"Dla SLD najlepsza przegrana"
Powoli podnosi się z błota sztandar SLD. Partia Janika wybroniła się od porażki w wyborach, zdominowała partię Borowskiego, a dziś ze sporymi szansami zawalczy o utrzymanie się u władzy. Jeśli dziś Belka wygra głosowanie w Sejmie, znowu odrodzi się mit supersprawnego Sojuszu, wspaniałej maszyny wyborczej, która cechuje jedność szeregów i sprawność liderów - pisze Robert Krasowski, zastępca redaktora naczelnego "Faktu".
24.06.2004 | aktual.: 24.06.2004 06:52
Jednak nie na długo. Mimo pozoru drugiego oddechu nie ma już sprawnego SLD. Liderzy tej partii są zagubieni, a do tego nienawidzą się nawzajem tak mocno, że sami zgłaszają się do dziennikarzy, aby donosić na kolegów. Średni aparat partii jest skorumpowany tak bardzo, że nie ma szans, by wzniósł się - chociaż czasem - ponad poziom osobistej chciwości. Z takiej zdemoralizowanej struktury niczego nie uda się wycisnąć. Rojenia prezydenta i premiera, że akurat im się to uda, są skrajnie megalomańskie - podkreśla publicysta dziennika.
Ani SLD, ani jego przyjaciele nie rozumieją, że natychmiastowe odsunięcie Sojuszu od władzy jest dla niego najlepsze. W przeciwnym razie czeka go dłuższa i znacznie boleśniejsza agonia. Pełna afer, wewnętrznych podziałów i coraz większej społecznej pogardy - konkluduje komentator gazety. (PAP)