ŚwiatCzy leci z nami pilot?

Czy leci z nami pilot?

Kryzys przyszedł z zewnątrz i był poza zasięgiem naszego rządu. Ale dla gospodarki i dla ludzi najważniejsze jest przekonanie, że w samolocie leci pilot, że ktoś pewnie trzyma ster. Minister finansów robił dobra minę do złej gry, tymczasem trzeba ułatwiać funkcjonowanie przedsiębiorstw, zmniejszać biurokrację i ułatwiać płacenie podatków – mówił w Radiu Zet prof. Witold Orłowski były doradca ekonomiczny prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Czy leci z nami pilot?
Źródło zdjęć: © PAP

19.02.2009 | aktual.: 19.02.2009 11:22

: A gościem Radia ZET jest profesor Witold Orłowski, witam Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry, witam : Rząd nie interweniował ale interweniował, albo interweniował nie interweniując rzucając euro na rynek pomogło to złotemu czy sądzi pan panie profesorze, że na długo i czy dobrze zrobił rząd mówiąc o tym, że to zrobi. : A to trzy pytania na raz, znaczy dwa zadane i trzecie czy interweniował, czy nie interweniował. Może zacznę od najłatwiejszego – to nie są interwencje. Interwencja walutowa to jest używanie rezerw przez bank centralny, rząd tak naprawdę to, co zrobił to zrezygnował z pewnego bardzo śmiesznego mechanizmu, który został ustalony kilka lat temu po to żeby nadmiernie nie wzmacniać złotego, rząd się umówił z NBP, że nie będzie sprzedawać dewiz bezpośrednio na rynku tylko przez rezerwy NBP. No i oczywiście dzisiaj, w dzisiejszych czasach, kiedy akurat się już nie przejmujemy w ogóle umocnieniem złotego, a wręcz odwrotnie, nie ma po prostu sensu trzymać tego mechanizmu. Także to jest w
gruncie rzeczy zachowanie rządu – interweniować może tak naprawdę bank centralny, który ma 60 miliardów dolarów rezerw i gdyby chciał to on by mógł interweniować, no rządu to naprawdę nie jest żadna interwencja. : Ale zostało sprzedane euro na rynku, ale czy słusznie. : Słusznie i oczywiście argument kolejny jest, wynika z poprzedniego, słusznie, no jeśli cały mechanizm służył temu żeby się złoty nie wzmacniał, a teraz się w ogóle tego nie obawiamy, a wręcz odwrotnie, no to słuszna jest rezygnacja z tego mechanizmu. : Dobrze, ale czy słusznie, że premier poinformował o tym? : Owszem, słusznie, dlatego że... : Jest pan jednym z nielicznych ekonomistów, który tak uważa. : Tak, jednym z nielicznych oczywiście, dlatego że rząd zastosował to, co się nazywa interwencją słowną, to znaczy najpierw spróbował zobaczyć, czy przypadkiem to nie jest tak, że wystarczy, że ludzie wiedzą, że kot, że myszy wiedzą, że kot jest gdzieś w pobliżu, i że może je łapą trzasnąć i już zaczynają się inaczej zachowywać. Zresztą rząd
zachował się w sposób dość też taki jak trzeba, znaczy enigmatyczny, w końcu nie powiedział : O nie, nie, nie, : powiedział 5 złotych. : Powiedział 5 złotych. : Tak jest, a tymczasem zaskoczył trochę, bo zaczął sprzedawać już w momencie, kiedy było 4,90, czyli jeśli główny argument ekonomistów, tych krytykujących był taki, aha, czyli wszyscy wiedzą, że do 5 złotych nie będzie interwencji... : to można poszaleć. : więc można poszaleć – okazało się, że rząd, premier powiedział koło 5, no nie powiedział dokładnie, to bardzo