Amerykanie zrzucili bomby, ale tak by... "zminimalizować ryzyko porażenia rosyjskich żołnierzy"

Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji przeprowadziły skoordynowane uderzenie na cele w Syrii. Użyto zarówno systemów woda-ziemia, jak i powietrze-ziemia. Operacja ma ograniczony zakres, a jej głównym celem jest odstraszenie od dalszego użycia broni chemicznej przez wojska Asada. Co najmniej jeden z systemów rażenia - francuskie rakiety manewrujące NCM/MdCN - został użyty po raz pierwszy. Jak podało The Drive, przypuszczalnie pierwszy raz użyto też pocisków JASSM.

Amerykanie zrzucili bomby, ale tak by...  "zminimalizować ryzyko porażenia rosyjskich żołnierzy"
Źródło zdjęć: © Defence24.pl | Defence24.pl

W nocy z piątku na sobotę przeprowadzono uderzenie na cele w Syrii. Zaatakowane zostały trzy obiekty, związane z użyciem przez Asada broni chemicznej: laboratorium w rejonie Damaszku oraz punkt dowodzenia i magazyny bojowych środków trujących w rejonie Homs. Na razie jest to zgodnie z deklaracją sekretarza obrony gen. Mattisa jednorazowa akcja, ale działania mogą zostać wznowione – przede wszystkim w wypadku ponownego użycia broni chemicznej. Gotowość do kolejnych ataków wyraził Donald Trump - do czasu zaprzestania użycia broni chemicznej przez reżim.

Zatrzymać użycie broni chemicznej

Zarówno Pentagon, jak i sam prezydent Trump zapewnili, że głównym celem operacji jest powstrzymanie dalszego wykorzystania zabronionych bojowych środków trujących w Syrii. Rok temu, po ataku na wioskę Chan Szejkun przeprowadzono uderzenie rakietami Tomahawk na bazę Al-Szarjat.

W wydanym przez Pentagon komunikacie podkreśla się, że od tego czasu syryjski reżim wielokrotnie używał broni chemicznej – przede wszystkim chloru, ale też – w listopadzie 2017 roku, w rejonie miasta Harasta w pobliżu Damaszku - sarinu. Amerykanie podkreślają, że reżim często wykorzystywał środki chemiczne na mniejszą skalę. Mowa o rakietowych pociskach artyleryjskich, czy nawet granatach z gazami bojowymi.

Trzeba też pamiętać, że w Syrii toczy się wojna informacyjna, a sama ocena sytuacji w Dumie była trudniejsza niż rok temu z uwagi na fakt, że miasto było otoczone (obecnie jest kontrolowane przez siły syryjsko-rosyjskie). Nie bez znaczenia był również charakter użytego środka bojowego (wykorzystanie chloru może być trudniejsze do udowodnienia i jednoznacznego przyporządkowania odpowiedzialności, niż w wypadku sarinu).

Obecnie władze USA oceniły jednak „z pewnością”, że w Dumie użyto chloru, jest też prawdopodobne, że wykorzystano tam również sarin. Przypuszczalnie bomby beczkowe zostały zrzucone ze śmigłowca/śmigłowców, operujących w rejonie Dumy.

Zakres operacji

Operacja miała znacznie szerszy zakres, niż w kwietniu 2017 roku. Zaatakowano trzy cele, używając różnych środków rażenia. Według USNI News przeprowadzono uderzenie pociskami Tomahawk z niszczyciela USS Donald Cook typu Arleigh Burke oraz innego okrętu typu Ticonderoga.

Oprócz nich użyto także samolotów bojowych – prawdopodobnie bombowców B-1B, uzbrojonych w broń precyzyjnego rażenia. Biorąc pod uwagę specyfikę użycia tych maszyn, jak i chęć pozostania poza zasięgiem OPL przeciwnika, niewykluczone że użyto pocisków JASSM lub JASSM-ER - takich, jak zakupiono dla polskich F-16.

