Donald Tusk: opozycja musi nauczyć się dyscypliny
Jeszcze ciągle opozycja może uczyć się dyscypliny od największego klubu, czyli od SLD. I nie ulega wątpliwości, że przynajmniej w takich przełomowych momentach, kiedy chodzi o utrzymanie władzy SLD ciągle może być wzorem takich zdyscyplinowanych zachowań - powiedział Donald Trusk, jeden z liderów Platformy Obywatelskiej w Salonie politycznym Trójki.
13.03.2003 10:41
Jolanta Pieńkowska: Panie marszałku, ma pan pretensje do posłów opozycji, w tym do swoich posłów, że zabrakło ich wczoraj, w czasie głosowania nad tym, czy wniosek o dymisje premiera trafi pod obrady sejmu?
Donald Tusk: Wbrew temu, co pojawiło się w niektórych komentarzach ta absencja nie była duża w szeregach opozycji.
Jolanta Pieńkowska: Ale nie było 5 posłów z Platformy, 5 z PSL, 1 z PiS-u i 8 z Samoobrony.
Donald Tusk: I to jest frekwencja typowa i dosyć wysoka, jeżeli chodzi nie tylko o polski parlament. Natomiast jeszcze ciągle opozycja może uczyć się dyscypliny od największego klubu, czyli od SLD. I nie ulega wątpliwości, że przynajmniej w takich przełomowych momentach, kiedy chodzi o utrzymanie władzy SLD ciągle może być wzorem takich zdyscyplinowanych zachowań.
Jolanta Pieńkowska: A czy uważa pan, że tych 8 posłów z Samoobrony, ich brak, to jest taki początek nieformalnej koalicji Samoobrony z SLD, czy to jest za daleko idące stwierdzenie?
Donald Tusk: To jest 25 % nieobecności w głosowaniu, które miało co prawda wymiar bardziej symboliczny, niż praktyczny, bo pamiętajmy, że myśmy nie głosowali wczoraj odwołania premiera, a zaledwie projekt wprowadzenia pod obrady sejmu rezolucji wzywającej premiera, żeby sam ustąpił. Ale była tam na pewno taka próba liczenia głosów, próba pokazania, czy większość jest już po stronie opozycji, czy ciągle ten układ w parlamencie jest taki pół na pół. I premier Miller oraz SLD pokazały, że o ile nie mają większości do trudnych decyzji ustawowych, czy rządowych, to o tyle opozycja też nie ma większości do tego, żeby doprowadzić do takich rozstrzygnięć przełomowych typu odwołanie rządu, czy rozwiązanie parlamentu. I po tym głosowaniu polski sejm znalazł się w sytuacji w jakimś sensie stabilnej, ale bardziej przypominającej szachowego pata, niż coś, co dawałoby nam prawo mówić o optymistycznych przesłankach na przyszłość.
Jolanta Pieńkowska: Czy znajdzie się 231 głosów do odwołania wicepremiera i ministra infrastruktury Marka Pola?
Donald Tusk: Ja zupełnie bez złośliwości powiem, że w jakimś sensie obojętne jest, czy opozycji uda się odwołać pana Marka Pola, czy nie. Bo on przez półtora roku...
Jolanta Pieńkowska: Ale to jest wniosek Platformy Obywatelskiej?
Donald Tusk: Tak. Ale jest to uwaga przewrotna i moim zdaniem oddająca charakter sprawy. Czy pan Marek Pol będzie odwołany, czy nie, to i tak nic nie zrobi. Przez półtora roku był ministrem infrastruktury i ilość nowych dróg, w tym autostrad jest zero kilometrów. I dlatego jeśli opozycja ponawia wotum nieufności wobec Marka Pola, to tak naprawdę daje chyba szanse na to, aby przynajmniej w tym fragmencie rząd Leszka Millera wyglądał poważniej i sensowniej.
Jolanta Pieńkowska: Ale jeżeli sam pan mówi, że to jest obojętne, czy znajdzie się tych 231 głosów, czy nie, to wygląda tak, jakby wnioski składane przez państwa to była sztuka dla sztuki?
Donald Tusk: Do tej pory wnioski składane przez opozycję, w tym przez Platformę Obywatelską takie, jak wotum nieufności wobec tego, czy innego ministra były nie sztuką dla sztuki, tylko typową dla opozycji, a więc dla mniejszości, bo opozycja z natury rzeczy jest mniejszością w parlamencie, były to takie wnioski, które miały w sposób najbardziej kategoryczny wskazywać tych najgorszych, najsłabszych ministrów. Wtedy, kiedy chodziło o wotum nieufności...
Jolanta Pieńkowska: Którzy de facto odchodzili.
Donald Tusk: I później okazywało się, że te bezradne z pozoru akty opozycji przynosiły jednak skutek, bo wystarczy przypomnieć, że krytykowany najbardziej minister Łapiński jednak w końcu odszedł. Ja odnoszę wrażenie, że ta ciężka, niewdzięczna i niekiedy ośmieszana praca opozycji w polskim parlamencie jakieś efekty przynosi. (an)