Chory na bezkarność
Od blisko półtora roku Mieczysław W.,
stalinowski funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego,
zwany "katem Zamojszczyzny", któremu lubelska prokuratura
Instytutu Pamięci Narodowej zarzuca stosowanie szczególnie
bestialskich metod przesłuchań, wodzi za nos zamojskie sądy i sam
IPN - pisze "ND".
23.06.2003 | aktual.: 23.06.2003 06:58
Wbrew orzeczeniom komisji biegłych sądowych, dopuszczających jego udział w rozprawie, od lutego 2002 r. ani razu nie pojawił się na sali sądowej, zasłaniając się stanem zdrowia.
"Komentator "ND" Zenon Baranowski stwierdza, że uchylanie od stawiania się na wyznaczone terminy rozpraw pod pozorem choroby to dość skuteczny sposób na blokowanie czynności procesowych, stosowanych z pełnym wyrachowaniem przez oskarżonych. Zjawisko to, występujące coraz częściej w praktyce sądowej, ma nawet swoją nazwę - jest to tzw. obstrukcja procesowa.
Wybiegi takie pozwalają nieraz na długotrwałe odwlekanie toczącego się procesu albo uniemożliwienie jego rozpoczęcia. W przypadku stalinowskiego oprawcy z Zamościa sąd powinien, bazując na opinii biegłych, zastosować środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.
Niestety, w sukurs oskarżonemu przychodzą niedoskonałosci procedury karnej, które nakazują obowiązkowe stawiennictwo oskarżonego, np. przy odczytaniu aktu oskarżenia. Takie regulacje nie przystaja do rzeczywistości i działają paraliżująco na pracę sądów. Postulaty dokonania koniecznych zmian w procedurze niestety nie spotykają się ze zrozumieniem wśród naszych parlamentarzystów - podkreśla komentator "ND". (aka)