dobrze, bardzo dobrze. : Bardzo dobrze, premier dobrze gra w pokera. : Tak, chociaż trzeba powiedzieć, że oczywiście samej : Można to nazwać zagrywką pokerową? : Można, oczywiście, no bo rynek walutowy jest prawie równie paskudnym miejscem, jak stolik do gry w pokera, to znaczy miejscem, gdzie się wygrywa, przegrywa. No oczywiście nie należy przesadnie wierzyć w to, jak długo interwencje słowne, czy jak wielki wpływ mogą mieć, dlatego bardzo dobrze, że za słowami poszły w którymś momencie
czyny, bo interwencje słowne to jest tak, że się mówi bank centralny, zazwyczaj bank centralny mówi – być może będziemy interweniować, ludzie oczywiście trochę się niepokoją, spekulanci, czy to nie będzie, no ale jak widzą, że przez kilka dni tego nie ma, no to z czasem zaczynają słowom, przestają wierzyć. Tutaj za słowami poszły czyny, chociaż z tego, co twierdzą ludzie obserwujący dokładnie rynek walutowy, ja tego nie robię, to już trzeba tam w środku tkwić, to tak naprawdę podobno rząd bardzo niewielkie kwoty sprzedał tych pieniędzy. : I lepiej żeby nie mówił ile, prawda? : I lepiej żeby nie mówił ile. Bo główna rzecz polega na tym, tu przechodzę do trzeciego, chyba trzecie pytanie było, nie czy dobrze zrobił, a trzecie już nie pamiętam, ale najpierw dobrze. : Czy dobrze, że powiedział, czy dobrze zrobił, co to da. : Czy dobrze zrobił, czy to coś da. Więc prawda jest taka, że generalnie jest w tej chwili osłabienie zaufania do gospodarek naszego całego regionu. No i w ogóle tak zwanych gospodarek
wschodzących, co się daje wytłumaczyć tym, że inwestorzy na świecie są tak przerażeni w ogóle tym, co się dzieje, że stwierdzają, a diabli niech wezmą wszystkie zyski, my nie chcemy żadnego ryzyka, wiadomo, że... : A szczególnie w ryzykownych krajach, gdzie jest forint : A szczególnie w ryzykownych krajach, tak, jest forint, korona, złoty, my nawet nie wiemy co to jest, co ten kraj jest warty, my wiemy jedno – bezpieczna inwestycja to jest kupowanie amerykańskich obligacji rządowych, chociaż te obligacje przynoszą w tej chwili zero dochodu, co jest zabawną sytuacją. : Ale... : Ale i tak, no nie traci się kapitału, nie ma ryzyka. : Dobrze, ale panie profesorze czy jest szansa na to żeby inwestorzy wrócili, co musi rząd polski zrobić... : Nie, to nie nieprędko, nie, nie, to od rządu polskiego nie zależy, to jest zjawisko na całym świecie. Natomiast drugi krok jest następujący, to tłumaczy dlaczego złoty osłabł razem z forintem, razem z korną, ale nie tłumaczy dlaczego na przykład złoty osłabł bardziej niż
forint, mimo, że sytuacja gospodarcza Polski jest wielokrotnie, jest o niebo lepsza niż sytuacja gospodarcza Węgier, które już się zgłosiły po pożyczkę z Funduszu Walutowego, bo im się nie dopina w ogóle finansowanie kraju. : Zaraz po drugą zdaje się zgłaszają. : Dalszą transzę po prostu. No więc – i tutaj jasnej odpowiedzi, co się stało, dlaczego złoty zareagował tak nie ma, natomiast są poważne podejrzenia, że osłabienie złotego mogło jednak być mocniejsze niżby wynikało z tych globalnych trendów, dlatego że wielkie instytucje finansowe, albo i mniejsze, zaangażowane, które w pewnym sensie troszeczkę inwestowały przy założeniu, że złoty będzie słabł i tym większe zyski będą miały powiedzmy w perspektywie miesiąca z inwestycji, im bardziej osłabnie złoty w tej chwili, no na takim małym rynku, płytkim, gdzie niewiele pieniędzy nawet rzucone powoduje gwałtownie, gdzie bank centralny w ogóle nie interweniuje, bo nawet prezes banku centralnego mówi, że w ogóle mu się nie mieści w głowie interweniowanie. : Może
nie powinien też takich rzeczy mówić. : Nie powinien, oczywiście, że nie powinien, ale to może zostawmy na potem, w każdym bądź razie, bardzo możliwe, że było sporo spekulacji i ta spekulacja, jeśli to jest prawda, tego głównego trendu osłabiania się walut krajów wschodzących w stosunku do dolara euro, to my oczywiście żadnymi interwencjami naszymi nie osłabimy, nie zmienimy. Natomiast jeśli jest prawdą, że dodatkowo paru, parę instytucji chciało zarobić na złotym miliard dolarów, czy dwa miliardy dolarów, doprowadzając do jego osłabienia dodatkowego, no to oczywiście – i angażując w to kwoty, nie wiem, 50 milionów euro, to oczywiście w tym momencie działania rządu mogą pomóc. : Czyli nie jesteśmy bezradni, a słusznie wczoraj Zbigniew Chlebowski powiedział w Izbie Handlowej, że Polska wejdzie do RM2, dokładnie tak, jak... : A, że – słusznie powiedział, że Polska wejdzie do RM2, natomiast trzeba jednak oczywiście zdawać sobie sprawę z tego, że samo wejście do RM2 jest decyzją bardzo techniczną. Z jednej
strony mamy decyzję polityczną – Polska dąży do euro i to jest oczywiście słuszna decyzja, dąży do euro szybko. : Tak, ale to była polityczna wypowiedź bardzo ważna, wczoraj. : No i dlatego polityczna deklaracja jest złożona, bardzo jasna, pan Chlebowski potwierdził to, że w ogóle celem rządu jest nadal rok 2012. Natomiast oczywiście... : Ale przepraszam, to mnie trochę zaskakuje, bo parę dni temu były wywiady z ministrem Rostowskim, który mówił, że tak, ale jak rynki będą niestabilne, stabilne, a wiadomo, że są niestabilne, więc ja nie wiem jak to jest. : No właśnie, no więc krótko mówiąc wydaje mi się, że polityczna decyzja jest idziemy tak szybko, jak można, ale oczywiście w ostatecznym rachunku decyzja o konkretnym momencie wejścia do RM2 to jest decyzja dość techniczna, ekonomiczno-, techniczno-finansowa i ją musi podjąć przede wszystkim minister finansów, patrząc na to czy się daje. Jeśli się okaże, że na przykład w tej chwili minister uzna, że w maju jest to niemożliwe, zresztą tak z drugiej strony to
nie tylko nasz minister, również Europejski Bank Centralny, który też ma coś do powiedzenia w tej sprawie, który też nie chce żeby Polska na przykład weszła do RM2 i potem się okazało, że po dwóch tygodniach musi opuścić, bo nie jesteśmy w stanie utrzymywać stabilnego kursu. Otóż jeśli coś takiego się, znaczy decyzja polityczna, cieszę się, że cały czas się mówi, nie zapominamy o euro, staramy się, natomiast oczywiście trzeba będzie przy podjęciu decyzji czy robić to w maju, czy na przykład o rok przesunąć cały termin, no to trzeba będzie już w tym momencie spojrzeć na rzeczywiście sytuację gospodarczą. Myślę, że to jest decyzja już nie dla polityków tylko dla no, nazwijmy to finansistów, również w ich rządzie. : A co myśli na ten temat profesor ekonomii Witold Orłowski, powinniśmy w 2009 roku jeszcze tak, jak to dodał Zbigniew Chlebowski bez zmiany konstytucji? : No to jest już polityczna, czysto polityczna kwestia, proszę zostawię ją. : Ale tak czy nie? : Ja bym w tym momencie poważnie się zastanawiał czy
