiceprezesa to nie sklep jest problemem. - Piwo można kupić w kilkuset miejscach na terenie Ursynowa. Nie bardzo widzę powody, żeby temu sklepowi wyrażać taką zgodę, a tamtemu nie. Nie my jesteśmy o wychowania społeczeństwa w trzeźwości - wyjaśnia Makohin.
Właściciel sklepu, Jerzy Zawadzki odpiera zarzuty. Zapewnia, że nie sprzedaje alkoholu ani osobom nietrzeźwym, ani nieletnim. Pokazuje monitoring zainstalowany także przed lokalem i przekonuje, że dba o bezpieczeństwo swoich klientów. Dodaje też, że nie może brać odpowiedzialności za to, co dzieje się w pewnej odległości od sklepu. Jego zdaniem ewentualne cofnięcie koncesji na sprzedaż alkoholu przyniesie wiele szkód. - Wtedy sklep upadnie, a pięć rodzin straci szanse na godne życie. A sklepów jest jak grzybów, co 50 metrów. Te osoby, które tutaj kupują alkohol, kupią go obok i nic się nie zmieni - twierdzi. - Może faktycznie wydarzył się jakiś incydent na zewnątrz, ale to się wszędzie zdarza. Ostatnio widziałem w gazecie zdjęcie pijanego posła, który leżał na dywanie w hotelu sejmowym. To znaczy, że trzeba Sejm zlikwidować? - pyta Zawadzki.
- Z tego rejonu nie otrzymaliśmy pisemnych skarg mieszkańców, a dopiero na takie będziemy mogli oficjalnie zareagować - wyjaśnia Wirtualnej Polsce Bernadeta Włoch-Nagórny rzecznik prasowy Urzędu Dzielnicy Ursynów. - Oczywiście, jeśli taka będzie wola mieszkańców, jeśli wystąpią z prośbą do dzielnicy, żeby tę koncesję odebrać, to jest to możliwe - dodaje. - A na bieżąco mieszkańcy muszą natychmiast wzywać służby porządkowe i wskazywać im, w jakich rejonach są potrzebne - radzi rzeczniczka burmistrza Ursynowa.
Sposobu na ulżenie ludziom szuka już także spółdzielnia "Wyżyny". Być może w spornym miejscu zostanie zorganizowany parking. - Wtedy nie będzie mowy o robieniu tam "biesiad". Co zmienia faktu, że tacy ludzie byli, są i będą. Pójdą gdzie indziej i komu innemu będą przeszkadzać - przewiduje Piotr Makohin wiceprezes spółdzielni mieszkaniowej.