Dorobili twarz Maryi
Do Ruchu Rodzin Nazaretańskich należą w Polsce dziesiątki tysięcy wiernych. Kościelny raport mówi, że ruch jest niemal sektą. O problemie ma dyskutować episkopat.
Pan Sławek, 52-letni niski szatyn z wąsikiem. A także doktor fizyki po studiach magisterskich z teologii duchowości na warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej (obecnie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego)
. Zarazem mężczyzna, który przez ponad 20 ostatnich lat „użyczał twarzy Maryi”. Podobno swoim głosem mówił tylko wtedy, gdy się spowiadał. Na co dzień – jak twierdził – przemawiała przez niego Matka Boska. I „nieważne, czy ma wąsy, czy łysieje lekko na skroniach, czy jest w krawacie, czy w koszuli. (...) To Ona do nas mówi, nie ja” – mówi pan Sławek. Duża część jego przemówień była i jest spisywana oraz tłumaczona na 14 języków, można je kupić od Meksyku po Singapur. Bo bezpośredni kontakt z „ojcem” (jak należało zwracać się do pana Sławka) to przywilej dostępny wtajemniczonym. Dzięki zbliżeniu się do pana Sławka wkraczali do „strumienia łaski specjalnej”, w którym „dociera bezbłędnie wola Boża”. Na spotkanie ludzie czekali więc godzinami, często na kolanach. Modlili się przed nim, bo przecież
uosabiał Maryję.
Codziennie, czyli dobrze
Można by przejść nad tym „charyzmatem” do porządku dziennego, gdyby pan Sławek nie działał w ramach Kościoła katolickiego. A działa – w obecnej w 40 krajach organizacji, do której w samej Polsce należy około 45 tysięcy wiernych. To Ruch Rodzin Nazaretańskich założony dla pogłębiania wiary ćwierć wieku temu przez warszawskiego księdza Tadeusza Dajczera.
77-letni dziś założyciel ruchu zgłosił przypadek pana Sławomira jeszcze prymasowi Józefowi Glempowi. Gdy ten kazał „poddać ów charyzmat rozeznaniu”, ksiądz Dajczer tego nie zrobił, ale w Ruchu mówił, że wszystko jest w porządku, bo „prymas wie o wszystkim”. Nie wiedział. Obecny metropolita warszawski, arcybiskup Kazimierz Nycz też by się prędko nie dowiedział, gdyby nie trwająca od czterech lat walka w organizacji, rozpoczęta przez duchownych, którzy zaczęli powątpiewać w charyzmaty pana Sławka. W efekcie arcybiskup Nycz powołał komisję do rozeznania sprawy całego Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Jej raport ujrzał światło dzienne dwa tygodnie temu. Odsłania kulisy organizacji, która momentami bardziej przypomina sektę niż wewnątrzkościelną inicjatywę. Czy gdyby nie walka pomiędzy panem Sławkiem, księdzem Dajczerem i kilkoma duchownymi, którzy tracili autorytet w oczach wiernych, Kościół nie miałby problemu? Być może, bo przez pana Sławka Matka Boska przemawiała od drugiej połowy lat 80. Wtedy już publikacje RRN
– jak czytamy w raporcie archidiecezjalnej komisji – „uzyskały (...) imprimatur Kurii Metropolitalnej. Były recenzowane jako odrębne pozycje wydawnicze. W żadnym momencie nie dokonano recenzji tworzącej się biblioteki jako całości (...), wzięte zaś razem odzwierciedliły wyraźnie zawarte w nich idee i przesłania. Ponadto żaden z recenzentów nie był świadomy, że członkowie Ruchu wiedzieli o ich »charyzmatycznym« źródle. Wiele bowiem treści redagowanych przez ks T. Dajczera i in. były nagrywanymi wypowiedziami pana Sławomira Bieli, uobecniającego – w przekonaniu członków Ruchu – »charyzmat Maryjny«”. Czy członkowie Ruchu nie mieli wątpliwości co do „charyzmatu” pana Sławka? – Może nawet i miałem wątpliwości, czy przemawia przez niego Matka Boska. Trudno powiedzieć, czy myślałem o tym. Wiem natomiast, jak mnie Ruch zmienił. Trzydzieści parę lat uważałem się za dobrego katolika, bo chodziłem do kościoła raz w tygodniu. Teraz chodzę codziennie, więc z punktu widzenia człowieka wiary przynależność do Ruchu jest
dobra – mówi Tadeusz Markisz z Warszawy, w średnim wieku, od kilkunastu lat działa w Ruchu razem z żoną.
RRN ma strukturę diecezjalną, co znaczy, że w poszczególnych częściach kraju istnieje niezależnie i nie podlega ani żadnej centrali, ani założycielowi. Ale większość problemów, które porusza raport komisji powołanej przez arcybiskupa warszawskiego (jak chociażby nauczanie niezgodne z nauką Kościoła), dotyczy wszystkich członków. Także dlatego problem zostanie poruszony podczas zebrania całego episkopatu, które odbędzie się 10 i 11 marca.
