Apeluję: nie rób wstydu i ustąp metropolito przemyski [OPINIA]
Kościół Anglii pokazuje, że - nawet tam gdzie są zaniedbania, i gdzie niektórzy nie wiedzą, jak się zachować - to godne i moralne zachowania można, nawet na zwierzchnikach Kościołów, wymusić. Kiedy taki czas przyjdzie w Polsce i w polskim Kościele?
17.11.2024 15:41
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Arcybiskup Canterbury Justin Welby, duchowy zwierzchnik Wspólnoty Anglikańskiej, zrezygnował z urzędu. Powód? Najpóźniej w 2013 roku arcybiskup wiedział o działaniach (wtedy nie wszystkich, ale wielu) Johna Smyth, ewangelikalnego kaznodziei, świeckiego działacza anglikańskiego, który przez lata wykorzystał seksualnie, a także stosował przemoc fizyczną i emocjonalną, ponad stu trzydziestu chłopców (w tym własnego syna), ale nic z tą sprawą nie zrobił.
Z raportu przygotowanego na zlecenie Kościoła Anglii wynika, że prawdopodobnie o sprawie wiedział wcześniej, ale to jest jedynie prawdopodobne, a nie pewne. Od 2013 roku jednak o sprawie wiedział na pewno, a fakt, że nie zadziałał, jak powinien, sprawił, że przestępca mógł wyjechać do RPA oraz Zimbabwe i skrzywdzić kolejnych chłopców.
Nigdy też nie został pociągnięty do odpowiedzialności, bo na skutek zaniedbań także arcybiskupa Welby’ego, zmarł przez nikogo nie niepokojony, choć o jego przestępstwach w Kościele anglikańskim wiedziano od lat 80. XX wieku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Presja świeckich i biskupów
Ujawnienie tych danych sprawiło, że arcybiskup, który koronował choćby Karola III, musiał ustąpić. A musiał nie dlatego, że chciał, bo początkowo wcale nie chciał, wykręcał się, ale dlatego, że został do tego zmuszony przez świeckich, ale i przez część biskupów, którzy nie obawiali się publicznie go skrytykować.
Ta sprawa zaczęła nabrzmiewać kilka tygodni temu, gdy opublikowano Raport Keitha Makina, który postawił niezwykle ostre zarzuty całej hierarchii Kościoła Anglii (także poprzednim arcybiskupom Canterbury). Odpowiedzią na niego były przeprosiny (ostrożne arcybiskupa Welby’ego), ale i odmowa ustąpienia.
"Raport stwierdza wyraźnie, że osobiście zawiodłem w sprawie, gdy w 2013 roku rozmiar tej tragedii zaczął być przedmiotem intensywnego śledztwa" - twierdził Welby.
Duchowy zwierzchnik anglikanów podkreślił także w wywiadzie dla Channel 4 News, że w ciągu 11 lat Kościół Anglii wyciągnął wnioski i dziś to, co się wydarzyło kiedyś, nie mogłoby mieć miejsca.
"To nie cofa w żaden sposób okropnych przestępstw, ale mam nadzieję, że jest to jakieś pocieszenie dla ofiar. Mogę im jedynie podziękować za ich odwagę i upór, i jeszcze raz szczerze przeprosić nie tylko za moje własne błędy i zaniechania, ale także zło, tuszowanie oraz przestępstwa dokonane przez Kościół w szerszej perspektywie, na co wskazał raport" – mówił abp Welby.
Tyle, że to nie wystarczyło. Osoby skrzywdzone przez Johna Smytha nie odpuściły. Jasne stanowisko zajęli także świeccy i duchowni anglikanie, którzy - oczywiście nie wszyscy, bo im starsi hierarchowie, tym mniej krytyczni byli wobec Welby’ego - ponad zwyczajowymi podziałami na konserwatystów i progresywistów czy ewangelikałów i anglokatolików, jednym głosem wzywali swojego zwierzchnika do ustąpienia.
O taką decyzję, jak informuje portal ekumenizm.pl - wzywali także dziekan słynnego King’s College w Cambridge i znani anglikańscy teolodzy. A wreszcie do apeli dołączyła się biskupka diecezji Newcastle Helen-Ann Hartley. Ostatecznie dołączyła do niej jeszcze kolejna biskupka, a wreszcie głos w tej sprawie zabrał premier Wielkiej Brytanii, Keir Starmer.
"Powiem jasno. Z tego, co wiem na temat oskarżeń w odniesieniu do tej konkretnej sprawy, zarówno co do skali, jak i treści, moje myśli są z ofiarami, które w sposób oczywisty zostały potraktowane bardzo, bardzo źle" - mówił polityk.