jednak nie przesunąć o rok. : A teraz przejdziemy do Internetu, gdzie będziemy jeść pączki. To teraz może pan jeść pączki... : A ja już zjadłem jednego. : Ale jeszcze jednego panie profesorze. : Podobno czasy oszczędności powinny być, ale pani też zje. : Tak, ale ja już zjadłam jednego, dobrze, ale będę, OK. : Prezes Skrzypek mówi tak, prezes Skrzypek wczoraj w „Rzeczpospolitej”, znaczy nie w „Rzeczpospolitej” tylko powiedział, że na euro jeszcze jest za wcześnie, a teraz dzisiaj w „Fakcie” czytam – prezes Skrzypek mówi „przystąpienie do strefy euro jest decyzją polityczną. Narodowy Bank Polski jest od dawna otwarty na współpracę w tej sprawie”. : Nie, no w ogóle wypowiedzi pana prezesa są dość zdumiewające, dlatego że z raportu NBP, który wyraźnie mówi o tym, że korzyści z wprowadzenia euro, mimo że ten raport był, powtórnie w pewnym sensie przejrzane to, co było zrobione dawniej, na nowo napisane i tak wychodzi jasno, że Polska powinna szybko wstąpić do RM2. No prezes wyczytał tylko z tego, że lepiej nie
wstępować, lepiej się nie spieszyć. Mówię – prezes banku centralnego powinien znacznie bardziej uważać na słowa, tak samo, jak już wspomniałem o tych wypowiedziach w sprawie interwencji walutowych, to jest wypowiedź podwójnie nieszczęśliwa, po pierwsze dlatego, że jest oczywiście w tym momencie, jak mówiliśmy o spekulantach. Raj spekulantów to jest moment, w którym oni doskonale wiedzą, że nikt na przykład, znaczy myszy mogą hasać, bo kota nie ma. W momencie kiedy kot chociaż miauknie, co pewien czas, że jednak tutaj jest to oczywiście ryzyko jest większe. : Tak, jak świetnie powiedział premier Węgier, nie wykluczamy żadnych instrumentów, które mogą doprowadzić do wykorzystania, do stabilizacji rynku. : Tak jest, no premier Węgier jest znany z prawdomówności, więc rzeczywiście on cokolwiek by powiedział to spekulanci mają powody obawiać się, że on zadziała. Nie należy stwarzać raju spekulantom mówiąc coś takiego, że nie ma mowy w ogóle... : Nie zrobimy, nie, nie, nie : to bzdura jest, zwłaszcza, że po
pierwsze to nie jest bzdura merytorycznie, jest to standardowe narzędzie wielu banków na świecie, głównych banków świata. No akurat ten Narodowy Bank Polski przez ostatnie kilka lat nie stosował tego, ale z powodu pewnej , wyboru polityki prowadzonej, a nie z tego powodu, że interwencje walutowe są w ogóle czymś wykluczonym, czy bzdurnym. Druga rzecz, która jest bardzo mi się nie podobała w tej wypowiedzi jest następująca. Otóż prezes Narodowego Banku Polskiego nie ma żadnych kompetencji żeby się wypowiadać, mówię kompetencji prawnych, żeby się wypowiadać w tej sprawie. : W sprawie... : W sprawie interwencji, w sprawie polityki kursu walutowego. O polityce kursowej zgodnie z konstytucją i ustawami wszystkimi decyduje rząd w porozumieniu z Radą Polityki Pieniężnej. Zarząd Narodowego Banku Polskiego jedynie wykonuje polecenia, które wynikają z tego. Czyli zarząd prowadzi interwencje walutowe jeśli dostanie takie polecenie od Rady Polityki Pieniężnej. Czyli krótko mówiąc, nieszczęśliwa też sytuacja polega na
