"Będziemy walczyć dalej". Taksówkarze zapowiadają, że poniedziałkowy strajk to dopiero początek
Nie zgadzają się na działalność Ubera więc zablokowali ruch na ulicach. - Kolejne działania będą dużo bardziej uciążliwe - zapowiadają protestujący taksówkarze w rozmowie z Wirtualną Polską.
W poniedziałek taksówkarze zaprotestowali na ulicach dużych polskich miast. Wsiedli do swoich samochodów, którymi zablokowali pasy jezdni i uniemożliwili swobodny przejazd innym kierowcom. Najwięcej pojawiło się ich w Warszawie.
Nie rozumiemy sytuacji
Taksówkarze twierdzą, że Uber stanowi nieuczciwą konkurencję, bo ma niższe stawki za przejazd i działa poza prawem. – To tak jakbym ja usiadł pod jakimś marketem i zaczął sprzedawać swój bimber o połowę tańszy od sklepowego. Przecież zaraz by mnie zamknęli. A uberowcom nikt nic nie robi – tłumaczy nam jeden z protestujących.
Przyczyny protestu szerzej wyjaśnia jego rzeczniczka prasowa Agnieszka Rucińska. - Sama platforma Uber jest legalna, ale już współpracujący z nią kierowcy robią to całkowicie nielegalnie. Bo tego typu przewóz osób jest zarezerwowany wyłącznie dla taksówkarzy – mówi Wirtualnej Polsce.
Rucińska wyjaśnia, że kierowcy taksówek mają narzucane maksymalne stawki za kilometr. W Warszawie jest to 3 złote. – Z ekspertyz wynika, że aby przejazdy były opłacalne stawka powinna wynosić o złotówkę więcej. Niestety, musimy się dostosowywać do norm narzucanych przez rząd i miasto. Uber nie musi tego robić, ma wolną rękę – podkreśla. I dodaje: - Chcemy by wszyscy przedsiębiorcy mieli równe prawa. I całkowicie nie rozumiemy sytuacji, w której za Uberem lobbują niektórzy czołowi politycy.
Wielki strajk na jesieni
Wyjście na ulice to jedno, ale poza tym taksówkarze wystosowali pismo do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Żadają w nim stworzenia prawa, które rozwiązałoby problem nierówności dotyczących przewozów osobowych raz na zawsze. Okazuje się, że pragnienie protestujących może się spełnić szybciej niż się sami spodziewają.
Projekt nowelizacji prawa dot. przewozu pasażerówjest już po wstępnych uzgodnieniach. Minister Andrzej Adamczyk deklarował, że nie zostawi tej sprawy. - Taksówkarz spełnia wiele obowiązków. On nie może konkurować z podmiotem, który tych rygorów nie musi przestrzegać - mówił w rozmowie z PAP.
Co jeśli, mimo zapewnień rządu, prawo się nie zmieni? - Będziemy walczyć dalej! - wykrzykuje pan Krzysztof, który za kółkiem spędził ostatnie 10 lat. Dopowiada też: - Jeżeli nic się nie zmieni to na jesieni zrobimy wielki strajk. Będzie trwał kilka dni i zapewniam, że będzie dużo bardziej uciążliwy niż to, co się dzieje dzisiaj.
Mieli nas gdzieś
Zachowanie taksówkarzy i blokowanie miasta budzi złość ich potencjalnych klientów. Wielu z nich zapowiada, że przez tą akcję będą teraz korzystać tylko i wyłącznie z Ubera. Bo wywołując utrudnienia taksówkarze odstraszyli ich od siebie, pokazując calkowity brak szacunku dla ludzi śpieszących się do pracy, szkoły czy lekarza.
W słowach nie przebierali przede wszystkim internauci. Pisali, że taksówkarze się "samozaorali", że "zablokowanie trzech pasów, skutecznie odstrasza". Ciężko było znaleźć pozytywne komentarze.
Na żywo ludzie byli nieco bardziej łagodni wobec protestujących niż w internecie. Można było usłyszeć słowa krytyki, ale także wspierające działania kierowców taksówek, bo "każdy ma prawo walczyć o swoje". Pojawiło się też więcej zrozumienia dla blokady miasta. Zostało ocenione jako mało przyjemne zdarzenie dla niezainteresowanych sprawą, ale "skoro trzeba to można wybaczyć".
Zdaje się, że sami taksówkarze nie obawiają się złości innych mieszkańców miasta. - A jak inaczej ludzie mieliby zwrócić uwagę na nasze problemy? - pyta Krzysztof. Po chwili sam sobie odpowiada: - Gdybyśmy zrobili to łagodniej to znów by nas wszyscy mieli gdzieś. Tak było przy poprzednich protestach, więc teraz uderzyliśmy mocniej.