Beger: mój wnuczek nie zmyśla
Nikt w policji ani w prokuraturze nie potwierdził czwartkowych rewelacji "Dziennika" o rzekomo fikcyjnym porwaniu Sebastiana Begera, wnuczka posłanki Samoobrony - pisze "Gazeta Poznańska". Posłanka Beger broni swojego wnuczka.
Według "Dziennika" chłopiec wymyślił historię z porywaczami, bo bał się awantury za zbyt późny powrót do domu. Mój wnuczek nigdy nie został uderzony przez rodziców, więc nie miał się czego bać - mówi babcia Sebastiana, Renata Beger. A to, co wymyśla "Dziennik", zakrawa już na bezczelność - denerwuje się.
Do Prokuratury Okręgowej dotarła opinia biegłego psychologa, który brał udział w przesłuchaniu chłopca. Biegła nie stwierdziła, że dziecko kłamało, a jedynie, że ma skłonność do ubarwiania rzeczywistości - mówi Mirosław Adamski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Takie opinie często się powtarzają w sprawach z udziałem dzieci. Mają wprawdzie znaczenie dla oceny zeznań pokrzywdzonych, ale niczego nie przesądzają. Prokuratura musi ocenić całość zgromadzonego materiału, a w tej sprawie opinia jest tylko jednym z kilkunastu dowodów.
Potwierdzenia w rzeczywistości nie mają także inne "fakty" podane przez "Dziennik". Chodzi mianowicie o policjantów, którzy jako pierwsi mieli przesłuchać chłopca i nabrać podejrzeń co do jego prawdomówności. Tacy policjanci bowiem nie istnieją; żaden z funkcjonariuszy złotowskiej Komendy Policji nie przesłuchiwał dziecka. (PAP)