tym, że prezes oczywiście jest członkiem Rady Polityki Pieniężnej, ale jak rozumiem jego wypowiedzi, przede wszystkim są wypowiedziami zarządu Narodowego Banku Polskiego. Otóż zarząd Narodowego Banku Polskiego nie ma żadnych kompetencji do podejmowania tego typu decyzji, zgłaszania tego typu opinii, a to jest rzecz już bardzo niedobra, bo to świadczy o pewnym, o tarciach, o niezrozumieniu, jakie są funkcje poszczególnych organów, no to nie jest dobrze dla gospodarki. : Czy prezes Skrzypek jest nieszczęściem dla Polski. : Nie, no prezes Skrzypek jest prezesem Narodowego Banku Polskiego. Nie decyduje o polityce pieniężnej, jest tylko jednym z dziesięciu członków Rady Polityki Pieniężnej, kieruje Narodowym Bankiem Polskim w taki sposób, w jaki kieruje, może się to jednym podobać, innym nie. : Ale to jest tak, że przypominamy sobie... : Ewidentnie powiedział coś, czego nie miał prawa powiedzieć, bo było to i – nie miał prawa w sensie prawnym i było to szkodliwe w dodatku, była to niewłaściwa wypowiedź, której w
ogóle nie należało zgłaszać. Natomiast, no to pewnie by należało skończyć rozmowę o prezesie Skrzypku w tym kontekście. : A proszę powiedzieć, czy Euro 2012 czy to może nam jakoś pomóc, to że będą... : Mówi pani o piłce. : Nie, mówię o piłce, no mówię o piłce, o stadionach, o drogach, o hotelach, o infrastrukturze, o tym, że Ukraina jest w takiej sytuacji, w której nie była od zakończenia II wojny światowej, prawda. : No tak, no życzmy Ukrainie, nie życzmy żeby to przenoszono do Polski... : nie, nie życzmy źle, no tak, no tak : i liczmy żeby się wszystko udało i na Ukrainie i w Polsce. : No tak, ale to nie ma sensu liczyć, bo to zdaje się nie uda. : A. : Czy to może być jakimś takim impulsem, że inwestorzy będą chcieli, zechcą do nas wrócić? : To znaczy, nie, jest, sprawa wygląda w sposób następujący. Otóż w tej chwili prognozy wzrostu gospodarczego Polski, są systematycznie obniżane i w tej chwili właściwie gdzieś one już oscylują koło zera. Cały czas trzeba powiedzieć, że na tle całej Europy, w tej chwili
jest już tylko pięć krajów w Europie, które mają w ogóle pozytywną, dodatnią stopę wzrostu PKB i wśród nich Polska. Czyli, no w porównaniu z innymi obiektywnie jesteśmy w sytuacji wręcz znakomitej, no ale... : No ale..., no właśnie. : Ale, jak wiadomo to, że u sąsiada jest gorzej to niekoniecznie znaczy, że nam jest dobrze. Natomiast jeśli wzrost jest koło zera, to znaczy każde działanie, które powoduje choćby podniesienie tego wzrostu o pół procenta, może zdecydować o tym, czy Polska w ogóle znajdzie się, no właśnie, znajdzie się poniżej zera, czy powyżej zera. Niesłychanie ważne jest w tej chwili to, żeby jak najwięcej tych środków, które mamy z budżetu unijnego przede wszystkim, wykorzystać. I wszelkie inwestycje rządowe, które mogą być przyspieszone powinny być przyspieszone. To nie jest tak, że Euro przyciągnie do nas inwestorów. Inwestorzy w tej chwili, w większości, tak czy owak inwestować na świecie nie będą, nigdzie na świecie, bo jest kryzys i po prostu w trakcie kryzysu się nie inwestuje.
