Aleksander Kwaśniewski: nie ma co tęsknić za PRL
Ja nie mam wątpliwości co do jednego - że tęsknić za tamtym czasem nie ma co, że ten system, który został odrzucony w roku 89 był po prostu niewydolny, że poszliśmy przez piętnaście lat drogą niewątpliwie lepszą, rozsądniejszą, że zapewniliśmy Polsce ogromny postęp w wielu dziedzinach, tych takich bardziej osobiście odczuwanych, jak rynek, jak sklepy, jak gospodarka, ale też tych bardzo zasadniczych, jak bezpieczeństwo, jak nasza obecność w strukturach europejskich, i że to za jakiś czas będzie uznawane za najbardziej fundamentalną zmianę, jaka w Polsce się dokonała w ostatnich wręcz setkach lat. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości – powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski w radiowych „Sygnałach Dnia”.
04.06.2004 12:28
„Sygnały Dnia”: Nie wiem, czy pan zwrócił uwagę, panie prezydencie, że po piętnastu latach od wyborów cztery najważniejsze osoby w państwie mają wpisane w biografię członkostwo w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Aleksander Kwaśniewski: No, wie pan, ale to - po pierwsze - trzeba też traktować jako część historii, która zapewne będzie się zmieniała, po drugie- myśmy wtedy uczestniczyli w tym działaniu, które też służyło zmianie, służyło głębokim reformom. Ja na przykład 4 czerwca nie miałem żadnych wątpliwości, że misja i rola PZPR-u jest ostatecznie zakończona, że nie można budować demokracji z partią, która wywodzi się z historii czy z przeszłości niedemokratycznej. Stąd moje zaangażowanie później w tworzenie Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej. Byliśmy piętnaście lat młodsi, należeliśmy do tego pokolenia, nazwijmy to, młodszego. Tak to się wtedy układało. Ale po drodze było przecież jeszcze bardzo wiele wydarzeń, bo rok 89, czyli zdecydowane nie, był rok 91, czyli pokazanie całej tej palety różnorodności politycznych w Polsce. Mało kto pamięta ten Sejm, gdzie było kilkanaście partii politycznych, a największe, jak Unia Demokratyczna i właśnie SLD, miały wtedy po 12% głosów. To też takie czasy przeżyliśmy.
Później się wydawało, że to się krystalizuje i okazuje się po piętnastu latach, że jesteśmy w momencie, kiedy znowu nastąpiła dekompozycja, wynikająca jednak z nowych zadań, z nowej sytuacji. Tu już nie trzeba walczyć o sprawy zupełnie zasadnicze, o zmianę ustroju. Tu trzeba walczyć o jakość tego ustroju, co się okazuje walką dużo trudniejszą.
„Sygnały Dnia”: Jak pan sądzi, panie prezydencie, dlaczego z sondaży wynika, że tęsknimy za PRL-em?
Aleksander Kwaśniewski: Mnie się wydaje, że to wynika przede wszystkim z tego, że każdy z nas ma szczególny sentyment do czasu, kiedy był młody...
„Sygnały Dnia”: Odrzućmy argument, że wtedy byliśmy młodsi.
