Były ministrant zabił proboszcza, dostał 15 lat
Sąd okręgowy wymierzył karę 15 lat więzienia Dawidowi M. oskarżonemu o zabójstwo proboszcza z podczęstochowskiej Blachowni w 2008 r. M. był w tej parafii ministrantem. Prokuratura i obrona nie wykluczają apelacji.
08.11.2010 | aktual.: 08.11.2010 16:37
Skład orzekający odrzucił seksualny motyw zbrodni, uznając, że Dawid M. chciał proboszcza okraść. Wyjaśnienia oskarżonego, który twierdził, że napadł na księdza, by ukarać go za wcześniejsze molestowanie seksualne, sąd uznał za wymysł oskarżonego, "kompletną fikcję", przyjętą linię obrony.
Do zbrodni doszło w sierpniu 2008 roku. Ciało 47-letniego proboszcza z parafii znaleziono na plebanii. Sprawca ukradł co najmniej 600 zł. Dawida M. zatrzymano po kilku dniach. Proces, który z uwagi na charakter sprawy, odbywał się z wyłączeniem jawności, rozpoczął się w czerwcu 2009 r. Dawid M. dopuścił się zbrodni na trzy dni przed ukończeniem 18. roku życia. 25 lat więzienia, o co wnosił prokurator, to najwyższa kara, jaką sąd mógłby mu wymierzyć.
Sąd, orzekając karę 15 lat więzienia, zastrzegł, że o warunkowe zwolnienie oskarżony będzie mógł się ubiegać po 10 latach, a nie po odbyciu połowy kary. Sędzia Jacek Włodarczyk przypomniał, że sprawca zbrodni był młodociany. Skazywanie go na 25 lat więzienia oznaczałoby całkowitą demoralizację - zaznaczył. Sąd dopatrzył się także okoliczności łagodzących: Dawid M. miał dobrą opinię, nie był wcześniej karany.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Włodarczyk mówił, że Dawid w istniejącej od 2001 r. parafii pod wezwaniem Najświętszego Zbawiciela w Blachowni-Błaszczykach był pierwszym ministrantem i nieformalnym przywódcą ministrantów. Ksiądz darzył go szczególnym zaufaniem, ale nie był lubiany przez innych ministrantów, ponieważ rościł sobie prawo przewodzenia im. Po kolędzie chodził po tych ulicach parafii, gdzie przynosiło to najwięcej pieniędzy - mówił sędzia. Właśnie motyw materialny pchnął go później do przestępstwa - wskazał sąd.
Dawid M., zatrzymany kilka dni po zbrodni, najpierw przyznał się do winy, potem się z tego wycofał. W śledztwie mówił o motywie osobistym swojego postępowania; twierdził, że w przeszłości ksiądz go molestował, a w dniu, w którym doszło do zbrodni, przyszedł do proboszcza, by go ukarać.
Po przesłuchaniu świadków i zapoznaniu się z opiniami biegłych prokuratura wykluczyła taką wersję. Wykluczył ją także sąd. Nie potwierdziły tego przesłuchania świadków ani opinie biegłych - mówił sędzia Włodarczyk.
Bliscy księdza wyrażali satysfakcję z odrzucenia przez sąd motywu seksualnego zbrodni. Nie byli jednak zadowoleni z wymiaru kary. "Nie wiadomo, czy te 15, a zasadzie tylko 10 lat, wystarczą na resocjalizację. Osobiście w to raczej nie wierzymy" - powiedział dziennikarzom szwagier księdza Krzysztof Bury.
Prokurator Tomasz Ozimek powiedział, że oskarżał w wielu sprawach dotyczących bulwersujących zabójstw, ale ten proces był jednak wyjątkowy. "Musiałem nie tylko oskarżać sprawcę (...), przede wszystkim musiałem bronić ofiarę" - oświadczył oskarżyciel. Zapowiedział, że prokuratura złoży wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku i rozważy wniesienie apelacji.
Zaskarżenie wyroku zapowiada także obrońca oskarżonego. Nie zgadza się z odrzuceniem przez sąd motywu seksualnego zbrodni. "Sądowi Apelacyjnemu w Katowicach przyjdzie się jeszcze raz zmierzyć z tym, co pchnęło oskarżonego do tak strasznego czynu. Zdaniem obrony nic nie dzieje się bez przyczyny" - zaznaczył mec. Paweł Pojnar.
Jak wynika z ustaleń śledztwa i procesu, zabójstwo księdza nie było pierwszym przestępstwem Dawida M. W listopadzie 2007 r. wraz z innym byłym ministrantem ukradli 20 tys. zł z parafialnego sejfu. Zabrali klucze, kiedy ksiądz odprawiał mszę.
Sprawa wyszła na jaw dopiero podczas śledztwa w sprawie zabójstwa, wcześniej nikt nie zgłosił przestępstwa. W poniedziałek za ten czyn sąd skazał Dawida na 1,5 roku więzienia. Jego kompan Marcin W. odpowiadał w osobnym procesie. Zrabowane pieniądze Dawid M. i Marcin W. wydali m.in. na telefon komórkowy, ubrania, przebywanie w lokalach.
W sierpniu 2008 r. Dawid chciał po raz drugi okraść proboszcza, tym razem na własną rękę. Dzień, w którym doszło do przestępstwa nie był przypadkowy: Dawid potrzebował pieniędzy na zorganizowanie urodzin, spodziewał się dużej gotówki, bo zbierano pieniądze na poszkodowanych przez trąbę powietrzną - uznał sąd.
Znał zwyczaje księdza, wiedział, że gdy zamyka garaż, zostawia otwarte drzwi do mieszkania. Właśnie wtedy zakradł się i ukrył wewnątrz. Z ustaleń postępowania wynika, że zamierzał ogłuszyć duchownego drzewcem flagi, potem skrępować i zakleić mu usta taśmą. Zamiarem nie było zabicie księdza, Dawid chciał dokonać rozboju. Plan się nie powiódł, bo ksiądz zaczął się bronić i rozpoznał Dawida. Wtedy nastolatek użył noża, którym zadał duchownemu 35 ciosów. Uciekł wyrzucając w lesie nóż, rękawiczki i taśmę klejącą.
NaSygnale.pl: Podrobili 37 banknotów po 500 tysięcy złotych?!