Ataki w Gazie kończą zawieszenie broni? Tylko jeden kraj może zatrzymać Izrael
Mimo formalnie trwającego zawieszenia broni, izraelskie wojsko przeprowadziło naloty na Strefę Gazy. Czy to koniec aktualnego stanu i co może szykować Izrael w dalszej perspektywie, ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Krzyżanowski, były dyplomata i specjalista ds. Bliskiego Wschodu.
Premier Beniamin Netanjahu nakazał Siłom Obronnym Izraela "przeprowadzenie natychmiastowych i zdecydowanych ataków w Strefie Gazy" – podało tamtejsze biuro szefa rządu. Tel Awiw argumentuje swoją decyzję, m.in. atakiem na siły IDF w południowej części Strefy Gazy. W zeszłym tygodniu w rejonie Rafah zginęło dwóch izraelskich wojskowych. Ponadto Hamas nie wywiązał się z umowy dotyczącej zwrotu ciał zakładników.
Jak podkreśla w rozmowie z WP były dyplomata, orientalista i ekspert ds. Bliskiego Wschodu Marcin Krzyżanowski, moment nie był wyjątkowy.
Sprawa Ziobry. "Niesłychanie potężne oskarżenie"
- To po prostu zbieg okoliczności, który dał premierowi Izraela pretekst do tego, żeby tę wojnę kontynuować. Śmierć izraelskich żołnierzy po raz kolejny wzburzyła społeczeństwo, dodatkowo jest problemy z odzyskaniem ciał zakładników - to dało kolejny asumpt, żeby na nowo rozpocząć wojnę. Aczkolwiek warto zaznaczyć, że pomimo że zawieszenie broni zostało de facto złamane i to kilkukrotnie, to - tutaj "urok" bliskowschodnich komplikacji - technicznie rzecz biorąc, ono wciąż pozostaje w mocy - zaznacza ekspert.
USA dążą do pokoju na Bliskim Wschodzie
Wojna w Strefie Gazy jest nie w smak prezydentowi Stanów Zjednoczonych Donaldowi Trumpowi. Prezydent USA wielokrotnie o rozejmy zabiegał prośbą i groźbą, jak chociażby 3 października, kiedy to stawiał konkretny termin graniczny Hamasowi, bo inaczej wybuchnie "piekło, jakiego nikt nigdy wcześniej nie widział".
Dotychczasowe starania USA spełzły więc na niczym, ale zdaniem Marcina Krzyżanowskiego Stany Zjednoczone mają narzędzia, po które mogą sięgnąć.
- USA ze swojej strony mogą użyć bardzo wielu środków nacisku, ale jeśli chodzi o radykalne rozwiązania, to obawiam się, że Trump będzie musiał uznać fakt, iż sojusz i relacje amerykańsko-izraelskie są mechanizmem bardzo skomplikowanym, wręcz będącym częścią amerykańskiej racji stanu i to od bardzo wielu lat - twierdzi ekspert.
- Nie spodziewam się więc, żeby np. Trump zahamował współpracę militarną ze Izraelem albo zdecydował się, by wyjąć go spod amerykańskiego parasola na wypadek konfliktu z Hezbollahem czy kolejnej rundy konfliktu z Iranem - dodaje Krzyżanowski.
Ekspert podkreśla, że to jednak niejedyne narzędzia, którymi dysponuje głowa Stanów Zjednoczonych.
- Oprócz tak radykalnych kroków, prezydent Stanów Zjednoczonych ma w swoim arsenale nieco mniej spektakularne, ale równie dotkliwe środki nacisku. USA mogą zmniejszyć lub opóźnić transfer wspomnianej pomocy militarnej. Mogą też ograniczyć pomoc finansową. Będą to jednak tylko działania tymczasowe - ocenia Marcin Krzyżanowski.
Tylko USA mogą zrobić cokolwiek
Prób wpłynięcia na Izrael było wiele. Podejmowały je chociażby kraje, które formalnie zdecydowały się uznać państwowość Palestyny. Swoje działania organizowały też różnego rodzaju podmioty, firmy, fundacje przeciwdziałające głodowi, czy nawet osoby fizyczne, angażujące się w to, by dramatyczna sytuacja w Strefie Gazy jakkolwiek się poprawiła. Nikt nie ma dostatecznej siły przebicia.
Na pytanie, czy ktoś poza USA jest w stanie w jakikolwiek sposób wpłynąć na Izrael, Marcin Krzyżanowski odpowiada: - Absolutnie nie. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Izrael niejednokrotnie pokazał, że opinia publiczna go po prostu nie obchodzi i jedyną siłą polityczną i ekonomiczną, zdolną w jakiś sposób modyfikować zachowania Izraela, są tylko Stany Zjednoczone.
Czy zawieszenie broni przetrwa?
Na pytanie, czy można liczyć na to, że Izrael przynajmniej na razie wróci do zawieszenia broni, ekspert wskazuje na stanowisko rządu izraelskiego, ale zaznacza, że jest ono niejasne.
- Z jednej strony mamy premiera Netanjahu, dla którego kontynuowanie wojny jest szansą na utrzymanie poparcia, oddala ryzyko zostania skazanym w procesie karnym oraz jest szansą na zwiększenie swojej popularności przed nadchodzącymi wyborami. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że nacisk Waszyngtonu bardzo utrudnia działanie administracji izraelskiej - podkreśla ekspert. Dodaje, że w rządzie Netanjahu wciąż są ministrowie, którzy jawnie wzywają do kontynuacji konfliktu militarnego, w celu pokonania Hamasu, czyli pełnoskalowej wojny oraz kontynuacji czystek etnicznych.
Idylliczny plan na Gazę Donalda Trumpa
Pod koniec lutego Donald Trump opublikował swoją wizję przyszłości Strefy Gazy. Szokująca wizualizacja, stworzona z użyciem narzędzi sztucznej inteligencji, obiegła sieć.
- Ta idylliczna wizja Trumpa ma jakąkolwiek rację bytu tylko i wyłącznie w teorii - komentuje w rozmowie z WP Marcin Krzyżanowski i dodaje:
- W teorii istnieje szansa na to, że wszystkie strony konfliktu nagle stwierdzą: dość już zabijania, co było, to było i powinniśmy, zamiast nienawidzić się razem i rozpamiętywać przeszłość, to budować wspólną przyszłość. Natomiast Hamas, jak się łatwo można domyślić, nie jest zbyt chętny do współpracy ukierunkowanej na jego wykorzenienie i zniszczenie. Do tego to konflikt trwający już co najmniej od początku istnienia państwa Izrael i tak mocno wrósł w lokalny krajobraz, tak dużo krwi zostało przelanej po obu stronach, że zatrzymanie go jest praktycznie niemożliwe.
Dorota Kuźnik, dziennikarka Wirtualnej Polski