Z kolei Brytyjczycy i Francuzi wykorzystali swoje maszyny Tornado i Rafale uzbrojone w pociski manewrujące Scalp EG/Storm Shadow. Według CNN Francja użyła też pocisków manewrujących odpalanych z okrętów nawodnych. Chodzi o rakiety NCM/MdCN, w jakie uzbrojona jest francuska fregata typu FREMM Aquitaine operująca w rejonie działań. W ostatniej operacji użyto więc co najmniej czterech różnych systemów uzbrojenia woda-ziemia i powietrze-ziemia, a dla NCM/MdCN jest to z pewnością chrzest bojowy. Zarówno te ostatnie (oferowane wraz z okrętami typu Scorpene), jak i Tomahawki są rozważane jak uzbrojenie dalekiego zasięgu w polskim programie nowego okrętu podwodnego o kryptonimie Orka.

Byle nie zrobić krzywdy Rosjanom

Zastosowanie pocisków cruise ograniczyło ryzyko strat po stronie koalicji. Nie wiadomo na ile skuteczny okazał się atak, choć Brytyjczycy podali, że według wstępnych danych pociski Storm Shadow osiągnęły cele. Według gen. Dunforda przeciwdziałanie prowadziła wyłącznie syryjska obrona przeciwlotnicza. Trzeba pamiętać, że nawet zestawy przeciwlotnicze dalekiego zasięgu, jak rosyjskie S-300 i S-400, mogą być skuteczne wobec pocisków cruise jedynie na ograniczonych odległościach, gdyż te ostatnie lecą na niskim pułapie, i są trudne do namierzenia (część z użytych pocisków miała na pewno elementy obniżonej wykrywalności). Rosyjskie systemy naziemne według dostępnych informacji nie są zdolne do przechwycenia pocisków lecących poniżej horyzontu radiolokacyjnego, co zmniejsza ich zasięg wobec niskolecących celów do maksymalnie kilkudziesięciu kilometrów.

Z drugiej jednak strony warto zauważyć, że zakres działań był mimo wszystko ograniczony, nie ma na razie informacji o atakach na syryjskie bazy lotnicze, czy elementy obrony powietrznej. Szef połączonych sztabów gen. Dunford przyznał, że cele dobierano w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko porażenia rosyjskich żołnierzy i instalacji. Rosji nie powiadomiono o celach ataku, jak miało to miejsce rok temu. Za pomocą mechanizmu ograniczania ryzyka wymieniono jednak ogólne informacje o planach wykorzystania przestrzeni powietrznej, zgodnie z procedurami ustalonymi do działań przeciwko Daesh.

Na uwagę zasługuje również fakt zmontowania przez Amerykanów koalicji do uderzeń na cele w Syrii. Atak przeprowadzony przez siły wielonarodowe, z udziałem dwóch najważniejszych europejskich członków NATO jest znacznie silniejszym sygnałem, niż akcja przeprowadzona samodzielnie.

Opcja ograniczonego uderzenia

Biorąc pod uwagę jednorazowy – na razie – charakter jak i przebieg operacji sojusznicy wybrali opcję ograniczonego uderzenia. Ma ono na celu powstrzymanie dalszego użycia broni chemicznej, a jednocześnie zminimalizowanie ryzyka starć z Rosją. Dalszy przebieg wydarzeń będzie zależał przede wszystkim od tego, czy Moskwa zdecyduje się na kontrakcję oraz czy broń chemiczna zostanie użyta w Syrii ponownie. Trzeba też pamiętać, że za kilka dni w rejonie działań powinna się znaleźć grupa bojowa lotniskowca USS Harry S. Trumman, dysponująca też co najmniej pięcioma okrętami z systemem Aegis, uzbrojonymi w rakiety Tomahawk. To da Amerykanom możliwość zwiększenia zakresu działań, gdyby była taka potrzeba. Ostatnie kilka tygodni, biorąc pod uwagę deklarację Trumpa o wycofaniu się, atak chemiczny i właśnie przeprowadzone uderzenie, pokazały że wojna w Syrii toczy się w sposób dynamiczny i w dużej mierze nieprzewidywalny.

Źródło artykułu:Defence24
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (114)