Natomiast szczęśliwie jest tak... : No dobrze, ale w czasie kryzysu się tworzy coś, znaczy nie inwestuje się, : Ale to zdanie tylko dokończę, : ale coś tworzy się, przecież to nie jest tak, że się siedzi i czeka. : No tworzy się, obcina się koszty, no nie, obcina się koszty wtedy, natomiast, w firmach, czyli na inwestorów prywatnych bardzo wiele liczyć nie można. Natomiast środki, akurat Polska jest w szczęśliwej sytuacji kraju, która ma gigantyczne środki, nie nasze, z budżetu Unii, które są w tym momencie do wydania. One nie zależą od koniunktury gospodarczej, one zależą wyłącznie od tego na ile umiejętnie będziemy mogli po nie sięgnąć. One oczywiście również mogą zachęcić inwestorów prywatnych. W związku z tym, no nie chcę mówić o, no mówienie o Euro 2012, jako głównym czynniku tutaj jest oczywiście... : Nie, głównym nie, ale przynajmniej... : Nie, główne to są te wszystkie autostrady, drogi, koleje, to wszystko na co są pieniądze, są miliardy i tylko trzeba je zużyć, przy czym jeszcze dwa lata temu
wydawało się, że nie, najważniejsze jest żeby to nie przepadło, żeby – czy to będzie w 2010, czy 11... : tak, a teraz szybko zużyć trzeba. : A teraz najważniejsze żeby to zostało uruchomione, maksimum środków zostało uruchomionych w latach 2009-2010, bo to są te lata, kiedy no decyduje się, czy Polska będzie w recesji, czy nie. : A pomówmy troszkę o przeszłości, czy kiedy było PKB 7 proc. nie trzeba było, nie wiem, zmniejszać deficytu, nie trzeba było wydawać, a raczej odwrotnie? : Pani redaktor, czy pani mnie o to pyta oskarżycielskim głosem... : Nie, nie, nie... : To proszę sobie poczytać wszystko co pisałem. No oczywiście, że wtedy należało wypracować nadwyżkę w budżecie. Gdybyśmy mieli nadwyżkę w budżecie, powiedzmy w roku tym zeszłym, czyli ostatnim, dzisiaj minister finansów bez żadnego wahania zrobiłby to, do czego go tak namawia na przykład Prawo i Sprawiedliwość, czyli zwiększyłby nieco wydatki, pozwoliłby sobie na to żeby deficyt nie był, żeby się pojawiło dodatkowe kilka miliardów złotych, czy
kilkanaście wydatków, dlatego że właśnie na tym polega dobra polityka fiskalna. W latach dobrych wypracowuje się nadwyżkę, czyli kraj spłaca długi te, które zaciąga w latach trudnych, w latach trudnych pozwala się, oczywiście nie dusi się gospodarki przycinając wydatki. Niestety, te lata dobre zostały zmarnowane, no nie chcę wskazywać palcem, no ale można sobie mniej więcej popatrzeć, które rządy za to współodpowiadają, nie jeden, nie jeden, żeby sprawa była jasna. : No minister finansów Zyta Gilowska na pewno. : Na pewno. No może pani wymieniać jeszcze... : Minister Gronicki też? : Minister Gronicki był ministrem, który rządził przez tak naprawdę rok, nie mogąc w rządzie, który wiadomo było, że nie ma żadnego poparcia parlamentarnego i nie był w stanie... : Czyli minister Belka. : Nie, nie, nie, nie był w stanie, w ogóle generalnie rząd Leszka Millera jest odpowiedzialny, jest współodpowiedzialny za to, że wtedy kiedy gospodarka ruszała, no oczywiście pierwsze dwa lata były bardzo trudne, ale potem już się