Dziecko to bożek
W dokumencie kilkakrotnie porównuje się działalność RRN do sekty. – Chrześcijaństwo oprócz tajemnicy spowiedzi nie dopuszcza żadnych innych tajemniczości, które trącą ezoteryką – mówi w rozmowie z „Przekrojem” ksiądz biskup Tadeusz Pikus, szef komisji.
Tymczasem charyzmat pana Sławka otoczony był tajemnicą. Członkowie dowiadywali się o nim od spowiedników czy kierowników duchowych podczas spowiedzi, bo wtedy łatwiej było wymóc na wiernych posłuszeństwo i zachowanie tajemnicy. Kierownictwo duchowe, które w normalnych okolicznościach oznacza stałą, indywidualną opiekę duszpasterską, w RRN przyjmowało postać „całkowitego podporządkowania penitenta”, który musi być absolutnie posłuszny i być w stałym kontakcie ze spowiednikiem, nawet za cenę kilkusetkilometrowej podróży i wielogodzinnych kolejek do spowiedzi, bo kierownik duchowy wyznaczany jest odgórnie.
RRN szczególną opieką miał otoczyć rodziny. Tymczasem według autorów raportu w RRN prowadzono politykę antymałżeńską i antyrodzinną: „Istnieje wymóg zerwania więzów rodzinnych: »Boga można kochać, gdy zerwie się kontakty z ludźmi, nawet najbliższymi«, bo każdy, »mąż, żona, dziecko może stać się dla nas bożkiem« – mogą w konsekwencji prowadzić do wyobcowania czy zaburzenia relacji rodzinnych”.
W dalszej perspektywie sprawia to, że jedynym środowiskiem członków RRN staje się sam Ruch i są oni od niego coraz bardziej uzależnieni. Na jednym z forów internetowych Benita r-k opowiada, jak pojechała na rekolekcje Ruchu z córką i ze swoją najlepszą przyjaciółką. „Mimo moich próśb, byśmy były ulokowane w tym samym domku, bo byłam sama z dzieckiem, nie zostało to uszanowane i ktoś zaczął nam wmawiać, że tak będzie lepiej. (...) Przyjaciółkę straciłam, bo jej ksiądz i kierownik duchowy wmówił jej, że nasze relacje są niezdrowe, (...) i radził, żeby nie pomagała mi. Stwierdził, że uratuje moje małżeństwo, jak zniszczy moją przyjaźń (...). Nikt nie pytał mnie o zdanie i nikogo o to nie prosiłam”. * Z bagna za włosy*
Poglądy głoszone przez głównych myślicieli RRN, czyli księdza Dajczera i pana Sławka, częściowo rozmijały się z nauczaniem Kościoła. Ukazywali Boga jako nieustępliwego „tropiciela grzechu”, deprecjonując wszystko, co ziemskie, bo zazdrosny Bóg miał czuć się zraniony, gdy człowiekowi podoba się którekolwiek z Jego stworzeń, a każde ludzkie pragnienie jest ze swej natury sprzeczne z wolą Boga. Taka nauka miała według raportu komisji powodować uzależnianie wiernych od Ruchu, szczególnie od kierowników duchowych.
Poglądy te publikowane były na całym świecie (jeden z byłych członków RRN śmieje się, że ksiądz Dajczer przekładany był częściej niż Stanisław Lem, ponieważ jego książki przetłumaczone na 26 języków można dostać w 40 krajach), ale nawet kwestie wydawnicze są w opinii członków komisji niejasne i nieuporządkowane, na przykład nie wiadomo, kto ma prawa do tekstów zmarłych ojców duchowych. Jeszcze więcej kontrowersji budzą sprawy finansowe. Ponieważ przynależność do Ruchu nie była sformalizowana, nie wiadomo, jakimi sumami obracał założyciel RRN i jego współpracownicy. Wiadomo jedynie, że niektórzy członkowie składali dziesięcinę, która miała być przeznaczona na cele Ruchu. Nie wiadomo, co się działo z tymi pieniędzmi.
Biskup Pikus zapowiada reformę Ruchu, ale jak to zrobić, skoro zaangażuje się do niej księży, którzy sami przez lata wmawiali wiernym, że przez pana Sławka przemawia Matka Boska? – Trudno jest wyjść z bagna, łapiąc się za włosy – mówi pan B., który odszedł z żoną z Ruchu dwa lata temu, bo nie mógł znieść kłótni na szczytach organizacji. Jego zdaniem do reformy powinien zostać wyznaczony ktoś z zewnątrz.
Na razie komisja nakazała „zaprzestanie działań o charakterze duszpasterskim i formacyjnym wobec członków Ruchu”, wstrzymanie dystrybucji książek i publikacji księży związanych z RRN. A przede wszystkim uznała objawienia pana Sławka za fałszywe. Czy wierni przestaną się do niego modlić?
Milena Rachid Chehab
Cytaty pochodzą z kościelnego raportu „Ruch Rodzin Nazaretańskich i jego problemy”