Aleksander Kwaśniewski: No tak, ale trudno właśnie to odrzucić, że byliśmy młodsi i piękni. Niewątpliwie okres lat siedemdziesiątych był okresem takiego optymizmu, przynajmniej ta pierwsza część. Sam temu optymizmowi jako młody człowiek, a później student, ulegałem. Na pewno Polska się otwierała, Polska rozwijała się, tworzono miejsca pracy. Przecież pierwszy wyż demograficzny został zaabsorbowany przez rynek pracy w tamtym czasie. Zyskali rolnicy, to dzisiaj się wspomina. Wczoraj byłem na Chełmszczyźnie, to właśnie wspominają, że największy awans dokonywał się dla nich wtedy, bo otrzymali ubezpieczenia zdrowotne, otrzymali pomoc finansową. No więc jest wiele przyczyn, które pewno indywidualnie, jednostkowo składają się na to wspomnienie. Na pewno jakąś rolę też odgrywała, co tu dużo mówić, propaganda sukcesu, bo zostają takie obrazki, które... Kto odrzucał ją, to odrzucał, ale u innych pozostawiła ona pewien ślad, że było sympatycznie i miło. To może mieć pewien skutek na ocenę tego czasu, w którym
żyjemy za lat parę, gdzie jest obawa, że ta propaganda jakby klęski czy tych wszystkich niepowodzeń też będzie stwarzała trochę fałszywy, negatywny obraz. To jest na pewno bardzo poważne pytanie dla socjologów i nie ma jednej dobrej odpowiedzi.
„Sygnały Dnia”: A może to też jest tak, że łatwo zapominamy to, co było złe, i pamiętamy o tym, co było dobre, o czym pan wspomniał. Już tak celowo teraz patrzę na nasze buty, bo jedna z gazet dzisiejszych publikuje zdjęcie Expressu Wieczornego (kiedyś taka słynna popołudniówka) i tam na pierwszej stronie było napisane takie przypomnienie, że "talony na buty tracą ważność trzydziestego" któregoś z miesięcy. Tak też było i o tym nie chcemy już pamiętać?
Aleksander Kwaśniewski: Ja myślę, że kto ma dobrą pamięć, pamięta wszystko. I pamięta to, że były kartki w okresie późniejszym na wszystko w istocie, że zaczęło się od kartek na cukier jeszcze chyba w połowie lat siedemdziesiątych czy w końcówce lat siedemdziesiątych. Więc to też pamiętamy. Natomiast ja w ogóle twierdzę, że bardzo trudno jest mówić o historii w sposób całkowicie zunifikowany, dlatego że każdy z nas inaczej odczuwa, inaczej pamięta, w innym miejscu był. I tu trzeba przyjąć, że każdy ma prawo do indywidualnych ocen. Ktoś może powiedzieć: co z tego, że były kartki na buty, kiedy ja te buty mogłem kupić, a dzisiaj jestem od kilku lat bezrobotny...
„Sygnały Dnia”: Raczej wymienić, bo kupić to przesada.
Aleksander Kwaśniewski: Czy wymienić, tak... Nie, nie, kupowano, kupowano. Natomiast dzisiaj jestem bezrobotny i nie stać mnie na to. Wie pan, to są bardzo indywidualne kwestie. Ja nie mam wątpliwości co do jednego - że tęsknić za tamtym czasem nie ma co, że ten system, który został odrzucony w roku 89 był po prostu niewydolny, że poszliśmy przez piętnaście lat drogą niewątpliwie lepszą, rozsądniejszą, że zapewniliśmy Polsce ogromny postęp w wielu dziedzinach, tych takich bardziej osobiście odczuwanych, jak rynek, jak sklepy, jak gospodarka, ale też tych bardzo zasadniczych, jak bezpieczeństwo, jak nasza obecność w strukturach europejskich, i że to za jakiś czas będzie uznawane za najbardziej fundamentalną zmianę, jaka w Polsce się dokonała w ostatnich wręcz setkach lat. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
„Sygnały Dnia”: A może jest tak - kończąc ten wątek - że dla części opinii publicznej ważne jest to, żeby to państwo myślało i decydowało, że tak jest wygodniej.
Aleksander Kwaśniewski: Tak jest wygodniej. To jest niewątpliwie jedna z najtrudniejszych spuścizn minionej epoki, to znaczy odebranie czy niewykształtowanie u ludzi odpowiedzialności za to, co sami czynią, i kierowanie zawsze tej prośby o wsparcie do kogoś innego. To może być państwo, to mogą być struktury innego typu. To jest na pewno rodzaj bezradności, którą odziedziczyliśmy po minionym okresie.