rozpędzało i wtedy trzeba było reformować budżet, trzeba było starać się wypracować nadwyżkę. : A rząd Tuska mógł... : Potem oczywiście za rządu i Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, no to były te lata, kiedy wręcz minister Gilowska, jak Rejtan mówiła, że ona nie godzi się z tym, że deficyt spadnie za szybko, a ją zaskakiwało na koniec roku, że deficyt spadał bardziej niż ona chciała. Także, no niestety to jest przykład, ale mówię ja podaję tutaj świadomie, to nie jest tak, że to jeden rząd. : A zaniechanie rządu Tuska, mamienie nas... : Zaniechanie rządu Tuska... : mamienie nas, że nie ma kryzysu. : A nie, to jest pewna polityka, którą wybrał rząd, decydując się ewidentnie na to, że przede wszystkim nie należy straszyć w tym momencie należy podkreślać to, że Polska jest w lepszej sytuacji niż inni, no rząd bardzo niechętnie przyznawał, w miarę tego, jak oczywiście na świecie też się pogarszały oceny, no to rząd tak krok po kroku przyznawał, że jest gorzej, jest gorzej, jest gorzej, jest
gorzej. No została wybrana pewna strategia postępowania... : Dobra czy zła? : Ja nie jestem specjalistą od piaru. : Ale to nie o to chodzi, ale jak się mają czuć obywatele, kiedy... : Z ekonomicznego punktu widzenia : z ekonomicznego... : z ekonomicznego punktu widzenia, no myślę, że pewnie, pewnie należało szybciej powiedzieć, że idą ciężkie czasy. Myślę, że należało szybciej wyjaśnić, bo coś, co już wiele razy mówiłem – główny problem polega na tym, że oczywiście ten kryzys jest w głównej mierze poza zasięgiem oddziaływania naszego rządu. Czy rząd powiedziałby pół roku wcześniej, czy później to i tak wiele by nie zmieniło, bo ten kryzys przyszedł z zewnątrz. Natomiast to, co jest najważniejsze dla polskiej gospodarki, dla ludzi, nas wszystkich tutaj, to jest takie pewne przekonanie, że w samolocie leci pilot. To znaczy, że niezależnie od tego, jak będzie ciężko, jakie będą turbulencje, to że ktoś pewnie trzyma ster. Z tego punktu widzenia, powiedziałbym, trzymanie się długo na przykład takich
nierealistycznych założeń o tempie wzrostu, minister finansów oczywiście wiedział, że one są niesprawdzalne, a jednocześnie no zachowywał dobrą minę do złej gry. Myślę, że to by dało efekt kontrproduktywny, to znaczy ludzie zamiast uwierzyć, że leci z nami pilot, który po prostu wie, jak się zachować, zaczęli wątpić, a może ten minister w ogóle nie wie, w jakim świecie żyje. : A może nie ma go w tym samolocie. : A może, to jest oczywiście, prawda jest taka, że jest, natomiast myślę, że z punktu widzenia komunikacji jednak należało szybciej powiedzieć, że rząd sobie zdaje sprawę z tego, że wcale nie jest dobrze, i że są trudne czasy, niezależnie od tego czy Polska przetrwa je trochę lepiej od innych, to bardzo trudne czasy są przed nami. : A co rząd teraz może zrobić? : No właśnie, może zrobić wiele rzeczy bardzo pożytecznych, które zresztą mogły zrobić wszystkie rządy poprzednie, od lat, to znaczy ułatwiać funkcjonowanie przedsiębiorstw, zmniejszać biurokrację, ułatwiać płacenie podatków itd. Może zrobić
wiele jeśli chodzi o poprawę sytuacji na rynku pracy. To znaczy, chodzi przede wszystkim o działania, które ułatwiłyby elastyczne formy zatrudniania ludzi, notabene związki zawodowe są skrajnie przeciwne temu, one wolą żeby pracę straciło 10 proc. ludzi, ale ich członkowie żeby po prostu zostali i mieli pełną płacę, natomiast rząd oczywiście powinien dążyć do czegoś innego, żeby raczej na przykład ograniczać czas pracy, żeby przedsiębiorstwa mogły w płynny sposób ograniczać czas pracy sowim pracownikom, żeby pracowali wszyscy w skróconym czasie, a nie – to firmy starają się robić, ale myślę, że rząd powinien znacznie bardziej zachęcać. : To już chyba dojrzewają. : Można się zastanawiać nad różnymi mechanizmami, które zachęcają do tego. : A coś takiego dużego. : Jeśli pani pyta o cud, to odpowiedź jest – nie ma cudu, który rząd mógłby zrobić, dlatego że ten kryzys przyszedł do nas z zewnątrz i jest poza zasięgiem naszego oddziaływania. Rząd może się tylko starać, żeby do tego, do tych złych rzeczy, które
