Dlaczego Polacy wierzą, że katastrofa Tu-154 to zamach?
Po katastrofie smoleńskiej w Polsce wybuchła epidemia myślenia spiskowego, niemal co dziesiąta osoba wierzy, że to był zamach. Dlaczego ludzie upierają się, że za tragicznymi wydarzeniami koniecznie ktoś musi stać, wyjaśnia w tygodniku "Polityka" psycholog prof. Mirosław Kofta.
Jak tłumaczył prof. Kofta, skłonność do myślenia spiskowego wynika ze stałych cech osobowości człowieka, a po części z jego doświadczeń. Teorie spiskowe mogą dotyczyć jednorazowych tragicznych wydarzeń i wtedy polegają na doszukiwaniu się tajnego porozumienia ludzi, którzy do tych wydarzeń rzekomo doprowadzili. Drugi typ to teorie, które dotyczą narodów i grup społecznych. Prof. Kofta zwrócił uwagę, że mają one znacznie trwalszy charakter, czego najlepszym przykładem jest teoria spisku żydowskiego.
Psycholog zaznaczył jednak, że ludzie bardzo rzadko samodzielnie wytwarzają teorie spiskowe. - Najczęściej czerpiemy je od innych osób, z pewnego repertuaru kulturowego, który przekazywany jest z przez dorosłych dzieciom w rodzinie, ale też krąży w mediach - wyjaśniał profesor. Jako czynniki sprzyjające przyjmowaniu takich teorii wymienił między innymi, osobistą frustrację, poczucie utraty kontroli nad własnym losem, a także nieprzewidywalnością zdarzeń w świecie politycznym i gospodarczym.
Podkreślił jednocześnie, że podatni na tego typu teorie są ludzie z wysokim poziomem autorytaryzmu. Przypomniał, że na taką postawę składa się silne przywiązanie do tradycji, przekonanie o niezmienności norm społecznych i oczekiwanie, że wszyscy będą postępowali zgodnie z nimi. - Człowiek podatny na teorie spiskowe odzyskuje poczucie, że rozumie świat. To co było niejasne i trudne do wytłumaczenia, nagle staje się oczywiste, bo "wiadomo, kto za tym stoi" - tłumaczył prof. Kofta.
Ponadto - mówił psycholog - dzięki teoriom spiskowym człowiek może zidentyfikować prześladowców i obciążyć ich odpowiedzialnością za swoje klęski. - Sprzyja to przywróceniu pozytywnej samooceny i zaufania do siebie i swojej grupy - uważa profesor.
Zdaniem prof. Kofty, jedynym sposobem na usuniecie takich teorii jest kształcenie. - Chodzi o przekaz, że ludzie mają takie same troski i borykają się z podobnymi problemami. Jeśli nie ma poczucia więzi i wspólnoty z "obcymi", samo konfrontowanie z niedobrą przeszłością może utrwalać negatywne postawy i zwiększać dystans - ocenił psycholog.