ŚwiatCzechy: gwałtowna ekspansja polskich sklepów

Czechy: gwałtowna ekspansja polskich sklepów

W Czechach są sklepy z jedzeniem rosyjskim, japońskim, gruzińskim czy nawet arabskim. Nie ma jednak ani polskiego sklepu, ani nawet restauracji serwującej polskie jedzenie. Bo i po co, skoro ponad 16 proc. czeskiego rynku spożywczego to produkty z Polski. Mieszkający w Czechach rodacy nie muszą, więc jeździć do ojczyzny ani prosić krewnych o paczki, by dostać nie tylko artykuły spożywcze, ale też inne towary polskiego pochodzenia.

Czechy: gwałtowna ekspansja polskich sklepów
Źródło zdjęć: © WP.PL | T.D.Jędruchów

21.10.2012 | aktual.: 22.10.2012 12:21

Ekspansja naszych producentów i usługodawców na czeski rynek jest oszałamiająca. Dziś praktycznie jedynymi swojskimi rzeczami, których nie dostaniemy na miejscu są galaretki, kisiele i draże czekoladowe.

Co na to miejscowi?

- Zawsze, kiedy jestem w sklepie, dwa razy sprawdzam, czy towar nie pochodzi z Polski. Staram się nie kupować waszych produktów, bo są niskiej jakości - mówi Ludmiła Brozek z Pragi. Problem w tym, że mówi to przegryzając kanapkę z polską wędliną, popija to herbatą posłodzoną pochodzącym z Polski cukrem, w otoczeniu serwetek i dodatków kupionych w sklepie należącym do polskiego właściciela. Żeby tego było mało, ubrania również kupuje w sieci, która wygląda "zachodnio", choć wywodzi się znad Bałtyku.

Niechęć do polskiej ekspansji ma raczej podłoże mentalne niż merytoryczne. Bo jak interpretować słowa Vratislava Rebry, urzędnika z Pragi, który twierdzi, że "polskie produkty są niedobre, niezdrowe, niesmaczne i w ogóle do niczego", skoro z roku na rok znajdują one coraz więcej nabywców?

Są jednak i tacy, którzy cieszą się z faktu, że polskie towary i usługi są dostępne na miejscu. - Dawniej ubrania jeździłem kupować do Jeleniej Góry. Bo było taniej i ładniej. Macie świetne ciuchy. Od czasu jak polskie sieci są w Czechach, nie muszę wydawać pieniędzy na dojazd do Polski - mówi Henryk Tishler, student z Karlowych Var.

Zdobywamy czeski rynek

W Polsce często słychać narzekania na skomercjalizowanie rynku i dominację zachodnich firm. Często jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wiele markowych sklepów, kawiarni i restauracji jest nie tylko rdzennie polskich, ale też prowadzi uwieńczoną sukcesem ekspansję do innych krajów - najczęściej właśnie do Czech.

Placówki pod swoim szyldem otworzyło tam już ponad 20 firm. Wprawdzie mogłoby się wydawać, że nie jest to dużo, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że są to nie tylko gigantyczne jak na czeskie warunki sieci odzieżowe i obuwnicze takie jak m.in. Reserved, Cropp, Home&You, House, Atlantic, CCC czy Coccodrillo, ale również sklepy Komfort, czy salony meblowe firm Kler oraz Vox, okazuje się, że jest to nie tyle ekspansja, co wręcz zalew czeskiego rynku.

Oczywiście nie brakuje porażek. Jedną z bardziej znanych było zamknięcie instytutu kosmetycznego Dr Ireny Eris w Pradze (w tym samym czasie wycofała się także z Moskwy i Bogoty). Mimo to marce udało się pozostać na czeskim rynku - między innymi w ofercie sieci perfumerii Douglas.

To dopiero początek

W Polsce jest wiele firm, które ostrzą sobie zęby na południowe rynki. Bo choć Czesi słyną z przywiązania do swojej tradycyjnej kuchni, to nie stroną również od elegancko i zdrowo wyglądających propozycji z zachodu i północy. Wprawdzie Coffee Heaven zmieniło już logo na Costa Cafe, jednak w najbliższych miesiącach nad Wełtawą mają pojawić się pizzerie Ekspansja polskich firm do Czech to nie tylko usługi. Wśród towarów najlepiej radzą sobie artykuły spożywcze - i to mimo faktu, że jest to najbardziej krytykowana przez Czechów grupa polskich produktów. Według danych czeskiego ministerstwa rolnictwa, na początku 2012 roku pochodzące z Polski artykuły spożywcze stanowiły już ponad 16 procent żywności sprzedawanej w Czechach. Trend rosnący utrzymuje się mimo prowadzonej od czasu afery solnej antypolskiej kampanii. Borykający się z własnymi problemami czeski rząd dopuścił, bowiem do głosu organizacje producenckie, które wypowiedziały polskiej żywności otwartą wojnę.

Po co to wszystko?

Jeżeli szukać źródeł polskiej ekspansji na czeski rynek łatwo zauważyć, że zupełnie innymi przesłankami kierują się małe i średnie przedsiębiorstwa, a zupełnie innymi wielkie sieci handlowe. Jeżeli chodzi o największych graczy - tutaj chodzi o ekspansję "w ogóle". Sprawa ma się jednak w przypadku małych firm. Tutaj decyduje przede wszystkim ekonomia i fakt, że mimo wszystko administracja i biurokracja jest mniej uciążliwa niż w ojczyźnie.

Na takim stanie rzeczy korzysta każda ze stron. Zyskuje przede wszystkim Republika Czeska, bowiem im więcej podmiotów rejestruje się na jej terytorium, tym więcej podatków z ich działalności wpływa do kasy państwa. Ponadto system odliczeń na inwestycje zachęca do dokonywania kolejnych zakupów w Czechach, dzięki czemu firmy przyczyniają się do zwiększenia wpływów z tytułu podatku VAT.

Polska też korzysta

Poniekąd korzysta też Polska, ponieważ firmy sieciowe nadal posiadają swoje siedziby w kraju, zatem największe obciążenia podatkowe są realizowane na miejscu. Władza nie może też narzekać na małe firmy, a zwłaszcza na jednoosobowe działalności gospodarcze. Szeregu towarów i usług nie można odliczyć od podatku w Czechach, dlatego przedsiębiorcy kupują je w Polsce z jednej prostej przyczyny – tutaj jest po prostu taniej. Zaś VAT tym razem wędruje do polskiej kasy.

Jednak największym wygranym są przedsiębiorcy. Korporacje rosną w siłę, a małe przedsiębiorstwa sprawnie balansują między niskimi podatkami w Czechach, a stosunkowo niskim kosztem życia w Polsce. Teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy majstrować przy tej układance, a Czesi wreszcie przyznają się przed sobą, że smakuje im polskie jedzenie, dobrze wyglądają w polskich ubraniach i wygodnie mieszkają w mieszkaniach wykończonych polskimi materiałami i udekorowanych polskim wyposażeniem.

Z Pragi dla polonia.wp.pl
Tomasz Dawid Jędruchów

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)