płyną z zewnątrz nie doszły dodatkowo złe rzeczy w kraju. No trzeba bardzo pilnować sektora bankowego, żeby maksymalnie, żeby po pierwsze był w dobrej formie oczywiście, żeby nie groziły nam bankructwa banków, jak gdzie indziej. Ale z drugiej strony starać się zmuszać sektor bankowy do tego, aby udzielał kredytów przedsiębiorstwom, są na to pewne metody, to jest rzecz dość skomplikowana... : Ale da się... : jak to robić, ale można próbować w każdym razie to robić, zresztą to robią wszystkie rządy na całym świecie. Rząd oczywiście powinien również patrzeć na to, co się dzieje, ale to wspólnie z NBP, z Radą Polityki Pieniężnej na to, co się dzieje z kursem walutowym, dlatego że nie potrzebujemy tej dodatkowej niestabilności, dodatkowego pogorszenia sytuacji z powodu nadmiernego wzmacniania się kursu złotego. : A cięcia stóp powinny być. : To jest duży problem, dlatego że w tym momencie nie jesteśmy pewni i to jest pytanie dla Rady Polityki Pieniężnej, mówię to nie jest tak... : Prosta odpowiedź tak, czy nie.
: Prosta odpowiedź, dlatego że cięcia stóp są z jednej strony bardzo dobre, no bo to zawsze tańszy kredyt w tym momencie jest potrzebny gospodarce. Z drugiej strony, cięcia stóp mogą zachwiać znowuż złotym i trzeba gdzieś znaleźć złoty środek. Ja miałem swoje opinie na temat cięcia stóp procentowych, z którą się zresztą większość polskich ekonomistów, innych nie zgadza, bo ja uważam, że ciąć stopy należy wtedy, kiedy można to należy je ciąć tak jak się tylko da. I był taki okres, były dwa, trzy lata, kiedy można było zupełnie bezkarnie, prawie że do zera, tak jak Czesi zejść ze stopami procentowymi bez żadnego efektu. Niestety większość Rady Polityki Pieniężnej, większość moich kolegów ekonomistów uważała, ale nie, nie, nie, lepiej to robić ostrożnie. Ja uważam, jak nie ma – argument, że w samochodzie zawsze należy hamować bardzo ostrożnie, nie zawsze do mnie przemawia, bo czasem są sytuacje, kiedy trzeba hamować bardzo ostro, nie patrząc na to czy jest to bezpieczne czy nie, a czasem odwrotnie. Czyli krótko
mówiąc, ja uważam, że stopy procentowe powinny były być obniżone, do poziomu – nie wiem – 1 proc., dwa lata temu i dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej miałaby znacznie większe pole manewru, na przykład jeśli chodzi o podniesienie tych stóp procentowych, to jest dokładnie ten sam argument, którego użyłem w przypadku deficytu budżetowego. : Tak. : To był dało swobodę pewną działania polityki pieniężnej, na przykład w obronie złotego, bo nie byłoby żadnym kosztem wtedy podniesienie nawet o 1 proc., bo ten kredyt tak czy owak byłby tani. Natomiast no też, w moim przekonaniu, troszeczkę przespaliśmy, chociaż w przypadku polityki pieniężnej oczywiście tych błędów, to jest moja ocena, żeby sprawa była jasna, to nie jest, ale w moim przekonaniu tych błędów było znacznie mniej. Ale ja zachęcałem Radę do bardziej agresywnego obcinania stóp, kiedy można było. : No cóż, a kiedy pan idzie do prezydenta, 25, tak. : Tak, jestem zaproszony. : No to dobrze, dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był profesor Witold Orłowski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)