Dlaczego Nawrocki? [OPINIA]
Zwolennicy Rafała Trzaskowskiego zadają sobie pytanie, dlaczego ta druga część Polaków chce głosować na kandydata PiS? Jak to jest możliwe – zachodzą w głowę - że po tym, co o nim już wiemy, nadal widzą go w fotelu prezydenta? Dzieje się tak z kilku powodów - pisze dla Wirtualnej Polski Marek Migalski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Po pierwsze, co może wydać się naprawdę dziwne, pewna część zwolenników Nawrockiego nic nie wie o jego kłopotach z mieszkaniem, używkami, ewentualną pomocą prostytutkom. Zdaję sobie sprawę, że dla osób zainteresowanych polityką jest to prawie niemożliwe, ale jest jakaś grupa wyborców PiS, która najzwyczajniej w świecie nic o tych aferach nie słyszała. Dlaczego? Bo ogląda i słucha tylko podporządkowanych Nowogrodzkiej mediów, a tam o tych kwestiach mówi się półgębkiem i mało.
Po drugie, jeśli już przy mediach jesteśmy – znacznie większa część zwolenników prezesa IPN owszem dowiedziała się o jego niechlubnej przeszłości, ale nie wierzy w te doniesienia. Dlaczego? Bo podały je media, którym nie ufają i które oskarżają o atakowanie ich ukochanej partii. Można się temu dziwić, ale proponuję zwolennikom prezydenta Warszawy mały eksperyment: gdyby Republika i media braci Karnowskich weszły w posiadanie materiałów świadczących o tym, że w młodości, powiedzmy, zgwałcił on koleżankę ze studiów, to czy uwierzylibyście? Porzucilibyście poparcie dla Trzaskowskiego? A może jednak stwierdzilibyście, że to manipulacja i atak pisowskich mediów na człowieka uczciwego i kryształowego? No właśnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nalot dywanowy". Tak reagują w PiS na nowe fakty ws. Nawrockiego
Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka
Rosnące poparcie dla Nawrockiego jest także wynikiem petryfikacji postaw wyborczych. I to jest trzecie wytłumaczenie tego fenomenu. Pod dziwną nazwą "petryfikacji" kryje się prosty mechanizm trwania w swoich wyborach, których dokonujemy od dłuższego czasu. Im dłużej w coś wierzymy i coś popieramy, tym trudniej jest nam z tego zrezygnować. Jak w życiu. Typowe kłopoty z redukcją dysonansu poznawczego. Dlatego polski system partyjny jest jednym z najbardziej stabilnych w całej Europie. Od prawie dwóch dekad. Jeśli ktoś od dwudziestu lat głosuje na PiS (lub PO) i ich prezydenckich kandydatów, to prawdopodobnie zrobi to i teraz. Przyzwyczajenie jest wszak drugą naturą człowieka.
Po czwarte, miliony ludzi poprą Nawrockiego, bo jest kandydatem partii, która coś konkretnego im dała – 500 plus, obniżenie wieku emerytalnego, różnego rodzaju świadczenia socjalne. Boją się, że jeśli zwycięży jego konkurent, mogą to wszystko stracić. Czy mają rację? Raczej nie, ale oni myślą o tym inaczej. Trzeba to zrozumieć, zwłaszcza że PO nie słynęła w przeszłości z dotrzymywania umów wyborczych i obecnie też słabo jej idzie. Na sto obietnic, które miały być zrealizowane w ciągu pierwszych stu dni rządów, spełniono niewiele więcej niż dwadzieścia (i to w prawie pięćset dni). Dlatego właśnie duża grupa zwolenników PiS będzie trwać przy Nawrockim. Nie dlatego, że nie wie o jego wyczynach z przeszłości, ale pomimo tego.
Po piąte, pewna część wyborców, którzy 1 czerwca zagłosują za kandydatem PiS, opowie się nie tyle za nim, co przeciwko Trzaskowskiemu. Bo jest dla nich uosobieniem tego, czego nie lubią lub czego boją się najbardziej. Jest on twarzą tej rewolucji, która ich przeraża, a wiąże się z otwartością na uchodźców i imigrantów, prawami dla osób LGBT, radykalną walką o poprawę środowiska itp. W ich oczach prezydent Warszawy jest politykiem, który chce "seksualizować" ich dzieci, wpuści do Polski "hordy" imigrantów, zakaże poruszania się starymi dieslami. Czy to obraz karykaturalny? Tak. Czy całkowicie nieprawdziwy? Niekoniecznie.
Trzaskowski jak Macierewicz?
Jasne, Trzaskowski nie chce "seksualizować" dzieci (cokolwiek to znaczy), ale jest wielkim orędownikiem kultury queer i nadania wszelkich praw parom homoseksualnym (chyba poza adopcją dzieci). Jest także otwarty na imigrację i jest za wprowadzaniem obostrzeń w miastach mających ograniczyć ruch kołowy i oczyszczenie powietrze. Ze wszystkich polityków KO, jej działacze wystawili do wyścigu wyborczego jednego ze swoich najbardziej progresywnych przedstawicieli i teraz się dziwią, że w dużej części elektoratu wzbudza on kontrowersje. To tak, jakby PiS wystawiło w walce o prezydenturę Antoniego Macierewicza, a potem zwolennicy tej partii zastanawiali się, dlaczego ta druga połowa Polski nie ma ochoty widzieć go w roli głowy państwa.
Jest jeszcze kilka innych rzeczy, które tłumaczą to, że połowa Polek i Polaków jednak zagłosuje na Nawrockiego (poparcie udzielone mu przez Trumpa i USA, nierówna kampania Trzaskowskiego, zmienianie poglądów przez PO w sprawie CPK, budowy zapory na granicy, obniżenia wieku emerytalnego, programu 500 plus itp.), ale nie tłumaczą one tego, dlaczego poparcie dla niego nie słabnie nawet po tym, gdy opinia publiczna nieomal codziennie dowiaduje się o kolejnych bulwersujących informacjach z jego przeszłości. O wiele ważniejsze są te wymienione przeze mnie powyżej.
Bo gdy wyborcy liberalno-lewicowi dziwią się temu, jak to możliwe, że zwolennicy PiS masowo nie rezygnują z poparcia Nawrockiego, to warto byłoby ich samych zapytać o to, czy jest coś tak strasznego, co musiałby zrobić Trzaskowski, by na niego nie zagłosowali. I mogłoby się okazać, że – podobnie jak w przypadku prezesa IPN – niczego takie nie ma. Jak powiedział Trump o sobie: "nawet gdybym zastrzelił kogoś na Piątej Alei, to moi wyborcy i tak by na mnie zagłosowali". Wygląda na to, że prawda ta dotyczy nie tylko Trumpa i nie tylko jego zwolenników.
Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski
Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".