Kuriozalna odpowiedź polskich hierarchów
Dlaczego o tym piszę w Polsce? Odpowiedź jest prosta. Kilka dni temu "Rzeczpospolita" poinformowała o podobnej (zapewne o mniejszej skali, ale jednak) sprawie w archidiecezji przemyskiej (z byłym przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski arcybiskupem Józefem Michalikiem i obecnym metropolitą przemyskim arcybiskupem Adamem Szalem w roli głównej).
Wcześniej o podobnej sprawie w diecezji tarnowskiej informował ksiądz Isakowicz-Zaleski. Wiedza biskupów - zostawiając na boku diecezję tarnowską (toczy się postępowanie prokuratury) - o sprawie wykorzystanego seksualnie dwunastolatka, a także o tym, że sprawca wykorzystywał także inne osoby, była oczywista, ale ani nie zdecydowali się oni na normalny proces kanoniczny, ani nie zgłosili sprawy organom ścigania.
Zamiast tego przekazali sprawcy dane skrzywdzonego, tak by ten mógł go szantażować. I uznali, że to świetne rozwiązanie. Odmawiali także przez lata pomocy w sfinansowaniu terapii i dopiero ostry nacisk zewnętrzny sprawił, że zaczęli wypłacać to, co mu się należało. Odpowiedzialność obu hierarchów jest na tyle bezsporna, że ostatecznie Watykan wszczął wobec nich postępowanie kanoniczne, a biskup, który prowadzi ich sprawę, zgłosił ich do polskiej prokuratury, by ta zbadała także złamanie przez nich polskiego prawa.
Jaka była odpowiedź obu hierarchów na te wydarzenia i poinformowanie o nich przez opinię publiczną? Kuriozalne.
"W związku z ukazanymi kolejnymi artykułami w tematyce wrażliwej informujemy, że sprawa została wyjaśniona i zamknięta na najwyższym szczeblu kościelnym w Watykanie. W zakresie postępowania świeckiego służymy pomocą. Dla dobra stron postępowania nie będziemy udzielać informacji ani komentować sprawy" - napisano - i to jest dokładny cytat - w oświadczeniu będącym odpowiedzią na zarzuty.
I choć można zwrócić uwagę na fakt, że umiejętności polonistyczne rzecznika archidiecezji są na poziomie dziesięciolatka, i że na egzaminie ósmoklasisty można by go oblać za brak znajomości podstaw języka polskiego, to uderzające jest zupełnie co innego. Otóż archidiecezja przemyska powiedziała wiernym i dziennikarzom, że nic im nie możemy zrobić, że to ich sprawa i że nikomu nic do tego, co robią z nauczaniem Ewangelii i jak traktują skrzywdzonych. Buta, pycha i niechrześcijańskie zachowanie w absolutnie czystym wydaniu.
"Bracie Arcybiskupie, ustąp. Pokaż, że widzisz cierpienie skrzywdzonego"
Zupełnie inne, jednak pełne świadomości własnej winy, ale pozbawione chęci rezygnacji oświadczenie arcybiskupa Welby’ego wywołało w Kościele Anglii reakcję natychmiastową. Znani teolodzy, istotni działacze świeccy, ale i biskupi wezwali go do rezygnacji. A jak zareagowali na butę i pychę i brak świadomości rozliczenia własnych zaniedbań, polscy katolicy? Otóż nijak.
Milczenie jest jedyną odpowiedzią. Inaczej niż w Kościele anglikańskim nie ma biskupów (może dlatego, że u nas nie ma biskupek, a panowie są pozbawieni odrobiny niezbędnej odwagi, by podjąć decyzję i działania), którzy jasno wezwali, by do rezygnacji metropolitę przemyskiego.
Owszem jeden biskup zgłosił sprawę do prokuratury i za to mu chwała, ale cała reszta milczy. Nie słychać głosu teologów, którzy jasno powiedzieliby, że takie zachowanie arcybiskupa Szala jest haniebne, pozbawione empatii, i przede wszystkim niezgodne z nauczaniem Kościoła. Nic, cisza!
I muszę powiedzieć, że jako polskiego katolika napełnia mnie to wstydem. Odwagi, zaangażowania, ochrony skrzywdzonych muszą nas uczyć anglikanie. A męstwa, nas chrześcijan mężczyzn, uczą anglikańskie kobiety, które zostały biskupkami.
I dlatego - skoro milczą polscy biskupi, polscy księża, polscy teologowie - jako szeregowy katolik apeluję do arcybiskupa Szala, by nie robił już nam wszystkim wstydu i oddał się do dyspozycji papieżowi.
Bracie Arcybiskupie (a przypomnę, że w Kościele jesteśmy braćmi) ustąp, pokaż, że widzisz cierpienie skrzywdzonego dwunastolatka, który później został księdzem Twojej diecezji. Ustąp, pokaż, że widzisz winę własną i swoich poprzedników. A do innych biskupów apeluję: Panowie, odwagi. "Wypłyńcie na głębię".
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski